Lepiej mieć za przywódcę satrapę, żyć w państwie policyjnym, niż być rządzonym przez geja? Do takich wniosków dochodzą zdaje się zachwycający się komentarzem, którym Aleksandr Łukaszenka skwitował zarzuty Zachodu stawiane przez szefa niemieckiego MSZ Guido Westerwellego. - Lepiej być dyktatorem, niż gejem - uciął krótko białoruski tyran. "Pojechał szwaba", "Brawo Prezydent Łukaszenka!" - zachwycają się Polacy.
Nie jest nowością, że od lat na liście wrogów polskiej prawicy jest stałe miejsce dla Niemców i dla gejów. Do niedawna wydawało się także, że podobnie, jak większość Polaków, zaciekle przeciwni są również białoruskiej dyktaturze. Wszakże walka o wolność na Białorusi to jeden z elementów spuścizny, którą zostawił po sobie tragicznie zmarły prezydent Lech Kaczyński. Gdy jednak prawicowcom przyszło wybierać między Niemcem i gejem a białoruskim heteroseksualnym dyktatorem, bez wahania zapomnieli o wszelkich przywarach tego drugiego.
W niedzielę Aleksandr Łukaszenka zabłysnął bowiem w ich oczach, dając popis specyficznie pojmowanego przywiązania do konserwatywnych wartości. Odpowiadając na krytykę wojny dyplomatycznej, którą wypowiedział Polsce i całej Unii Europejskiej, dyktator odniósł się do słów ministrów spraw zagranicznych Polski i Niemiec - Radosława Sikorskiego i Guido Westerwellego. - A co do tego drugiego, który krzyczał o dyktaturze... Słysząc to pomyślałem sobie: lepiej być dyktatorem niż gejem - stwierdził Łukaszenka.
Nie jest bowiem żadną tajemnicą, że szef niemieckiej dyplomacji jest homoseksualistą. Nigdy tego nie ukrywał, często wraz ze swoim wieloletnim partnerem, znanym biznesmenem Michaelem Mronzem pokazują się przy okazji oficjalnych okazji.
Tym, którym takie rzeczy nie mieszą się w głowie nie mogli zatem nie przyznać białoruskiemu przywódcy racji. "Brawo Prezydent Łukaszenka! Teraz to wschód jest obrońcą normalności. Ludzie chcą być rządzeni przez facetów z jajami dlatego wygrywa Putin i Łukaszenka" - czytamy na jednym z najpopularniejszych forów prawicowych Rebelya.pl. "Pojechał szwaba, nie ma co!", "Brawo!", "Lubię to!" - komentują internauci.
Jak to możliwe, że w kraju, który wkłada tyle sił i środków w walkę o demokratyzację Białorusi, wiele osób jest w stanie poświęcić je i doceniać dyktatora tylko dlatego, że partnerem w tej walce jest dla nas gej?
O komentarz naTemat poprosiliśmy naszego blogera, Jacka Poniedziałka:
- Co ja mogę odpowiedzieć na tak oczywiste bzdury, ręce odpadają - mówi. - Oprócz tego, że są pewne standardy demokratyczne, są też standardy elementarnej kultury, czy tolerancji. Tylko dlaczego właściwie ktoś miałby gejów tolerować. Tolerancja oznacza, że są kimś gorszym. A tu nawet nie chodzi o tolerancję, a o standardy kultury osobistej, kultury w życiu publicznym - ocenia. - Ryba psuje się od głowy, przykład idzie z góry. Ale, że prawica pisze w Polsce takie rzeczy to, mnie nie dziwi - stwierdza aktor.
Jego zdaniem, to kolejny objaw frustracji polskiej prawicy, którą wywołuje wieloletnie pozostawanie jej reprezentantów bez wpływu na władzę. - "Tonący brzydko się chwyta". Gdyby Westerwelle nie był w tak dobrych stosunkach z Sikorskim. Gdyby to Sikorski nie był ministrem spraw zagranicznych, a Tusk nie był premierem, czyli władzy nie sprawowała obecna partia, to prawica Westerwellego by pewnie nawet broniła, a to Łukaszenka byłby wrogiem - ocenia Poniedziałek. Dodając, że w jego opinii, nie chodzi o to, czy Westerwelle jest gejem, tylko o jego dobre relacje z obecną władzą w Warszawie. - To jest tak żałosne, tak niemerytoryczne, głupie. To takie histeryczne chwytanie się wszystkich możliwych haków, jeśli można komuś przyłożyć - stwierdza.
Aktor i bloger zwraca również uwagę, iż w tym kontekście warto również przypomnieć, jak wygląda sytuacja wszelkich mniejszości na Białorusi. - Ja znam gejów z Białorusi. Kilka lat temu znajomy wystąpił ze swoim partnerem w telewizji i powiedział, że jest gejem. I dostali dwadzieścia cztery godziny na opuszczenie Białorusi na zawsze. Podejście do gejów, to jeden z przejawów tego, co się tam dzieje, czyli braku poszanowania dla innych poglądów politycznych, filozofii myślenia, czy religii - opowiada.
- Podejście do Żydów i do gejów jest papierkiem lakmusowym dla kraju. Zawsze tak było, że to pokazywało, czy państwo jest na drodze do wolności, czy do katastrofy - podsumowuje Poniedziałek.