Powiedzieć, że Karolina Korwin-Piotrowska nie zostawiła suchej nitki na najnowszej produkcji Blanki Lipińskiej, to bardzo subtelne stwierdzenie. Dziennikarka ochoczo recenzuje pozycje, które wchodzą do kin czy ukazują się w streamingach. Od środy, 27 kwietnia na Netflixie można zobaczyć ekranizację drugiej części bestselleru pisarki, czyli "365 dni: Ten dzień". Jak nowe dzieło Lipińskiej oceniła Korwin-Piotrowska?
Film "365 dni: Ten dzień" zadebiutował na Netflixie 27 kwietnia. W mgnieniu oka zaroiło się od komentarzy na temat nowego dzieła Blanki Lipińskiej.
O tym, czego możemy spodziewać się po seansie drugiej części "365 dni", napisała Aleksandra Gersz w naTemat.pl. "Wrażenia? To film tak fatalny i żenujący, że aż komiczny" – oceniła.
Od wydania opinii nie powstrzymała się również Karolina Korwin-Piotrowska. Dziennikarka podzieliła się z obserwatorami swoimi spostrzeżeniami.
Karolina Krowin Piotrowska widziała "365 dni: Ten dzień". "Soft porno"
Karolina Korwin-Piotrowska z trudem, ale zdołała wytrwać do końca seansu filmu "365 dni: Ten dzień" Blanki Lipińskiej. W trakcie oglądania pisała na Facebooku: "Jest 40 minuta "filmu" "Ten dzień". Czekam na zawiązanie jakiejś akcji, poza kopulacją" – oznajmiła.
Finalnie dokończyła film i pokusiła się o recenzję. Z jej opinią zgodziło się wielu widzów, którzy również mieli okazję widzieć nowe dzieło Lipińskiej. "Recenzja ciekawsza niż fabuła 'filmu' popłakałam się ze śmiechu; "Zastanawiam czy mogłabym Ci jakoś zrekompensować Twoje poświęcenie. Tzn. pełen szacun za obejrzenie i napisanie recenzji, bo podczas pisania trzeba było pewnie znowu przywołać te głębokie dialogi i sceny" – komentowali post dziennikarki.
Ale, co o kontynuacji "365 dni" napisała Korwin-Piotrowska? "Przez pierwsze 40 minut z hakiem jest kopulodrom Laury i Massimo, w różnych pozycjach, miejscach, z różnymi piosenkami w tle. Pojawia się też ogrodnik. Z Hiszpanii. Laura na niego łypie, bowiem po ślubie czuje się znudzona i opuszczona i nawet prezent w postaci firmy odzieżowej, w której rządzi Natalia Siwiec jej nie zaspokaja" – czytamy na wstępie.
"Do tego mamy dialogi na poziomie czytanki z 5. klasy upstrzone soczystą 'kurwą', mówią też po 'angielsku' i 'włosku'. Zjednoczona Europa w pełnej krasie. Obrazki są ładne. Pościel też ładna. Aktorstwo zaś jest na poziomie tego, czym ten 'film' jest, czyli żadne, na poziomie wokalno- mimicznym z uwzględnieniem posuwistych spojrzeń zza markowych, drogich szkieł, z logo koniecznie, wszak rozmawiamy o ludziach luksusowych" – stwierdziła.
"Scenariusz gdzieś uleciał, a szyć trzeba historyjkę. Reżyserzy, a jest ich dwójka, jeszcze się uczą. Podręcznik 'Reżyseria w weekend' jeszcze do nich nie dotarł, bowiem to, co zajmie wam jakieś 1,50 minut życia, jest niczym innym jak nudną montażówką muzycznych klipów z Sycylii udekorowanych soft porno" – dodała.
Na koniec Korwin-Piotrowska wbiła największą "szpilę" i prześmiewczo podsumowała nie tylko sam film Lipińskiej, ale też potencjalnych odbiorców jej kinowej twórczości. "Nazwanie tego filmem obraża tych, którzy prawdziwe filmy robią. To będzie jednak hit. Ludzkość wykończy się sama. Wszak większość populacji to analfabeci" – podsumowała.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.