
Sąd zdecydował w sprawie "karuzeli VAT-owskiej". Marcelina Zawadzka usłyszała wyrok
W środę (11 maja) Sąd Okręgowy w Kaliszu wydał wyrok w głośnej sprawie tzw. "karuzeli VAT-owskiej". Była w nią uwikłana także Marcelina Zawadzka. Modelce postawiono trzy zarzuty. Przyznała się do dwóch. Musi teraz zwrócić Skarbowi Państwa 60 tys. zł.

Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Jako jedyna nie usłyszała zarzutu udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Zarzucono jej natomiast "oszustwa skarbowe, fałszerstwo faktur i pranie brudnych pieniędzy", o czym mówiła sędzia Edyta Janiszewska. Zawadzka przyznała się do pierwszych dwóch zarzutów.
Za to groziło jej nawet do 8 lat więzienia. Sąd w Kaliszu wymierzył jej karę grzywny w wysokości 60 tys. zł. Celebrytki nie było na ogłoszeniu wyroku (11 maja). Z jej social mediów możemy się dowiedzieć bowiem, że razem ze swoim partnerem Maxem przebywa obecnie w Dubaju.
Ich zdaniem materiał zgromadzony przez śledczych potwierdza, że nie dokonała świadomie jakichkolwiek czynności, które byłyby sprzeczne z prawem. "Wręcz przeciwnie padła ofiarą nieuczciwego kontrahenta, który nie dotrzymał umówionych warunków transakcji, a następnie nierzetelnych działań biura księgowego, które wcześniej tego kontrahenta poleciło, a następnie doprowadziło do nieprawidłowości w rozliczeniach z Urzędem Skarbowym" – dodali.
Prawnicy zapowiedzieli, że będą się odwoływać od tego wyroku. "Nawet pomimo symbolicznego wymiaru kary, (wyrok - przyp. red.) pozostaje dla pani Marceliny Zawadzkiej niezwykle krzywdzący" – podkreślili.
Przypomnijmy, że Marcelina Zawadzka dwa lata temu w rozmowie z naTemat powiedziała, że czuje się podwójnie oszukana. – Najpierw straciłam pieniądze na transakcji z nieuczciwym kontrahentem, który miał sprzedać mi produkty modowe, a nigdy tego nie zrobił, chociaż pieniądze otrzymał. Potem dowiedziałam się, że obsługujące mnie biurko księgowe, dokumenty tejże feralnej transakcji, w sposób jak się okazało nieuprawniony, uwzględniło w księgach rachunkowych i deklaracjach podatkowych, czego ponoć robić nie wolno – tłumaczyła.
Śledczy ustalili, że w sprawie tzw. "karuzeli VAT-owskiej" udział brało kilkadziesiąt firm z Polski, Niemiec, Litwy, Czech i Ukrainy. Członkowie grupy przestępczej mieli wytwarzać i przesyłać drogą elektroniczną fikcyjne faktury VAT, żeby tworzyć historię komunikacji elektronicznej między podmiotami gospodarczymi zaangażowanymi w nielegalny proceder.
Założone przez nich fikcyjne firmy nie zatrudniały pracowników, nie miały odpowiedniego zaplecza logistycznego w postaci magazynów, środków transportu, a ich siedziby były tymczasowe lub mieściły się w wirtualnych biurach.
Pozostali oskarżeni w tej sprawie usłyszeli wyroki od 15 miesięcy do 8 lat więzienia, przepadek mienia do 100 tys. zł i kary grzywny sięgające 80 tys. zł. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że kary nie różnią się od zawnioskowanych przez prokuraturę. Wyrok nie jest prawomocny.
Swój pierwszy program (o modzie) poprowadziła dla telewizji Fox. Pojawiła się też w formacie na TVN Turbo (motoryzacja jest zresztą jej wielką pasją). W 2015 roku zaczęła pracę w Telewizji Polskiej, gdzie można było ją oglądać między innymi w "Pytaniu na śniadanie" czy "The Voice of Poland".
Dwa lata później zgarnęła nawet Telekamerę dla "nadziei telewizji". Jej kariera telewizyjna posypała się po oskarżeniach w sprawie oszustw podatkowych. Po tym zniknęła z mediów, aż do 2021 roku, gdy powróciła w roli prowadzącej program "Farma" w telewizji Polsat.
Reklama.