Hit Netfliksa wkurzył górali. "Komedie romantyczne rządzą się swoimi prawami, ale to już przesada"
redakcja naTemat
01 maja 2022, 18:56·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 maja 2022, 18:56
"Poskromienie złośnicy" to polska komedia romantyczna, która szturmuje netfliksowe podium i jest jedną z najczęściej wybieranych propozycji na świecie. Sukces? Niektórzy się wcale z niego nie cieszą. A dokładnie: górale.
"Poskromienie złośnicy" to polska komedia romantyczna, która stała się światowym hitem na Netfliksie.
Film jest kiepsko oceniany, jednak cieszy się ogromną popularnością.
Według ekspertów to dobra promocja Tatr i Podhala, okoliczni mieszkańcy są jednak średnio zadowoleni z tego, jak w produkcji przedstawiono górali.
"Poskromienie złośnicy" (ang. "The Taming of the Shrew") to komedia romantyczna, która fabularnie tylko subtelnie nawiązuje do dzieła Szekspira. W opisie filmu czytamy: "Kiedy naukowczyni o złamanym sercu wraca na Podhale, by zacząć od nowa, jej chytry brat usiłuje przekonać ją do sprzedaży ziemi, zatrudniając przystojnego nieznajomego". Na ekranie pojawiają się m.in. Magdalena Lamparska, Mikołaj Roznerski, Piotr Cyrwus i Tomasz Sapryk.
Chociaż film nie spotkał się z ciepłym przyjęciem w Polsce (ocena 4,2 na Filmwebie, kiepskie recenzje i niezbyt przychylne komentarze widzów), to okazał się prawdziwym hitem Netfliksa. Według statystyk z 18-24 kwietnia, opublikowanych na stronie top10.netflix.com film w reżyserii Anny Wieczur-Bluszcz prześcignął "Furiozę" i z (i tak wysokiego) drugiego miejsca wślizgnął się na miejsce pierwsze nieanglojęzycznej listy. I to prawie trzy tygodnie po premierze. Według rankingu widzowie z całego świata odtwarzali polską komedię już ponad 9,3 mln godzin.
Teoretycznie można uznać to za niezłą promocję regionu, bowiem akcja "Poskromienia złośnicy" rozgrywa się na Podhalu i Tatrach, a co (nomen omen) złośliwsi komentują, że same przebitki na piękne góry, Kościelisko i skupione wokół Zakopanego wsie by wystarczyły i niepotrzebnie twórcy angażowali aktorów i próbowali nakreślać fabułę.
Zdaniem ekspertów efektem tak dużego zainteresowania produkcją (pomimo słabych ocen), może być napływ turystów. Mniej zadowoleni ze sławy, jak podaje serwis Onet.pl, są górale. Ci w filmie zostali przedstawieni raczej w mało korzystnym świetle. Ich głównym zajęciem jest picie alkoholu (nielegalnie wyprodukowanego), knucie i awantury. Na dodatek: za pieniądze zrobią wszystko.
"W kolejnych tygodniach film nakręcony na Podhalu zobaczą kolejne miliony osób. Moim zdaniem to jest ogromny prezent dla Podhala i ludzi żyjących tam z turystyki. Co by o 'Poskromieniu złośnicy' nie mówić, to na pewno trzeba pochwalić w tym filmie zdjęcia. Są naprawdę piękne i pokazują polskie góry w naprawdę olśniewający sposób" – komentował dla Onetu Dawid Poździorko, specjalista od marketingu.
Ekspert dodał, że według niego nie ma powodu, żeby przejmować się negatywnym obrazem górali, ponieważ to nie odstraszy turystów, bo ci kilka dni po obejrzeniu filmu zapomną fabułę, ale zapamiętają piękno Podhala.
W istocie – podróżowanie do miejsc, które zobaczyliśmy w filmach, jest częstym zjawiskiem i ma nawet swoją nazwę: set jetting. Nawet jeżeli produkcja nie jest najwyższych lotów, to zdjęcia z danego regionu mogą widza tak zachwycić, że od razu sprawdzi lokalizację i zaplanuje wakacje.
Mniej entuzjastyczny w tej kwestii jest wójt gminy Kościelisko Roman Krupa, który w rozmowie z Onetem wyraził swoje "mieszane uczucia" związane z "Poskromieniem złośnicy".
"Sam film średnio przypadł mi jednak do gustu. Po raz kolejny powstał obraz, który fałszywie pokazał górali i ich obyczaje. Wyciągnięto na wierzch wszystkie krzywdzące stereotypy i właściwie tylko z nich składa się ten film. Rozumiem, że komedie romantyczne rządzą się swoimi prawami, ale to już trochę przesada. Ludzie, którzy to będą oglądać, mogą pomyśleć, że górale naprawdę tacy są" – komentował wójt.