Niezniszczalny Real Madryt znów na tronie. Liverpool odbił się od muru w finale LM
Krzysztof Gaweł
28 maja 2022, 23:32·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 maja 2022, 23:32
Real Madryt wygrał po raz czternasty rozgrywki Ligi Mistrzów. Królewscy w Paryżu ograli 1:0 (0:0) Liverpool FC, a jedynego gola zdobył niezawodny Vinicius Junior. Jego zespół tylko raz oddał celny strzał na bramkę The Reds i poradził sobie z ekipą Juergena Kloppa w sposób mistrzowski. Bohaterem meczu został jednak Thibaut Courtois, bramkarz Królewskich wybronił im zwycięstwo i triumf w wielkim finale.
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Piłkarze Liverpool FC iRealu Madrytdługo musieli czekać na rozpoczęcie finału Ligi Mistrzów, ale dokładnie o godzinie 21:37 ruszyli wreszcie do walki o tytuł na Stade de France w Paryżu. Królewscy jeszcze nigdy nie przegrali finału Ligi Mistrzów, The Reds rozgrywali te najbardziej dramatyczne w historii i mieli wielką ochotę wziąć rewanż na mistrzach Hiszpanii za klęskę w Kijowie w 2018 roku. Szykowała się piłkarska uczta, jak to w finale Champions League.
Pierwszy kwadrans to było badanie się z obu stron, a Liverpool ruszył do gry bardzo nieśmiało, choć w środku pola pojawił się od pierwszych minut Thiago Alcantara, który w finale miał przecież nie wystąpić. Anglicy głęboko się cofnęli i czekali na akcje Królewskich, a defensorzy pieczołowicie pilnowali Karima Benzemy, który miał ochotę na kolejnego gola w tej edycji rozgrywek.
I niemal dokładnie po 15 minutach gry ruszyli The Reds. Ładnie na prawo piłkę dostał Jordan Henderson, zgrał do Trenta Alexandra-Arnolda, a ten zaraz znalazł podaniem Mohameda Sahala. Jego lekki strzał odbił Thibaut Courtois, poprawkę Luisa Diaza zablokował Daniel Carvajal, a jeszcze jeden strzał autorstwa Thiago Alcantary wyłapał pewnie bramkarz Królewskich. Kibice zaraz się ożywili, a mecz nabierał rumieńców.
Liverpool atakował, a Los Blancos mieli ogromne problemy w środku pola. Znów uderzał Mohamed Salah, ale bardzo niedokładnie. A w 21. minucie Sadio Mane ograł dwóch rywali pod bramką i posłał płaski strzał. Thibaut Courtois zdołał jeszcze trącić piłkę i zbił ją na słupek, ratując swój zespół przed utratą gola już na samym początku widowiska. Piłkarze Carlo Ancelottiego dali się zepchnąć głęboko na swoją połowę.
Wreszcie w 30. minucie uruchomił Luka Modrić Viniciusa Juniora, ten byłby w stuprocentowej sytuacji, ale podanie przeciął ze spokojem Virgil van Dijk i Brazylijczyk tylko obszedł się smakiem. I zaraz ruszyli pod bramkę Królewskich wicemistrzowie Anglii, kolejny bardzo groźny strzał oddał Mohamed Salah, ale głową skierował piłkę w środek bramki, gdzie był golkiper Realu. W odpowiedzi dryblował Vinicius Junior, aż piłkę w polu karnym wybił mu Jordan Henderson.
Anglik po chwili uderzył soczyście z dystansu na bramkę rywali, ale piłka minęła świątynię Los Blancos. I kiedy wydawało się, że obie jedenastki zejdą na przerwę przy wyniku 0:0, w 43. minucie zagotowało się pod bramką Liverpoolu, a Karim Benzema strzelił gola. Sędzia Clement Turpin poprosił o wsparcie ekipę VAR, ta sprawdzała akcję przez niemal trzy minuty i uznała, że Francuz był na pozycji spalonej. Błąd popełnił Alisson, nie popisała się obrona, ale The Reds mieli mnóstwo szczęścia.
Drugą odsłonę meczu angielska ekipa rozpoczęła od kolejnych ataków, od rajdów Luisa Diaza i poszukiwania miejsca do oddania strzału. Zablokowany został Mohamed Salah, czujnie pracowała defensywa Królewskich, a po kwadransie przewagi The Reds zabójczo skontrowali mistrzowie Hiszpanii. Piłkę na prawo dostał Federico Valverde i próbował uderzyć z ostrego kąta.
Ale zrobił to źle, kompletnie niecelnie. Na tyle jednak dobrze, by zaskoczyć defensywę Liverpoolu i zanotować asystę przy bramce Viniciusa Juniora. Brazylijczyk stał sam w polu karnym rywali, dołożył tylko nogę i dał prowadzenie Los Blancos w finale Champions League. To był pierwszy celny strzał piłkarzy Carlo Ancelottiego w meczu i od razu na wagę prowadzenia. Idealnie w stylu Realu Madrytw tegorocznej LM. The Reds mieli pół godziny, by uratować mecz i rzucili się do ataków.
Bardzo groźnie strzelał Momahed Salah, ale kolejny raz obronił świetnie Thibaut Courtois. Po chwili na boisko desygnowany został Diogo Jota, Juergen Klopp znów musiał odrabiać straty przeciw Realowi Madryti znów dał się zaskoczyć ekipie mistrzów Hiszpanii. Jak w 2018 roku. I znów okazję miał Salah, tym razem z ostrego kąta, ale w 69. minucie po raz kolejny górą był bramkarz Królewskich.
Do końca meczu pozostał już tylko kwadrans, a ataki The Reds stawały się bardzo dramatyczne. I raz po raz Thibaut Courtois ratował skórę swoim kolegom, a zegar tykał bez litości. W 82. minucie Belg zatrzymał instynktownie kapitalne uderzenie Mohameda Salaha, a piłka minimalnie minęła bramkę madrytczyków. To była wyborna okazja, tak samo jak po chwili kontra Realu, którą koszmarnym podaniem zmarnował Karim Benzema.
Do końca meczu The Reds nacierali, ale nie potrafili skonstruować akcji, która dałaby im remis i szansę walki o zwycięstwo w finale. Królewscy wypunktowali Anglików w sposób mistrzowski i znów nie przegrali finału Ligi Mistrzów. Zgodnie z tradycją, można powiedzieć. Real Madryt sięgnął po Puchar Europy po raz czternasty w historii, śrubując swój rekord. A trener Carlo Ancelotti wygrał w finale po raz czwarty, a zagrał w nim już piąty raz. Niebywałe.
Liverpool FC - Real Madryt 0:1 (0:0)
Bramka: Vinicius Junior (59)
Żółta kartka: Fabinho
Sędziował: Clement Turpin (Francja)
Widzów: ok. 81 000
Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold, Ibrahima Konate, Virgil van Dijk, Andy Roberston - Fabinho, Jordan Henderson (77. Naby Keita), Thiago (77. Roberto Firmino) - Mohamed Salah, Sadio Mane, Luis Diaz (65. Diogo Jota)
Real: Thibaut Courtois - Daniel Carvajal, Eder Militao, David Alaba, Ferland Mendy - Toni Kroos, Casemiro, Luka Modrić (90. Dani Ceballos) - Federico Valverde (85. Eduardo Camavinga), Karim Benzema, Vinicius Junior (90. Rodrygo).