Marian Banaś nie przedstawił dowodów na to, by był inwigilowany Pegasusem – ustaliła nieoficjalnie "Rzeczpospolita". Jak twierdzi gazeta, właśnie dlatego prezes NIK, choć to zapowiadał, mimo upływu trzech miesięcy wciąż nie podał do publicznej wiadomości ustaleń kanadyjskiej firmy Citizen Lab, która zajmowała się sprawą.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń "Rzeczpospolitej", nie ma dowodów na to, by Marian Banaś był inwigilowany Pegasusem
Rzekoma afera z "bezprecedensowym" atakiem hakerskim na telefony NIK kończy się blamażem ich autorów – podaje gazeta
7 lutego na konferencji w NIK ujawniono, że od marca 2020 do stycznia 2022 roku doszło do 6 tysięcy prób ataków hakerskich, a zainfekowanych miało zostać ponad 500 urządzeń
"RZ": Nie ma dowodów, że Marian Banaś był inwigilowany
"Citizen Lab nie potwierdził ataku na urządzenia prezesa NIK Mariana Banasia i jego syna Jakuba, będącego społecznym doradcą" – ustaliła nieoficjalnie "Rzeczpospolita". Dodano, że "rzekome tysiące ataków hakerskich było efektem błędów w analizie".
Zdaniem gazety to dlatego w tej sprawie zapanowała cisza, a prezes NIK, choć to zapowiadał, do dziś nie podał publicznie wyników ustaleń kanadyjskiej firmy.
Jak informowało w lutym RMF FM, ataki miały się pojawić po zapowiedzi zweryfikowania wyborów kopertowych oraz w trakcie prac nad raportem pokontrolnym w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Przypomnijmy, że to właśnie z tego Funduszu rząd miał opłacić zakup oprogramowania szpiegowskiego Pegasus.
"Na konferencji powtórzono nieprawdziwe tezy"
Wcześniej Marian Banaś przekonywał, że on sam również mógł paść ofiarą inwigilacji. Składając zeznania przed senacką komisją, powiedział o tajemniczych kablach, które odkrył we własnym mieszkaniu.
– Służby Krajowej Administracji Skarbowej zauważyły tam kable, które mogły służyć do podsłuchiwania mojego mieszkania. W 2018 roku podjęto próbę włamania się do mojego prywatnego telefonu – mówił.
Rzecznik Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn stanowczo zdementował te doniesienia. I oskarżył prezesa NIK o "próbę rozpętania politycznej histerii".
Na lutowej konferencji w NIK padła jednak zapowiedź, że trzy urządzenia osób z najbliższego otoczenia prezesa Banasia, w tym jego syna, zostaną oddane do zbadania Citizen Lab, które dysponuje oprogramowaniem wykrywającym Pegasusa. Dodajmy, że ta firma odkryła też ślady systemu w telefonie m.in. senatora KO Krzysztofa Brejzy i prokurator Ewy Wrzosek.
Jak twierdzi "Rzeczpospolita", już wtedy Banaś miał świadomość, że Citizen Lab nie znalazł śladów szpiegowania telefonów jego i jego syna Pegasusem. "Mimo to konferencja się odbyła i powtórzono na niej nieprawdziwe tezy" – podkreśla dziennik.
I dodaje, że organizacja konferencji na temat masowej inwigilacji NIK miała zablokować głosowanie w Sejmie wniosku o uchylenie Marianowi Banasiowi immunitetu. Gazeta zauważa ponadto, że Banaś nie zgłosił rzekomego ataku do zespołu CSiRT GOV, choć miał taki obowiązek.