nt_logo

Celtowie znów bliżej rekordowego tytułu. Warriors muszą odrabiać straty w finale NBA

Krzysztof Gaweł

09 czerwca 2022, 10:01 · 2 minuty czytania
Boston Celtics znów prowadzą w finale ligi NBA, w środę ograli na swoim parkiecie Golden State Warriors 116:100 (33:22, 35:34, 25:33, 23:11), choć w końcówce Wojownicy odzyskali prowadzenie po pościgu za rywalami. Celtowie zamurowali jednak własny kosz, świetnie spisywali się w defensywie i znów mają przewagę w drodze po tytuł. Mecz numer cztery w nocy z piątku na sobotę.


Celtowie znów bliżej rekordowego tytułu. Warriors muszą odrabiać straty w finale NBA

Krzysztof Gaweł
09 czerwca 2022, 10:01 • 1 minuta czytania
Boston Celtics znów prowadzą w finale ligi NBA, w środę ograli na swoim parkiecie Golden State Warriors 116:100 (33:22, 35:34, 25:33, 23:11), choć w końcówce Wojownicy odzyskali prowadzenie po pościgu za rywalami. Celtowie zamurowali jednak własny kosz, świetnie spisywali się w defensywie i znów mają przewagę w drodze po tytuł. Mecz numer cztery w nocy z piątku na sobotę.
Celtowie znów ograli Wojowników i prowadzą w wielkim finale NBA Fot. POOL USA Today Sports/Associated Press/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Finały ligi NBA przeniosły się z San Francisco do Bostonu i w TD Garden Celtowie chcieli odzyskać prowadzenie w serii z Golden State Warriors. Wygrali już jeden mecz w San Francisco i teraz chcieli zaprezentować swoją koszykówkę przed własnymi kibicami, by nie zmarnować kapitału wypracowanego na terenie GSW. Udało się, a wszystko za sprawą znakomitego tercetu: Jaylen Brown - Jayson Tatum - Marcus Smart. I gry pod tablicami.


Już początek meczu pokazał, że Golden State Warriors czeka ciężka przeprawa na terenie rywali. Po pierwszej kwarcie Celtics mieli 11 punktów zapasu, a mecz otworzyli od serii 22:9. W pewnym momencie prowadzili wypracowali nawet 18-punktową przewagę (54:36), a gdyby nie celne rzuty Stephena Curry'ego, byłoby jeszcze trudniej dla GSW. Do przerwy było 68:56 dla miejscowych, goście zerwali się do walki w kwarcie trzeciej.

Udało im się odrobić osiem "oczek", ale mylił się ten, kto uważał, że w czartej zaliczą powrót do rywalizacji o wygraną, jak w meczu numer dwa. Gdy Steph Curry trafił za trzy, Warriors mieli nawet prowadzenie 83:82, ale nie potrafili go dowieźć do końca. Tym razem Boston Celtics pilnowali gry w defensywie, wygrali rywalizację na tablicach, a pod koszami brylował Robert Williams. Goście pod koniec meczu rzucili raptem 11 punktów.

Duża w tym zasługa wspomnianiego Roberta Williamsa, autora 10 zbiórek i 4 bloków, a także Jaylena Browna (27 pkt.), Jaysona Tatuma (26 pkt. oraz 9 as.) oraz Marcusa Smarta (24 pkt.). Po drugiej stronie boiska brylował oczywiście Stephen Curry (31 pkt.), a dobry mecz mają za sobą Andrew Wiggins (18 pkt.) oraz Klay Thompson (25 pkt.), który wreszcie zagrał w finałach na swoim poziomie. Zawiódł za to Draymond Green, którego punktów zabrakło GSW w końcowym rozrachunku.

Celtowie znów prowadzą w rywalizacji o mistrzowskie pierścienie, ale to nie koniec emocji. Mecz numer cztery odbędzie się w nocy z piątku na sobotę (o godzinie 3:00 czasu polskiego), a Warriors muszą wygrać, by nie znaleźć się pod ścianą. Wygrana Celtics da im przewagę 3-1 w serii i szansę na osiemnasty tytuł, czyli rekord całej ligi NBA.

Boston Celtics – Golden State Warriors 116:100 (33:22, 35:34, 25:33, 23:11) Stan rywalizacji: 2-1

Czytaj także: https://natemat.pl/417400,nba-golden-state-warriors-odrabiaja-straty-w-finale-z-boston-celtics