Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Defensor reprezentacji Polski Kamil Glik swoją najlepszą akcję meczu z Walią wykonał tuż przed pierwszym gwizdkiem. Obie drużyny wyszły na murawę Tarczyński Areny we Wrocławiu wraz z dziecięcą eskortą, naszemu obrońcy towarzyszła dziewczynka. I gdy drużyny ustawiały się w szeregu przed wysłuchaniem hymnów, dziecko bardzo się przestraszyło.

Nic w tym dziwnego, na stadionie panował tumult, jak to ma miejsce tuż przed meczem. Kibice krzyczą i gwiżdżą, gra głośna muzyka, później wszyscy razem śpiewają hymn. To mogło przerazić dziewczynkę, która w pewnym momencie odsunęła się od piłkarzy i zaczęła płakać. O tym co działo się dalej napisał na Twitterze fotograf Paweł Lipnicki, który "złapał" apratem całą sytuację.

"Wyjątkowa dziewczynka, która wyprowadzała Kamila Glika wystraszyła się ponad 30 000 kibiców... ale wyprowadzała Kamila Glika, nie musiała uciekać. Kamil jesteś wielki jako sportowiec, ale przede wszystkim jako człowiek!" - zrelacjonował fotoreporter, a kolejne zdjęcia potwierdzają jego słowa. W trakcie hymnów piłkarz mocno przytulił i uspokoił Hanię, bo tak ma na imię dziewczynka. Panie Kamilu, to była pana najlepsza akcja w tym meczu!

Dla nas zachowanie defensora, który ma dwójkę dzieci, nie jest zaskoczeniem. W tym miejscu wypada przypomnieć, że w marcu piłkarz postanowił bezpośrednio włączyć się w akcję pomocy dla Ukrainy, która zmaga się z najazdem Rosjan. Filar Biało-Czerwonych kupił specjalnie przystosowany ambulans, którym będzie można przewozić ciężko chore ukraińskie dzieci do polskich szpitali.

"Pomysł mojej żony. spodobał mi się natychmiast. Nie możemy patrzeć na to co się dzieje za wschodnia granicą, jak mogę tak pomogę, nie można patrzeć na cierpienie i strach w oczach tych dzieci" – napisał wówczas na Facebooku defensor polskiej kadry i Benevento Calcio.

Ten wspaniały gest szybko obiegł media, ale piłkarz nie chciał komentować szeroko sytuacji, zajął się po prostu niesieniem pomocy. Z takim obrońcą i takim wicekapitanem o polską kadrę możemy być spokojni, prawda?