nt_logo

Legenda biegów narciarskich zakończyła karierę. Afera dopingowa napiętnowała ją na zawsze

Krzysztof Gaweł

26 kwietnia 2022, 21:21 · 3 minuty czytania
Therese Johaug, 34-letnia legenda biegów narciarskich, w sobotę pobiegła po raz ostatni w zawodowej karierze. Norweżka wzięła udział w biegu Skarverennet, który zresztą wygrała. Czterokrotna mistrzyni olimpijska i czternastokrotna mistrzyni świata, przed laty ta trzecia w spektakularnej rywalizacji Marit Bjoergen i Justyny Kowalczyk, zamknęła sezon olimpijski i powiedziała koniec. – To jest moje życie – mówiła wzruszona biegaczka.


Legenda biegów narciarskich zakończyła karierę. Afera dopingowa napiętnowała ją na zawsze

Krzysztof Gaweł
26 kwietnia 2022, 21:21 • 1 minuta czytania
Therese Johaug, 34-letnia legenda biegów narciarskich, w sobotę pobiegła po raz ostatni w zawodowej karierze. Norweżka wzięła udział w biegu Skarverennet, który zresztą wygrała. Czterokrotna mistrzyni olimpijska i czternastokrotna mistrzyni świata, przed laty ta trzecia w spektakularnej rywalizacji Marit Bjoergen i Justyny Kowalczyk, zamknęła sezon olimpijski i powiedziała koniec. – To jest moje życie – mówiła wzruszona biegaczka.
Fot. CHRISTOF STACHE/AFP/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Koniec epoki w biegach narciarskich stał się faktem. Norweżka Therese Johaug w sobotę wystartowała po raz ostatni w karierze, wzięła udział w 38-kilometrowym biegu Skarverennet, który zresztą wygrała. Po raz jedenasty w karierze. A po biegu stało się to, na co wszyscy czekali od początku sezonu 2021/2022. Polały się łzy, posypały gratulacje, a media w Norwegii napisały, że biegaczka zakończyła "z ogromnym przytupem i dominacją”,


– To jest moje życie od niemal piętnastu lat. Brałam udział w trzech igrzyskach olimpijskich i wiem, że czwartych już nie będzie. Oczywiście trochę smutno jest o tym mówić, ale to już ostatni raz. Na igrzyskach panuje szczególna atmosfera, nie ma tego podczas innych zawodów czy Pucharu Świata. Cieszę się więc każdą sekundą – powiedziała dziennikowi "Verdens Gang" przed wylotem do Pekinu. Już wtedy wiedziała, że jej czas w biegach się kończy.

Była i jest legendą, nie tylko norweskiego sportu, ale w ogóle biegów narciarskich i sportów zimowych. Wygrała cztery złote medale olimpijskie (z czego trzy w tym roku w Pekinie), czternaście złotych medali MŚ, do tego olimpijskie srebro i brąz oraz dwa srebrne i trzy brązowe medale MŚ. Razem zebrała 25 krążków największych imprez, trzy Kryształowe Kule (2014, 2016, 2020) za triumf w generalce Pucharu Świata, w którym 82. razy sięgała po wygraną, a 149 razy stawała na podium.

To było 14 sezonów sukcesów i chwały, a było by jeszcze lepiej gdyby nie dwie kwestie. Pierwsza, na którą Therese Johaug wpływu nie miała. Trafiła na epokę dwóch wielkich mistrzyń, czyli Justyny Kowalczyk i Marit Bjoergen. Jako jedyna w stawce potrafiła od czasu do czasu dotrzymać im kroku, ale często była tylko tą trzecią, a gros medali wywalczyła, gdy dwie wielkie rywalki zeszły ze sceny. Druga kwestia to już jej robota. Doping, zawieszenie i cień, który do dzisiaj kładzie się na jej karierze.

Po odejściu wielkich rywalek rządziła na trasach biegowych, a absolutny szczyt był już tylko o krok. I co? I wszystko runęło jak domek z kart, niemal grzebiąc piękną karierę Norweżki. Jesienią 2016 roku Norweski Związek Narciarski poinformował, że wpadła na dopingu. O co chodziło?

O zakazany clostebol, czyli steryd anaboliczny, tak "przydatny" sportowcom uprawiającym sporty wysiłkowe. Przez Norwegię przetoczyła się burza. Biegaczka zaprzeczała, by miała stosować świadomie wspomaganie. Federacja szybko ją zawiesiła, a władze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) potraktowały jej wpadkę jak zdradę. I rozpoczęła się wojna.

Trafiła do piekła. Odwrócili się sponsorzy, odwrócili się ludzie z kadry, zaczęły się problemy, bo prawie nikt nie chciał współpracować ze skompromitowaną biegaczką. Nie wierzyli jej rodacy, raptem 32 procent ankietowanych przyznało, że Johaug może być niewinna. – Niech ludzie mówią co chcą, mnie to nie rusza – odpowiadała hardo biegaczka i pokazała swoje nieznane oblicze. Wróciła do startów, zaimponowała podczas MŚ, ale jej celem był Pekin. Czekała długo, pracowała i robiła swoje.

Aż wreszcie nadeszły zimowe igrzyska, cel numer jeden. Złoto w biegu łączonym na 15 kilometrów. Złoto w na 10 kilometrów stylem klasycznym. Złoto w królewskim biegu na 30 kilometrów. A potem dekoracja podczas ceremonii zamknięcia igrzysk, łzy płynące po policzku i norweski hymn, który dzięki niej usłyszeli ludzie na całym świecie. Od Radomia po Krasnojarsk, od Kapsztadu po Skarżysko-Kamienną.

Do historii przejdzie jej zachowanie na mecie tego ostatniego biegu. Tak jak przed lat fenomenalny Bjoern Daehlie zaczekała na ostatnią w stawce Ujgurkę Dinigeer Yilamujiang i mocno ją wyściskała. Tak, to już koniec jej olimpijskiej przygody, choć za cztery lata będzie mieć 37 lat i przy swoim trybie pracy i treningu z pewnością mogłaby walczyć o medale. Media napisały o jej występie w Pekinie prosto: "Z piekła do nieba". Norweżka wreszcie dotarła do swojej mety. "Cześć Tereska!".

Czytaj także: https://natemat.pl/397991,czesc-tereska-doping-wielka-kasa-i-zlote-medale-czyli-therese-johaug