Polska firma miała dostarczyć Ukrainie 200 dronów. Transakcja będzie miała finał w... sądzie
redakcja naTemat
24 maja 2022, 11:17·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 maja 2022, 11:17
Według ustaleń TVN24 dwie polskie firmy miały dostarczyć Ukrainie 206 dronów. Przyjęły zaliczkę, dostarczyły pierwsze sześć, a pozostałe miały dotrzeć do naszego wschodniego sąsiada po 35 dniach. Ostatecznie tak się nie stało, bo strona ukraińska twierdzi, że nie taka była umowa. Sprawa będzie miała finał w sądzie.
Dwie firmy z Polski miały dostarczyć Ukrainie 206 dronów
Przyjęły 1,5 mln euro i miały przekazać sprzęt
Jak podaje TVN24 ostatecznie dostarczyły 6, a pozostałe obiecały przekazać w 35 dni. To zdaniem Ukraińców nie wchodziło w grę, dlatego firmy musiały zwrócić zaliczkę. Niestety nie wszystkie pieniądze wróciły do Ukraińców
Do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga trafiło zawiadomienie w tej sprawie
O sprawie informuje TVN24. Według jego ustaleń na początku marca, czyli kilka dni po wybuchu wojny, Ukraińcy chcieli zakupić drony dla swoich żołnierzy. Transakcją zajął się przedsiębiorca z Kijowa oraz szef kijowskiego stowarzyszenia właścicieli dronów Taras Troiak.
Jak powiedział portalowi najistotniejszy był czas dostawy, a w drugiej kolejności cena. Na zakup dronów Ukraińcy przeznaczyli 1,5 mln euro zebranych na zbiórce charytatywnej dla ukraińskiej armii.
Początkowo strona ukraińska zwróciła się do francuskiego producenta dronów Parrot, a ten odesłał ich do swojego dystrybutora w Polsce, który przekazał Troiakowi namiary na Dariusza M. z polskiej firmy zbrojeniowej.
– Wymieniliśmy maile, wiadomości, w których efekcie miałem zapewnienie, że kupię 206 dronów z dostawą do Ukrainy w dwa tygodnie – powiedział TVN24 Troiak.
Umowa miała wyglądać następująco: M. dostarczy sześć dronów ze swojej firmy, a pozostałe 200 firma Level 11. Troiak przyjechał do Polski na spotkanie z Dariuszem M. i prezentację sprzętu. Zadowolony z pokazu pod koniec miesiąca przelał całą kwotę za drony, a M. wysłał do Ukrainy swoje sześć urządzeń.
Zaskakujący finał sprawy
– Usłyszałem, że pozostałe dwieście trafi za 35 dni kalendarzowych. Dla mnie było to nie do przyjęcia. Poinformowałem, że wypowiadam umowę, zażądałem zwrotu przelanych 1,5 miliona euro – powiedział portalowi Taras Troiak.
Level 11 zwróciło 900 tys. euro w czterech ratach. Do dziś jednak nie zostało zwrócone prawie 530 tys. euro. Sprawę skomentował prezes Level 11, Paweł Krzyżanowski.
"Podkreślam, że wykonanie dostawy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa było możliwe pod warunkiem dostarczenia przez firmę ukraińską kompletu dokumentów wskazanych w ofercie oraz na zasadach przedstawionych w ofercie. Ze strony Level 11 nie było żadnych zaniechań w realizacji oferty" – napisał w mailu do redakcji.
Taras Troiak zaznaczył jednak, że taki sam komplet dokumentów otrzymała firma, która po uzyskaniu ministerialnych zgód dostarczyła Ukrainie sześć dronów.
Ukraińcy przekazali sprawę prokuraturze. W zawiadomieniu powołano się na artykuł 286 par. 1 Kodeksu karnego, który brzmi: "kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Według nieoficjalnych ustaleń TVN24 sprawa trafiła również do szefów Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dariusz M. został dyscyplinarnie zwolniony z pracy.