Jak można było się spodziewać, zagraniczne media nie przeszły obojętnie obok premiery filmu "365 dni: Ten dzień". Pierwsza część serii na podstawie książek Blanki Lipińskiej została zaorana przez dziennikarzy spoza Polski. Kontynuacja historii Laury i Massimo również doczekała się srogich ocen wśród zagranicznych recenzentów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Film "365 dni: Ten dzień" na podstawie powieści Blanki Lipińskiej właśnie zadebiutował na platformie Netlix.
Jak wyglądają zagraniczne recenzje polskiej produkcji?
Dziennikarze nie kryją się z krytyką. Nazywają dramat erotyczny bogatym pornosem.
Zagraniczne recenzje filmu "365 dni. Ten dzień" - złe czy dobre?
W środę 27 kwietnia na platformie Netflix pojawiła się druga część ekranizacji powieści autorstwa Blanki Lipińskiej zatytułowana "365 dni: Ten dzień". Premiera tytułu spotkała się ze sporym odzewem ze strony polski widzów, choć za granicą także nie brakowało osób, które z entuzjazmem zareagowały na kontynuację przygód Laury i jej włoskiego męża.
Warto wspomnieć, że po zaledwie kilku dniach od premiery pierwszej części "365 dni" na Netfliksie film z szóstego miejsca w Stanach Zjednoczonych wskoczył na miejsce drugie. Na początku czerwca ubiegłego roku ekranizacja powieści Lipińskiej zajęła natomiast pierwsze miejsce w rankingu popularności w Wielkiej Brytanii i na Filipinach.
"365 dni" zdobyło wynik 0 proc. wśród recenzji zagranicznych dziennikarzy na portalu Rotten Tomatoes, zaś wśród widzów uzyskało ocenę 29 proc. Jak więc wygląda sytuacja filmu "365 dni: Ten dzień" poza Polską? Na ten moment polską produkcję oceniło około 50 widzów (ocena 15 proc. na Rotten Tomatoes) i 5 recenzentów.
"Druga odsłona adaptacji trylogii ‘365 dni’, (…), to straszne śmieci. (…). ‘Dziewczynka’ Laura nawet odnosi się do swojego niegdysiejszego porwania jako ‘chorego’, zaznaczając przy tym swoją siłę w sposób tak skąpy jak jej bielizna" – czytamy w recenzji Jessiki Kiang na portalu Variety.
"'365 dni: Ten dzień' często opada w ospałą mgłę kręcących się, zwolnionych montaży, które tak naprawdę nie rozróżniają ujęć seksu, zakupów, supersamochodów i krzepiących rodzinnych obiadów. Bogate porno jest tak samo wyraźne jak porno-porno" – napisał Oli Welsh z portalu Polygon.
Zagraniczni recenzenci zwracają również uwagę na to, że druga część "365 dni" stara się odchodzić od niesławnego dziedzictwa oryginału, a raczej od kontrowersyjnego wątku porwania i toksycznego związku. "Ta nijako napalona kontynuacja na próżno próbuje zdystansować się od obrzydliwych fundamentów swojego poprzednika, i chociaż ta subtelenowela jest wystarczająco oburzająca, by być perwersyjnie zabawna, to pod każdym względem jest tak naprawdę okropna" – stwierdziła Shauna Munro z Flickering Myth.
"Sceny seksu w stylu 'Team America', drewniane aktorstwo i cienka jak papier fabuła, ojej!" – skwitowała Kate Erbland dla IndieWire.
Czytaj także:
O czym jest film "365 dni: Ten dzień"?
"Laura i Massimo znów są razem, gorętsi niż kiedykolwiek. Niestety, sprawy komplikują rodzinne więzi Massimo i tajemniczy mężczyzna, który pojawia się w życiu Laury, pragnąc zdobyć jej serce i zaufanie… za wszelką cenę" – brzmi opis "365 dni: Tego dnia".
"Sequel '365 dni' trudno zresztą nazwać w ogóle filmem. To tani i efekciarski teledysk, w którym nie zgadza się nic: ani akcja, ani fabuła, ani montaż, ani aktorstwo. Myśleliście, że pierwsza część była złym filmem? Przy "Tym dniu" to rasowa produkcja, a to mówi już wiele" – oceniła Ola Gersz w recenzji dla naTemat.