Rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny wysłał Francuzom pozdrowienia z więzienia i zaapelował, żeby w drugiej turze wyborów prezydenckich zagłosowali na Emmanuela Macrona, a jeśli nie, to żeby przynajmniej nie oddawali głosu na Marine Le Pen. Wyjaśnił też dlaczego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Już w niedzielę 24 kwietnia we Francji odbędzie się II tura wyborów prezydenckich
W sprawie wyborów wypowiedział się w mediach społecznościowych rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny
Zwrócił się do Francuzów, aby ci zagłosowali na Emmanuela Macrona
"Zdaję sobie sprawę z ironii sytuacji: rosyjski więzień polityczny przemawia do francuskich wyborców. Ale technicznie jestem w więzieniu z powodu skargi złożonej przez francuską firmę. Studiowałam francuski na uniwersytecie, a kiedy przyjeżdżam do Paryża, noszę szalik w każdą pogodę. A więc ten kraj jest mi bliski" – zaczął dość ironicznie swój apel Aleksiej Nawalny.
Rosyjski opozycjonista, a obecnie więzień polityczny Władimira Putinazwrócił się do Francuzów, aby ci zagłosowali w II turze wyborów prezydenckich na obecnie urzędującego Emmanuela Macrona.
Z kolei tym, którzy nie wykluczają, że zagłosują na jego kontrkandydatkę Marine Le Pen wyjaśnił, co to będzie oznaczało dla nich i dla rosyjskiej opozycji.
"Chciałbym z Państwem porozmawiać o korupcji i konserwatyzmie. Przede wszystkim ja i moi koledzy badamy korupcję w Rosji i wiem o niej więcej niż większość. Ponadto przez wiele lat tworzyłem antyputinowską koalicję polityczną, składającą się nie tylko z liberałów, ale także z prawicowych konserwatystów, którzy właśnie zobaczyli w Marine Le Pen przykład do naśladowania" – napisał Nawalny i dodał, że a bratanie się z konserwatystami był krytykowany. Dlaczego?
Ponieważ jego zdaniem konserwatyzm, który przypisuje się także przy opisywaniu rządów Putina, to nic innego jak korupcja polityczna.
"Byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że Marine Le Pen uzyskała pożyczkę w wysokości 9 mln euro z banku FRCB. Uwierzcie mi, to nie jest tylko 'podejrzana sprawa'. Ten bank jest znaną agencją prania pieniędzy, która powstała za namową Putina. Czy chcielibyście, aby francuski polityk dostał pożyczkę od Cosa Nostry? Cóż, to to samo" – podkreślił Nawalny.
Opozycjonista nie ma wątpliwości, że negocjacje Le Pen z ludźmi związanymi z FRCB i ich stosunki wiążą się z tajnym porozumieniem politycznym.
"To jest przekupstwo. A to jest sprzedaż wpływów politycznych Putinowi. Za każdym razem, gdy europejska prawica okazuje sympatię dla 'konserwatyzmu' Putina, dziwi mnie to. Putin i jego elita polityczna są całkowicie niemoralni, gardzą wartościami rodzinnymi: posiadanie drugiej, a nawet trzeciej rodziny, kochanków i jachtów to dla nich norma" – stwierdził polityk.
"To hipokryci. Jeszcze niedawno więzili ludzi za Biblię, a teraz chodzą do Kościoła. Nienawidzą klasy średniej i traktują robotników z pogardą. W Rosji ci, którzy pracują, są bardzo biedni. Putin stworzył, wspiera i czerpie korzyści z prawdziwego państwa terrorystycznego w Czeczenii, gdzie zabójstwa, porwania i zastraszanie stały się normą" – wymienia Nawalny.
Jego zdaniem wszyscy ci, którzy nazywają siebie "konserwatystami" i sympatyzują z Putinem, są niczym innym jak "pozbawionymi skrupułów hipokrytami".
W najnowszym sondażu zwycięstwo prognozowane jest Macronowi, który cieszy się 55-proc. poparciem ankietowanych. Pozostałe 45 proc. głosów oddano by na Marine Le Pen.