Prawicowy publicysta poczuł się urażony istnieniem uniwersalnej toalety w liceumDyrektorka szkoły Magdalena Kozera tłumaczy, że inicjatywa wyszła od uczniów, a zgodę wyrazili rodzice– Polska jest państwem praworządnym i na wszelkie niepraworządne działania pozwalać nie będziemy – zapowiada minister CzarnekMaterialnie zmieniło się niewiele. Na drzwiach jednej z toalet w liceum im. Jana III Sobieskiego zawisła kartka z napisem "toaleta". Nie damska, nie męska, po prostu bezprzymiotnikowa – dla wszystkich, którzy potrzebują z niej skorzystać.
Nie ukrywano jednak, że celem jest wyjście naprzeciw potrzebom nastolatków transpłciowych i niebinarnych. Dla nich korzystanie z posegregowanych płciowo łazienek może być nie tylko niekomfortowe, ale i niebezpieczne. Wszak udając się w ustronne miejsce mogą spotkać małych fanów pana ministra, którzy pięściami lub kopniakami wytłumaczą im, kim (nie) powinni być, jak się (nie) ubierać i jakich zaimków (nie) wolno im używać.
Oczywiście jak zwykle wtedy, gdy robi się nawet mały krok w kierunku równych praw osób dyskryminowanych, prawica wpada w histerię. No bo jak to? Kto to słyszał, by nastolatki LGBT mogły tak po prostu pójść do uniwersalnej toalety – bez ryzyka krzywych spojrzeń, wyzwisk, napaści seksualnej czy oklepu (tak, to one są ofiarami)?
Władcy pęcherzy – i jelit – z rządzącej prawicy nie mogą się z tym pogodzić. Nie ich szkoła, nie ich toaleta, nie ich dzieci, ale czują, że tracą grunt pod nogami, więc zgodę rodziców mają w nosie.
Panowie i panie, którzy rozpoczęli wojnę klozetową, przypominają zwolenników segregacji rasowej w USA, którzy dostawali spazmów od samej wizji łazienek, z których może korzystać każdy – bez względu na kolor skóry. Nie czujesz się komfortowo i bezpiecznie ani w damskiej, ani w męskiej toalecie? Masz trzymać ku uciesze Czarnków, Nowak i Woyciechowskich.
– Jestem trans, więc nigdy nie korzystam z toalet w mojej szkole – powiedział niedawno 13–letni Felix w rozmowie z BBC. Do placówki uczęszczał wtedy już 9 miesięcy.
Wyjaśnił powody w prosty sposób.
– Obawiam się, że jeśli pójdę do damskiej toalety, dziewczyny będą pytać, dlaczego jest tu chłopak, a gdy pójdę do męskiej, chłopaki będą pytać, dlaczego jest tu dziewczyna – powiedział brytyjski nastolatek. Felix marzył o tym, co niedawno stało się rzeczywistością w warszawskim liceum – uniwersalnej toalecie, gdzie każdy będzie mile widziany i nikt nie będzie musiał się tłumaczyć.
Czasem wystarczy kartka papieru – jak ta z napisem "toaleta" zawieszona na licealnej łazience – by zwiększyć poszanowanie godności uczennic i uczniów, zmniejszyć poziom stresu, pokazać, że wszyscy są równi na najbardziej podstawowym, ludzkim poziomie. Krótko mówiąc: umożliwić normalne funkcjonowanie.
To naprawdę nie jest fizyka kwantowa – wystarczy odrobina empatii, by to zrozumieć. Zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych jest… no właśnie, podstawową kwestią. Utrudnienia zaś poważnie odbijają się na zdrowiu psychicznym i fizycznym.
Jedną ze strategii uczennic i uczniów, którzy nie mogą skorzystać ze szkolnej łazienki, jest ograniczenie picia i jedzenia do minimum. Jak – będąc osobą regularnie odwodnioną i głodną – można się skupić na nauce?
Jednak tu nie chodzi o brak zrozumienia. To cynizm i podłość, a nie głupota, przemawiają przez klozetowych bojowników rządzącej prawicy. Władcy pęcherzy i jelit, podobnie jak władcy macic, czerpią korzyści polityczne, a może i nawet jakąś chorą satysfakcję z faktu, że utrudnią komuś życie na elementarnym poziomie. Przeczołgają, docisną, upokorzą.
Ty nie pójdziesz do toalety. Ty nie dostaniesz antykoncepcji. Ty musisz donosić niechcianą ciążę, a ty masz pozwać swoich rodziców, jeśli chcesz uzgodnić płeć w dokumentach. Nawet najbardziej nieudaczny polityk może się poczuć jak król w roli dziadka klozetowego.
Te wszystkie fetysze klozetowej prawicy można sprowadzić do trzech słów: wstyd, strach i ból. Oburzenie polityków PiS uniwersalną toaletą to sprzeciw wobec działań młodych, którzy chcą dla siebie czegoś zupełnie innego.
Czytaj także: