Real Madryt znów to zrobił. Królewscy wrócili z zaświatów i zagrają w finale Ligi Mistrzów
Krzysztof Gaweł
04 maja 2022, 23:39·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 maja 2022, 23:39
Real Madryt znów był jedną nogą za burtą Ligi Mistrzów, znów miał nóż na gardle, ale po dwóch trafieniach Rodrygo w samej końcówce gry oraz bramce Karima Benzemy w dogrywce ograł Manchester City 3:1 (0:0, 2:1) i wyszarpał mu awans do finału rozgrywek. W nim zmierzy się, tak samo jak w 2018 roku, z Liverpool FC Juergena Kloppa. Dla trenera Carlo Ancelottiego to piąty finał w karierze, nikt nie ma na koncie więcej.
Real Madrytwespół z Manchesterem City stworzył wspaniałe widowisko w pierwszym półfinale tegorocznej Champions League, przegrał w Anglii 3:4 (1:2), ale widowisko było po prostu fantastyczne. Media okrzyknęły mecz najlepszym półfinałem w dziejach, więc obie jedenastki wysoko zawiesiły sobie poprzeczkę przed rewanżem. Carlo Ancelotti i jego ludzie musieli odrabiać straty, za to piłkarze Josepa Guardioli chcieli obronić skromną przewagę wypracowaną na Wyspach.
Królewscy szybko zabrali się do roboty, już w 45 sekundzie gry faulowany był na wysokości pola karnego Vinicius Junior, ale gospodarze nie wykorzystali rzutu wolnego przed bramką The Citizens. W 4. minucie głową strzelał Karim Benzema, ale bardzo niecelnie. Tak samo jak kilka minut później, gdy posłał świetnie zagraną na jedenasty metr piłkę wysoko w trybuny.
Anglicy okopali się w defensywie, kontrowali dość nieśmiało, a Los Blancos napędzani dopingiem fanów nacierali. W 18. minucie znów w pole karne wpadł Karim Benzema, został zablokowany, a poprawka Viniciusa Juniora nie znalazła drogi do bramki. Chwilę później mogło być 1:0 dla gości z Manchesteru, fatalnie stracił piłkę Daniel Carvajal, zaraz Kevin De Bruyne podał do Bernardo Silvy, a ten został zatrzymany przez bramkarza gospodarzy.
Walka w środku pola była pasjonująca, Królewscy nie mogli przedrzeć się tą strefą, bo zablokowali ją goście w sposób popisowy. Aż Brazylijczyk Casemiro musiał ostro zatrzymywać rywala, co przypłacił kontuzją i stresem o powrót do gry. Pojawił się na murawie, a roboty miał co niemiara. Obywatele nie zachwycali w ofensywie, dość powiedzieć że do przerwy jeszcze z dystansu niezbyt groźnie uderzył Phil Foden i to by było na tyle.
Za to miejscowi mieli jeszcze w końcówce pierwszej połowy znakomitą okazję, ale Karim Benzema strzelił nad bramką, a poza tym był na pozycji spalonej. Uniknął jej po powrocie do gry, gdy świetnie zaatakowali Królewscy prawą flanką, a Vinicius Junior skierował piłkę na aut, zamiast do bramki gości. To powinien być gol, jednak Brazylijczyk zmarnował najlepszą chyba okazję mistrzów Hiszpaniiw tym meczu.
Groźnie było też w 52. minucie, świetnie akcję rozegrali miejscowi, ale Luka Modrić źle przyjął piłkę i nie był w stanie oddać strzału. Jeszcze Ederson wypuścił ją po chwili z rąk, ale wyręczyli go koledzy z defensywy, w tym znakomity w środę Kyle Walker. Znakomicie radzili sobie mistrzowie Anglii z atakami Realu, świetnie pracowali na całej długości boiska i czekali na swoją okazję, by rozstrzygnąć dwumecz i awansować do finału rozgrywek. Czekali długo i cierpliwie, aż Josep Guardiola sięgnął po zmiany.
Szansę gry w Madrycie dostali m.in. Ołeksandr Zinczenko i Ilkay Guendogan, którzy wypracowali w 73. minucie gola dla City. Niemiec przejął piłkę, rozegrał z Ukraińcem w środku pola, po czym oddał do Bernardo Silvy. Ten pognał na bramkę rywali, a gdy wreszcie dopadli do niego rywale, oddał piłkę na prawo, gdzie czaił się Riyad Mahrez. Algierczyk kropnął bez namysłu, zaskoczył Thibauta Courtoisa i uciszył Estadio Santiago Bernabeu.
Do końca meczu Los Blancos nie byli w stanie zaatakować i zmienić losów meczu. A Anglicy poszli za ciosem, znakomicie uderzał Joao Cancelo, ale jeszcze lepiej odbił piłkę Thibaut Courtois. Tak samo jak po chwili, gdy gola mógł zdobyć Jack Grealish. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na ekipie MC bardzo szybko, dokładnie w 90. minucie meczu Karim Benzema zgrał z lewej strony piłkę przed bramkę do Rodrygo, a ten z bliska wpakował ją do bramki MC. Ederson był bez szans.
Pozostało sześć minut do końca meczu. Dokładnie tyle nadziei mieli na uratowanie meczu piłkarze Królewskich, którzy do dogrywki potrzebowali jeszcze jednego trafienia. Trybuny wrzały, kibice oglądali mecz na stojąco, aż uradował ich 21-letni Rodrygo, który trafił po raz drugi w odstępie niespełna trzech minut. Tym razem wrzucił piłkę z prawej flanki Daniel Carvajal, a Brazylijczyk wyskoczył kapitalnie do piłki i wpakował ją do bramki Anglików. Ederson nie zareagował, Josep Guardiola był po prostu w szoku.
Real Madryt znów wrócił z zaświatów, jak w rywalizacji z Paris Saint-Germain i Chelsea Londyn i walczył o finał LM. Manchester dał się zaskoczyć, czekając na końcowy gwizdek i awans. A sędzia Daniele Orsato zakończył spotkanie i zaprosił obie jedenastki na dodatkowe 30 minut tej pasjonującej rywalizacji. Dogrywkę od groźnego strzału rozpoczął Karim Benzema, ale piłkę złapał tym razem Ederson. Choć nie bez problemów, to jednak skutecznie.
Katastrofa dla mistrzów Anglii nadeszła dokładnie minutę później. Eduardo Camavinga pognał w pole karne rywali, podał do Karima Benzemy, a ten był faulowany przez Rubena Diasa i sędzia od razu wskazał na "wapno". Francuski as Los Blancos podszedł do piłki, uderzył fantastycznie i dał drużynie prowadzenie 3:1. Spełnił się sen kibiców Realu Madryt, który znów wrócił do gry o awans i finał rozgrywek. Teraz to Manchester City musiał atakować i za wszelką cenę wyrównać stan rywalizacji w półfinale.
Ruszyli do ofensywy piłkarze Josepa Guardioli, za co niemal zapłacili najwyższą cenę. Jak pokazały powtórki, po kontrze miejscowych piłkę we własnym polu karnym zagrał ręką Joao Cancelo, Królewskim należał się rzut karny, ale sędzia Daniele Orsato i ekipa VAR kompletnie przegapiła tę sytuację. Wielka kontrowersja mogła zamienić się w gola dla gości, bo Joao Cancelo chwilę później wrzucił piłkę przed bramkę rywali, a tam blisko szczęścia był Fernandinho.
Do końca najbardziej niesamowitej rywalizacji półfinałowej w historii LM został kwadrans. Anglicy dramatycznie atakowali, Hiszpanie czekali na okazję do zadania decydującego ciosu. Uderzała bezradność Obywateli, zszokowana mina Josepa Guardioli i niezwykła wola walki Królewskich, którzy byli już jedną nogą za burtą rozgrywek. Po raz trzeci dokonali jednak niebywałej sztuki, wrócili z piłkarskich zaświatów i zagrają w finale Ligi Mistrzów.
28 maja na Stade de France w Saint-Denis pod Paryżem Real Madryt stawi w finale Champions League czoła Liverpool FC, czeka nas zatem powtórka finału z 2018 roku i kapitalnej rywalizacji The Reds z Królewskimi. Dla trenera Carlo Ancelottiego to piąty finał w karierze, nikt nie ma na koncie więcej. Dla Juergena Kloppa wyborna okazja, by wziąć rewanż za tamtą pamiętną porażkę (1:3) na Stadionie Olimpijskim w Kijowie.
Real Madryt - Manchester City 3:1 (0:0, 2:1), po dogrywce