– Będę próbował skomentować wszystkie utwory, które pojawią się w finale Eurowizji – zapowiedział Artur Orzech. Dziennikarz tym razem zrobi to za pośrednictwem swojego Instagrama. W najnowszym filmie opublikowanym w sieci wbił też szpilę swojemu następcy w Telewizji Polskiej, Markowi Sierockiemu.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Artur Orzech przez blisko 30 lat komentował Konkurs Piosenki Eurowizji na antenie TVP
To zmieniło się jednak w 2021 roku, gdy dziennikarz zakończył współpracę z publicznym nadawcą
Orzech znalazł sposób, by być ze swoimi fanami podczas tego muzycznego wydarzenia. Swój komentarz do finału Eurowizji 2022 będzie na bieżąco publikował na swoim InstaStory
Prezenter w najnowszym filmie na YouTube zakpił z obecnego komentatora Telewizji Polskiej. Oberwało się Markowi Sierockiemu
Orzech pożegnał się z TVP. Teraz będzie relacjonował Eurowizję na swoim Instagramie
W 2021 roku Artur Orzech po raz pierwszy od 1992 roku nie prowadził w telewizji publicznej Konkursu Piosenki Eurowizji. Kilka miesięcy przed wydarzeniem został dyscyplinarnie zwolniony po tym, jak nie stawił się na nagraniu jednego z odcinków "Szansy na sukces".
Legendarnego dziennikarza muzycznego zastąpił Marek Sierocki, który wraz z Aleksandrem Sikorą został też komentatorem Eurowizji. Orzech ostatecznie nie opuścił jednak swoich słuchaczy. Rok temu finał Eurowizji w Rotterdamie relacjonował na swoim kanale na YouTubie.
– W zeszłym roku bawiliśmy się na YouTubie i to była harcerska robota – przyznał w najnowszym nagraniu Orzech. Przypomniał, że wówczas wystąpiły problemy techniczne, przez co komentarz dziennikarza było słychać czasem nawet z czterominutowym opóźnieniem. – W testach przed moją transmisją opóźnienie związane z komentarzem youtubowym wynosiło od 7 do 12 sekund. Ale gdy dołączyło w sumie 130 tys. osób, to padły serwery – opisywał.
Objaśnił też, że nie mógł podkładać głosu pod obraz przekazywany przez oficjalny kanał youtubowy Eurowizji, bo nie dostał zgody na jego wykorzystanie.
– I słusznie. Bez zgody firmy fonograficznej czy twórców danego utworu nie wolno wykorzystywać tych dźwięków, więc nie mogłem tego zrobić, nie narażając się na tzw. ban mojego kanału. Jeśli trzykrotnie użyłbym nawet krótkich fragmentów, YouTube ma prawo zablokować na całe życie mój oficjalny kanał – dodał.
W związku z tym Orzech zdecydował, że w tym roku swoją relację będzie publikował na InstaStory. – To coś podobnego do relacji na Facebooku, którą można szybko opublikować i może ona trwać do dwóch minut, czyli akurat tyle, ile mi potrzeba, aby wypowiedzieć się między jednym a drugim utworem – wyjaśnił.
Orzech zwrócił się do Sierockiego. Miał pewną uwagę
W filmie zatytułowanym "Eurowizja 2022" Orzech odniósł się też do słów Marka Sierockiego z pierwszego półfinału 66. Konkursu Piosenki Eurowizji transmitowanego w Telewizji Polskiej.
– I jeszcze uwaga do pana Marka. W pierwszym półfinale Chorwatka wystąpiła z gitarą. Pan Marek pozwolił sobie powiedzieć, że ta gitara ma na imię Martin, bo wszystkie dziewczyny nazywają swoje gitary imieniem swoich facetów. Martin to jest topowa marka producenta gitar akustycznych. Te gitary potrafią kosztować nawet do 50 tys. zł. Także panie Marku trzeba wiedzieć... – powiedział.