Ściskany, w brokacie i we wzwodzie. Fotografka zdradza, dlaczego penisy przejęły jej zawodowy świat
Alicja Cembrowska
14 maja 2022, 18:40·12 minut czytania
Publikacja artykułu: 14 maja 2022, 18:40
Penis w fikuśnym krawaciku i w kwiatkach. Penis ściskany lub z czułością chowany w dłoni. Zapytałam Kasię Poniedzielską, fotografkę aktów, co takiego modelom dają rozbierane sesje, że decyduje się na nie coraz więcej mężczyzn.
"Miałam wtedy pełno obaw, bo była to dla mnie zupełna nowość. Poczułam jednak, że czuję się w tym dobrze i że wychodzi mi to całkiem nieźle. Poza tym zawsze lepiej współpracowało mi się z mężczyznami niż kobietami" – mówi fotografka, wspominając swoją pierwszą nagą sesję z mężczyzną.
Jej portfolio wzbudza ambiwalentne odczucia. Kogoś rozgrzeje, kogoś zniesmaczy. Dla jednych będzie inspirujące i ciekawe, dla innych na pograniczu dobrego smaku. Bo ilu z nas na co dzień (lub w ogóle) skupia się na detalach ciała? Nad jego wydzielinami, zapachami, porami, fałdkami? Kasia Poniedzielska namawia: "Daj się ponieść chwili". I tłumaczy, że jej zdjęcia łączą odwagę i subtelność, a ona dodaje animuszu i przełamuje tabu.
Tak powstała galeria, w której oglądamy mężczyzn w wydaniu do tej pory nieznanym, a już na pewno niepopularnym, nieopatrzonym. Patrzymy na mężczyzn na plaży i w trawie, zamyślonych, ale i rozbawionych, zalotnych i wyluzowanych. Zawsze nagich, ale nie zawsze pokazujących wszystko.
Zapytałam Kasię Poniedzielską, jak mężczyźni radzą sobie przed obiektywem, czy chętnie ściągają majtki, a może onieśmieleni zakrywają się i kokietują.
Katarzyna Poniedzielska: ... bo są nieruchome i łatwiej zrobić ostre zdjęcia (śmiech). A tak szczerze, to dla mnie fascynujące. To nisza, w świecie owładniętym kobiecą nagością i erotyką. Zresztą, zawsze lubiłam robić coś pod prąd.
Trochę nie wiem, od czego zacząć, bo weszłam na twoją stronę, a tam wszędzie męskie przyrodzenia. Nie zawstydziłam się, raczej zaskoczyłam, bo męska nagość, i to w takim wdaniu, jest jakoś mniej oswojona niż kobieca. Dlaczego zdecydowałaś się rozbierać facetów?
To właśnie chęć zrobienia czegoś pod prąd. Kiedy zaczynałam, a było to 5 lat temu, akt męski był w ogóle w powijakach. Oczywiście sam początek mojej fotograficznej drogi to portrety. Myślałam wtedy, żeby się wybić w tej dziedzinie, ale jako młoda fotografka wykonałam pierwszą sesję aktu męskiego. I wiesz co?
Miałam wtedy pełno obaw, bo była to dla mnie zupełna nowość. Poczułam jednak, że czuję się w tym dobrze i że wychodzi mi to całkiem nieźle. Poza tym zawsze lepiej współpracowało mi się z mężczyznami niż kobietami. Nawet jak kiedyś pracowałam na etacie, to i tak wolałam towarzystwo mężczyzn niż kobiet. Lubię konkrety.
Był wstyd? Nie krępowało cię, że obcy człowiek się przed tobą rozbiera?
Wiesz co? Samego wstydu nie czułam. Może inaczej – od samego początku narzuciłam sobie, że do sesji będę podchodziła profesjonalnie. To znaczy, będę się skupiała na tym, aby wykonać jak najlepsze zdjęcia i odłączyć inne emocje. Poza tym skupiam się na tym, co robię, do tego stopnia, że podczas sesji jestem w swojego rodzaju transie, nie w głowie mi takie emocje jak wstyd.
Wróćmy trochę do tego "oswojenia z nagością". Ciało kobiece jest seksualizowane od wieków, nie ma roku bez afery o goły sutek matki karmiącej, a do tego cały kontekst pornografii, a nawet tak niby błahej sprawy, jak pokazywanie penisów w filmach – to właściwie dopiero od niedawna się zmienia. A ty postanowiłaś postawić przed obiektywem faceta i...? Nie czułaś, że teraz to ty seksualizujesz?
Nie boję się tego i na każdym kroku podkreślam, że promuję akt męski. Namawiam wręcz do tego, aby mężczyźni nie bali się swoich ciał i chętniej je pokazywali na zdjęciach. Stoję niejako po stronie mężczyzn i mówię: "Hej! Wy też możecie mieć piękne i erotyczne zdjęcia. Nie tylko kobiece ciała się do tego nadają". To moja misja, którą kieruję się w swojej fotografii.
Ilu facetów w miesiącu pisze do ciebie i jest realnie zainteresowanych sesją?
Różnie, ale przeważnie kilku dziennie. Wiesz, pierwszy krok też jest trudny, ale dopiero po napisaniu przychodzą wątpliwości. Oczywiście przekonuję, że to nie jest nic zabronionego, ale lata pokazywania kobiecych ciał i duszenia męskiej nagości dają o sobie znać. Dlatego staram się z tym jeszcze bardziej walczyć, robiąc projekty takie jak Grupowy Akt Męski.
Generalnie na brak sesji nie narzekam, ale też nie wykonuję ich masowo. Liczy się dla mnie przede wszystkim indywidualne podejście. Sama sesja to jedno, ale ważna jest też rozmowa, komunikacja i otwartość. O te rzeczy bardzo dbam. Śmieję się czasem, że jestem nie tylko fotografką, ale powiedzmy taką panią psycholog od rozmów z mężczyznami i przełamywania ich kompleksów.
Do kompleksów jeszcze dojdziemy. Zdarza się, że panowie doszukują się w twojej ofercie drugiego dna i traktują ją jako szansa na przygodę seksualną?
Kiedyś częściej, dzisiaj już rzadziej. Niestety, mimo podkreślania na każdym kroku, że oferuję zdjęcia, a nie jakiekolwiek inne usługi, to zdarzają się takie pytania. Czy się o to obrażam albo wściekam? Nie. Tłumaczę wtedy, że to jak wizyta u lekarza – to, że my mamy się rozebrać, nie znaczy przecież, że lekarz też się rozbierze, żeby było nam raźniej. Albo przy badaniu nie zaoferuje czegoś ekstra poza usługami.
Dobra, to wyobraźmy sobie, że jakiś przypadkowy Krzysiek pisze, że chciałby kupić u ciebie sesję. Umawiacie termin. Co dalej? Solarium, depilacja, siłownia? Są jakieś wytyczne?
Przede wszystkim nie narzucam niczego. To znaczy, jeśli komuś wygodniej i będzie lepiej czuł się wydepilowany i po solarium, to jasne – nie widzę przeciwwskazań. Jeśli komuś wygodniej "z zarostem" i w bladej cerze po okresie zimowym – to też jest jak najbardziej ok! Wszystko sprowadza się do jednego: samopoczucia podczas sesji.
Nie namawiam, nie mam specjalnych wymagań. No może oprócz jednego. Proszę o niezakładanie obcisłej bielizny w dniu sesji, ponieważ podczas obróbki muszę korygować dodatkowo ślady po niej.
Podstawą jest jednak dobre samopoczucie. Chcę, żeby klienci czuli się przy mnie jak najswobodniej. Dużo rozmawiam przed i w trakcie sesji. Nieodłącznym elementem każdego spotkania jest kawa – to przy niej omawiamy wszystko. Dopytuję, tworzę obraz całej sesji w swojej głowie. Dopasowuję wszystko indywidualnie. Jak już wspominałam, to nie tylko zdjęcia, ale swojego rodzaju metamorfoza, którą każdy klient przeżywa podczas sesji ze mną.
Naprawdę – bez całej tej otoczki, bez budowania zaufania nie mogłabym robić tak odważnych zdjęć. Każdy jest inny. Niektórzy od razu rozbiorą się do pełnej nagości, inni potrzebują czasu na oswojenie się z obiektywem i z moją obecnością. Ja to indywidualne podejście gwarantuję w pakiecie razem ze zdjęciami.
Zdarzyło się, że przyszło co do czego, a mężczyzna jednak się wycofał?
Szczerze mówiąc – nie. Zazwyczaj nawet działało to w drugą stronę: osoby, które chciały sesje soft, czyli akty zakryte, stwierdzały w trakcie, że jednak pójdą krok dalej. Poza tym, jeśli nawet taka sytuacja by się zdarzyła, to ja do niczego nie przymuszam. Możemy zrobić wtedy piękne, sensualne zdjęcia. Niekoniecznie wszystko od razu. Na niektóre rzeczy potrzeba czasu.
Mogłabyś na podstawie dotychczasowych współprac określić typ faceta, który decyduje się rozebrać przed fotografką czy raczej jest to totalny misz-masz?
Zdecydowanie totalny misz-masz. Naprawdę! Poza tym, nawet gdybym chciała określić jakiś typ mężczyzny, to kłóciłoby się to z moją polityką, czyli przede wszystkim anonimowość. Wiem, że przecież nie wymieniamy nazwisk, ale mimo wszystko bardzo cenię prywatność moich klientów.
Mam trochę stereotypowe doświadczenia. Wiesz, faceci ochoczo paradujący nago po mieszkaniu, zero problemu z większym brzuszkiem czy kompleksami, które sprawiają, że wstydzisz się rozebrać. Ty masz penie ciekawsze spostrzeżenia, więc zdradź mi, jak to jest ze śmiałością panów i ich relacją z ciałem? Krępują się na sesji, zakrywają ciało, chichoczą? Jeżeli się stresują – to czym?
Wiesz co? Może wynika to właśnie z mojego podejścia do sesji, ale właśnie nie mam takich doświadczeń, że panowie jakoś bardzo się krępują. Kiedy widzą, że ja podchodzę naprawdę profesjonalnie do sesji, a nie patrzę na penisa jak na rakietę tenisową, to paradoksalnie stają się bardziej odważni.
Czują, że mogą być swobodni jak we wspomnianym przez ciebie mieszkaniu i kilka dodatkowych kilogramów im nie przeszkadza. To właśnie moja rola, aby zapewnić komfort i to, że na zdjęciach ich ciała będą wyglądały świetnie.
Wiem, że wiele kobiet decyduje się na nagą sesją, żeby pokonać kompleksy, zaakceptować siebie. U mężczyzn zdarza się podobna argumentacja? Walka z lękami, zwiększenie pewności siebie?
Jasne, jak najbardziej! Nie różnimy się tak bardzo. Wałeczki, brzuszki... To wszystko dotyka każdego z nas. Kto nie ma chwili słabości? Panowie chcą też przełamać lęk, który spowodowany jest tym, że nie wyglądają jak ludzie, którzy ćwiczą po 8 godzin dziennie na siłowni. Stres, natłok obowiązków – to wszystko siedzi w głowie. Taka sesja uwalnia od zadręczania się takimi myślami.
Mówisz, że "nie różnimy się tak bardzo", ale chyba sesją z mężczyzną to coś innego niż z kobietą?
Zacznę może od tego, co już napisałam wcześniej – zawsze łatwiej było dogadać mi się z mężczyznami. Miałam tak od lat szkolnych, przez pracę na etacie i teraz – w Animuszowo. To nie znaczy, że nie wykonuję sesji kobiecych, ale moje usługi bardziej są skierowane do panów i par niż kobiet. Nie oznacza też to, że jakoś stronię od sesji kobiecych. Po prostu wykonuję ich mniej.
Dobra, to jesteśmy w tym punkcie, że jest kobieta i mężczyzna. Robisz też sesje par, no ale nie są to takie sesje na Instagrama...
Chyba że jest jakiś inny Instagram. Sama mam problem z postami, bo są regularnie usuwane, nawet te z nałożonymi filtrami albo zakryte. Irytuje mnie to, bo pokazuję coś zupełnie innego niż roznegliżowane influlencerki, a one jakoś nie są banowane... W każdym razie wiem, że moje zdjęcia średnio nadają się na to medium. Są bardzo pikantne, czasem bezpośrednie, rozpalające wyobraźnię.
W twojej galerii są nie tylko przytulaśne fotografie, seksi bielizna i komunikat "hej, zaraz to zrobimy". Ty jesteś tam, gdy oni to robią. Idziesz tam, gdzie inni się wycofują i na wysmakowanych zdjęciach pokazujesz penetrację. Dlaczego pary decydują się na sesje, które pokazują ich w tak intymnych momentach?
To bardzo proste – seks jest nieodłącznym elementem naszego życia. To miłość, chemia, spojrzenia, zaangażowanie, fizyczność, a zarazem więź psychiczna. Nie ma nic piękniejszego niż dwójka kochających się osób.
Poza tym, sam seks jest piękny. Splecione ciała wyglądają obłędnie na zdjęciach, emocje biją z każdego ujęcia. Pary chcą uwiecznić to, co nieuchronnie będzie przemijało z czasem i wiekiem. Chcą wracać do tych chwil wspomnieniami, chłonąć je, przeżywać jeszcze raz, pamiętać. To jest cały urok wykonywania takich sesji. Nie chodzi tylko o zdjęcia. Chodzi o to, co z nimi się później dzieje.
Mam klientów, którzy zamówili ode mnie obrazy w ramach ze swojej sesji i powiesili je w sypialni. W miejscu, w którym mogą wejść znajomi albo dzieci. Czy jest się czego wstydzić, skoro to element życia? Według mnie nie. Czy warto mówić i pokazywać to, że ludzie się kochają, że są ze sobą szczęśliwi? Oczywiście, że tak!
Zdarza się, że to próba ratowania związku?
Nie zdarzyła mi się jeszcze taka sytuacja i powiem ci dlaczego. Na takiej sesji również potrzebna jest otwartość. Rozmawiam z ludźmi o wszystkim, podczas kiedy oni są nadzy. O pogodzie, o sytuacji w kraju, na świecie, o ich pracy. To naturalne. Podczas zdjęć widać też chemię i taki "luz" w związku. Znajomość samych siebie.
Wydaje mi się, że osoby chcące ratować swój związek raczej nie byłby skłonne do takiego otwarcia przed obcą osobą i pokazywania prawdziwych emocji. To raczej propozycja dla związków, które mają już swój staż, w których partnerzy czują się ze sobą dobrze ze sobą i jest między nimi silne uczucie.
Niektórzy fotografowie zastrzegają, że na sesji nie może dojść do stosunku. Na sesji u ciebie – może. Gdzie według ciebie przebiega granica między sztuką a pornografią? A może nie ma jej w ogóle?
To dość zabawne, bo ostatnio zastanawiałam się nad tym zagadnieniem i tak sobie pomyślałam: wszystko jest sztuką, jeśli ktoś to tak nazwie, prawda? Spójrzmy na sztukę nowoczesną. Dla niektórych będą to bohomazy, które mogły wykonać dzieci w przedszkolu, dla innych będzie to głębokie, pełne emocji i sztuką przez duże S.
Tak samo sprawa się ma z filmami pornograficznymi czy też zdjęciami. Jak ocenić czy jest to sztuka, czy nie? To dość subiektywne. Tak samo było z mistrzem fotografii, którego prace chłonę jak gąbka – Robertem Mapplethorpe'em. Jego fotografie były kontrowersyjne na tamte czasy, u jednych wzbudzały obrzydzenie, u innych zachwyt. Wszystko zmienia się z czasem i punktem widzenia. Poza tym sztuka jest bardzo subiektywna.
Dla wielu osób twoje zdjęcia też mogą być bardzo kontrowersyjne. Miałaś kiedyś sytuację, że podczas pracy poczułaś się skrępowana, musiałaś powiedzieć "stop"?
Na szczęście nie. Nie wiem zresztą, co musiałoby się stać. Oczywiście, jeśli ktoś byłby bardzo nachalny wobec mnie i cały czas proponował jakieś niemoralne usługi, to powiedziałabym "stop" bez wahania. Takiej sytuacji jednak nie było mimo wykonania naprawdę wielu sesji.
Twoi klienci dostają pakiecik swoich zdjęć i nowe doświadczenie...
Nie tylko! Doświadczają też przemiany, której namacalnym dowodem są fotografie z sesji.
A co tobie, jako fotografce daje studiowanie swoim aparatem ciał obcych ludzi?
Dla mnie najlepszym, co mogę dostać, jest uśmiech, liczne podziękowania za to, że klienci czuli się wyjątkowo. To druga, ważniejsza część wypłaty. Poza tym mam ogromną satysfakcję z tego, że idę ze swoją misją dalej i rozwijam jeszcze bardziej działalność fotograficzną, która skupia się wokół mężczyzn i par.