Nie ma Cię na Facebooku – nie istniejesz! Gwiazdy rywalizują ze sobą o to, która ma największy fanpage, czyli najwięcej fanów. Czy wiesz, kto jest królem Facebooka?
Gorący news. Ronaldo rozstał się z narzeczoną. Seksowny piłkarz znów do wzięcia, lajki w górę. Fanpage słynnego Portugalczyka od wczoraj przeżywa oblężenie i osiągnął zawrotną liczbę 41 038 192 fanów. Dzięki temu piłkarz Real wskoczył na 7. miejsce w rankingu popularności.
Znalazł się tuż za bożyszczem nastolatków, piosenkarzem Justinem Bieberem (41 101 588) i wiecznie żywym Michaelem Jacksonem (46 363 857). Co prawda daleko mu do topowej trójki: Eminema, Rihanny i Lady Gagi, którzy osiągają liczbę ponad 50 milionów wielbicieli, ale osiągnął świetny jak na sportowca wynik.
Czy Polscy celebryci też mogą pochwalić się rzeszami fanów? Wygląda to dużo ubożej. Najwięcej fanów, bo 808 tysięcy ma Kuba Wojewódzki, daleko za nim jest strongman Pudzianowski, który ma 193 365 fanów i Robert Kubica z 124 187 fanami. Wynika z tego, że w Polsce sport jest popularniejszy niż rock i kino. Pytanie tylko, czy liczba fanów na portalu społecznościowym ma jakieś realne znaczenie, oprócz pozytywnego wpływu na „ego”, o które akurat nasze lokalne gwiazdy martwić się wcale nie muszą.
– Liczba fanów na Facebooku ma olbrzymie znaczenie, wpływa na potencjalny zasięg. W przypadku celebrytów zasięg znaczy popularność- mówi Kornel Kusilewicz, prezes firmy CheeseCat zajmującej się działaniami marketingowymi na Facebooku.- Oczywiście nie jest to jedyny wyznacznik dobrego fanpage'u. Często przecież zaangażowanie buduje się wokół treści negatywnych, które akurat popularności szkodzą.- Szkodzą, ale nie zawsze. Dobrym przykładem może być złośliwa parodia bloga Kasi Tusk- Make life harder (78 666), która w ostatnich miesiącach przebiła ilością lajków oryginał (60 222). Zaskakujące.
Co więc tak naprawdę wpływa na popularność? Zaangażowanie – tłumaczy Kulisiewicz.
– Dobry fan to nie tylko ten wierny, ale też aktywny – zaznacza. No właśnie, aktywny ale jak? Facebook zostawia nam duże pole do działania. Stronę można polubić i zapomnieć, można też podglądać, ale się nie wypowiadać, w końcu można na niej zadziałać i to na trzy sposoby: zostawić komentarz pod postem o idolu, polubić jego wpis albo samemu napisać mu kilka zdań uwielbienia i zostawić na jego ścianie na pastwę reszty fanów.
Co wypada najlepiej? Zdecydowanie komentarz - zostawiając go wchodzimy w dyskusję z innymi użytkownikami i stajemy się aktywni. Like ma dużo mniejsze znaczenie – wyjaśnia Kulisiewicz. – Z naszych badań wynika, że tylko jedna lajkująca stronę osoba na 10 wraca do niej w przyszłości. Może więc tak było w przypadku, nieznanego mi, amatora-kulturysty Roberta Burneiki, którego ilość fanów szokuje.
Oczywiście fan fanowi nie równy. Najlepszy jest ten komentujący, a najgorszy ten kupiony, który choć ma niską wartość, wciąż cieszy się dużym wzięciem w szarej strefie. Popularne są również „farmy fanów” czyli nie przypisane żadnym brandom fanpage, jak choćby „nie lubię w poniedziałek iść do pracy”, które po uzbieraniu dużej ilości lajków sprzedają się. Z dnia na dzień, może okazać się, że nasz niewinny „like” pod zdjęciem kapitana Wrony wspiera fanklub celebryty klasy B. W tej sytuacji najbezpieczniej lubić strony tragicznie zmarłych gwiazd – im wielbicieli raczej już nikt nie ukradnie. Z takiego przynajmniej założenia wychodzi większość osób. Po każdej „celebryckiej” śmierci „lajków” przybywa na potęgę.
Cóż, Facebook rządzi się prawami dżungli. Najlepiej sprzedaje się tu śmierć, seks i sensacja. Nie dziwi mnie więc wzrost zainteresowania Ronaldo w związku z rozstaniem z rosyjską modelką. Zaskakuje jednak trochę to, co dzieje się w naszym ogródku. Według raportu Fanpage Trendera w lutym na polskim Facebooku królowały Demotywatory i Kwejk, a największe zaangażowanie wykazywali fani strony super niani – Doroty Zawadzkiej. Cóż, jaki kraj tacy fani.
Polacy najczęściej "lajkuja" o 10 rano, w przerwie od pracy. Natomiast najwięcej komentują po 20, kiedy w końcu mają czas na porządne przejrzenie Facebooka
Kornel Kulisiewicz
prezes CheeseCat
Z naszych badań wynika, że tylko jedna lajkująca stronę osoba na 10 wraca do niej w przyszłości