Kanclerz Niemiec krytykowany przez polityków. Dziennikarz "Die Zeit" opisuje działania Olafa Scholza
Michał Koprowski
20 kwietnia 2022, 20:57·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 kwietnia 2022, 20:57
Rząd Olafa Scholza jest nieustannie krytykowany za rzekomo niewłaściwe i izolacjonistyczne podejście do wojny w Ukrainie. De facto najgłośniej krytykę tę słychać nie na Wschodzie, a w samej RFN. Z obszernej zakulisowej relacji pisma "Die Zeit" wynika jednak, że przywódca Niemiec może być oceniany krzywdząco. "Ludzie pracujący wokół niego widzą rzeczy inaczej" – wskazuje hamburska redakcja.
Otoczenie Scholza o podejściu kanclerza Niemiec do wojny w Ukrainie
Jak donosi "Die Zeit", Olaf Scholz nawet pomimo Wielkanocy poświęcał się obowiązkom służbowym. "Bo jakoś to nie jest czas na wakacje, zwłaszcza gdy jest się kanclerzem" – pisze Mark Schieritz. To pierwsza sugestia, że mylić mogą się krytycy niemieckiego kanclerza, którzy twierdzili, iż ten "ucieka" przed tematem wojny w Ukrainie.
Jednym z obowiązków służbowych, jakimi zajmuje się ostatnio Scholz jest kwestia przekazania ciężkiej broni, której potrzebuje Ukraina, aby skutecznie bronić się przed agresją Rosji. W Niemczech jest jej pełno, ale hamburska redakcja wskazuje, że przekazanie ciężkiego sprzętu na Wschód jest proste jedynie w teorii.
"Czołg to nie używany samochód". Niemcy chcą pomagać sensownie
Dotychczas jedynie Czechy oficjalnie przekazały czołgi do Ukrainy. Niemcy dążą do tego, aby również przekazać jak najwięcej użytecznego sprzętu, ale wymaga to szeregu adekwatnych procedur.
"Niektóre czołgi stoją w Rheinmetall w Düsseldorfie. Inne w Flensburger Fahrzeugbau GmbH we Flensburgu, ale były tam od dawna i najpierw musiałyby zostać zmodernizowane, zanim będą mogły być używane. To wymaga czasu. Zdecydowanie kilka tygodni, może kilka miesięcy" – czytamy.
Jak zauważono, "czołg to nie używany samochód", który jest łatwy w transporcie. Ten rodzaj broni jest "mobilnym punktem końcowym złożonego, wojskowego łańcucha logistycznego", a więc do jego transportu nie wystarczą dobre chęci. W Berlinie uznają, że aby pomoc miała sens, potrzebnych jest mnóstwo części zamiennych, paliwa oraz specjalistów-mechaników, którzy przecież powinni być odpowiednio wyszkoleni.
Podczas szczytu przywódców Zachodu, Olaf Scholz wyraził się jasno w kwestii pomocy militarnej z Niemiec. Oznajmił, że szybko zrealizowana zostanie lista zamówień u wielu niemieckich producentów uzbrojenia, która została skonsultowana z Kijowem. Znajdują się na niej m.in. broń przeciwpancerna, systemy obrony przeciwlotniczej, amunicja i "wszystko, co można wykorzystać w walce artyleryjskiej".
Scholz to nie "Putinversteher"
Z rozmów "Die Zeit" ze współpracownikami kanclerza Niemiec wynika również, że Olaf Scholz chce pomagać Ukrainie i z pewnością nie będzie "układał się" z Władimirem Putinem. Pismo przypomina, że już jako burmistrz Hamburga w 2016 roku Scholz wygłosił przemówienie potępiające aneksję Krymu.
Zdaniem dziennikarza niemieckiego tygodnika, kanclerz Niemiec w kanonadzie krytyki mógłby sięgnąć po sprawdzone metody na poprawę swojego wizerunku. Wspomniano o wizytach w Kijowie, które jednak pozbawione konkretnego celu Olaf Scholz uważa za niepotrzebne.
"Niemcy nie są odizolowane w Sojuszu"
Podkreślono również, że państwa członkowskie Traktatu Północnoatlantyckiego rozumieją działania Niemiec. "Zdaniem rządu, w innych krajach członkowskich NATO panuje duże zrozumienie dla linii niemieckiej. Szef amerykańskiego wywiadu William Burns w końcu ostrzegł, że Putin może użyć broni jądrowej z 'desperacji' w obliczu niepowodzeń militarnych (...). Niemcy nie są więc odizolowane w sojuszu" – czytamy.
Wskazano też, że Niemcy znajdują się pod baczną oceną państw Zachodu. Wszak, jest to w Europie kraj najbardziej zaludniony i niewspółmiernie silny gospodarczo. Wobec tego jest stale obserwowany, co mają potwierdzać doświadczenia rządu z okresu kryzysu gospodarczego.