nt_logo

Wielu chorych na SM normalnie żyje i pracuje. Nie każdy z taką diagnozą musi jeździć na wózku

Anna Kaczmarek

04 czerwca 2022, 10:36 · 4 minuty czytania
Stwardnienie rozsiane wielu kojarzy się z młodymi ludźmi jeżdżącymi na wózkach inwalidzkich. Na szczęście to już błędne skojarzenie, bo dzięki nowoczesnym lekom wielu chorych na SM nie doświadcza niepełnosprawności. W podcaście Zdrowie bez cezury prof. Konrad Rejdak mówi, że w leczeniu SM dokonała się niezwykła rewolucja.


Wielu chorych na SM normalnie żyje i pracuje. Nie każdy z taką diagnozą musi jeździć na wózku

Anna Kaczmarek
04 czerwca 2022, 10:36 • 1 minuta czytania
Stwardnienie rozsiane wielu kojarzy się z młodymi ludźmi jeżdżącymi na wózkach inwalidzkich. Na szczęście to już błędne skojarzenie, bo dzięki nowoczesnym lekom wielu chorych na SM nie doświadcza niepełnosprawności. W podcaście Zdrowie bez cezury prof. Konrad Rejdak mówi, że w leczeniu SM dokonała się niezwykła rewolucja.
Prof. Konrad Rejdak tłumaczy, że dzięki nowym lekom wielu chorych na SM nie musi żyć z niepełnosprawnością. Fot. Screen Zdrowie bez cenzury / NaTemat

– Obserwujemy duże zmiany w zakresie leczenia i bardzo cieszy, że są to zmiany pozytywne. Na przestrzeni kilkunastu, kilkudziesięciu już lat, doszło do niezwykłej rewolucji. Uzyskaliśmy leki, które mogą skutecznie modyfikować, hamować postęp stwardnienia rozsianego. Zmienia się oblicze SM i to jak postrzegamy pacjentów. Przez lata pokutowało przekonanie, że jest to choroba nieuchronnie prowadząca do niepełnosprawności, do poruszania się na wózku inwalidzkim – mówi prof. Rejdak.

I dodaje: – Oczywiście choroba nadal może doprowadzić pacjenta do takiego stanu. Jest to schorzenie bardzo niebezpieczne i czasami nieprzewidywalne. Różne są tory przebiegu tej choroby ale dzięki wprowadzonym lekom możemy u znaczącej większości pacjentów zahamować ten proces chorobowy. 

Jednak trzeba pamiętać, że mimo leczenia choroba nie znika, nadal się tli. Na szczęście możemy już sprawić, że jej objawy kliniczne nie będą widoczne. Nie będziemy widzieć dramatycznie przebiegających rzutów choroby, a tym samym skutki rzutów nie będą odczuwalna przez pacjentów i dzięki temu będą mogli normalnie funkcjonować.

Profesor podkreśla, że teraz czasami już bardzo trudno odróżnić osobę z SM od osób zdrowych i domyśleć się, że choruje.

Organizm atakuje sam siebie

Nasz rozmówca wyjaśnia, że stwardnienie rozsiane jest chorobą autoimmunologiczną. Oznacza to, że nasz układ odpornościowy z jakichś powodów zmienia swoją aktywność i atakuje własne struktury organizmu. Jest cała lista schorzeń autoimmunologicznych, które dotyczą różnych narządów, tkanek. Bardzo dużo takich chorób znamy np. w reumatologii, dermatologii i w neurologii niestety też.

– Nieznany jest dla nas do tej pory czynnik, który pobudza układ immunologiczny, sprawia, że dochodzi do takiej mimikry immunologicznej. Układ odpornościowy niewłaściwie rozpoznaje własne struktury jako obce i dochodzi do stanu zapalenia. To tak w największym uproszczeniu. Nie znamy tu czynnika sprawczego, czyli nie wiemy co uruchamia mechanizm. Znamy za to mechanizm choroby - jak dochodzi do rzutów, co jest uszkadzane i w jaki sposób. Jednak skoro nie znamy bezpośredniej przyczyny choroby, to trudno na tym etapie wiedzy mówić o całkowitym wyleczeniu chorych – podkreśla specjalista.

Skłonność a nie dziedziczenie

SM nie jest chorobą dziedziczną. Jednak możemy mieć do niej skłonność.

– Można mieć predyspozycję genetyczną do SM. Ta choroba może pojawiać się rodzinnie. Jednak ta zależność genetyczną nie jest wysoka. Jest to tylko skłonność. Dlatego absolutnie nie możemy mówić o SM jako o chorobie dziedzicznej.

Zwyczajnie dziedziczymy skłonność ale żeby człowiek zachorował, musi pojawić się dodatkowy czynnik, prawdopodobnie środowiskowy, którego nie znamy. Coraz częściej mówi się o wpływie światła słonecznego i poziomu witaminy D ale też o czynnikach wirusowych, czy związanych z zakażeniem innymi patogenami, które podczas zakażenia mogłyby uruchamiać mechanizm prowadzący do SM. Takich czynników może być też kilka – wyjaśnia prof. Rejdak.

Dodaje, że ma nadzieję, iż uda się wykryć w końcu czynnik inicjujący chorobę. To spowodowałoby, że łatwiej byłoby stworzyć lek, który wyleczy pacjenta chorego na SM.

Pojawia się bez zapowiedzi

Stwardnienie rozsiane pojawia się bez "zapowiedzi” i zaskakuje zwykle młodych ludzi. Często z powodu niespecyficznych objawów SM chodzą od lekarza do lekarza, żeby dowiedzieć się co naprawdę dzieje się z ich organizmem.

– Stwardnienie rozsiane na początku daje bardzo różne objawy, wynikające z lokalizacji ognisk uszkodzenia. Czasami te objawy mogą być bardzo nietypowe. Jednak są też takie klasyczne, o których warto pamiętać, żeby ich nie zignorować – podkreśla nasz rozmówca. 

Jak tłumaczy, może to być nagła utrata widzenia w jednym oku połączona z bólem okolicy oczodołu. Może to być też ubytek wzroku centralny, w środkowym polu widzenia, ból w trakcie ruchów gałką oczną. 

– Bywa, że dochodzi do zaburzenia postrzegania barw - to jest objaw pozagałkowego zapalenia nerwu wzrokowego. Objawem SM bywa też niedowład połowiczny, w różnych konfiguracjach - może to być zajęcie jednej kończyny, dwóch kończyn po jednej stronie ale mogą się pojawić też objawy po obu stronach ciała np. z osłabieniem kończyn dolnych, z zajęciem i ręki, i nogi. Mogą też wystąpić zaburzenia równowagi, ataksja ale też podwójne widzenie, a także oczopląs, co daje nieprzyjemne doznania, problemy z utrzymaniem równowagi. 

Objawem może też być ubytek czucia w danej okolicy ciała. Tych objawów może być bardzo dużo, wiele jest niespecyficznych, trudnych do wychwycenia. Dlatego wielu pacjentów błąka się pomiędzy specjalistami z różnych dziedzin medycznych, żeby wyjaśnić przyczynę występujących u nich objawów – mówi prof. Konrad Rejdak.

Żeby potwierdzić lub wykluczyć stwardnienie rozsiane należy wykonać badanie rezonansem magnetycznym, które zleca specjalista neurolog.

Jeśli chcesz wiedzieć więcej o stwardnieniu rozsianym i jego leczeniu, to zapraszam do obejrzenia podcastu „Zdrowie bez cenzury”. Gościem tego odcinka jest prof. Konrad Rejdak, specjalista neurolog, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Prowadzi Anna Kaczmarek

OBEJRZYJ: