Gdybym miał wybrać sobie jedno auto z salonu Mercedesa, ten model byłby pewnie… ostatni na liście. I wyjdę na dziwaka, bo Klasa C jest już przecież kultowa i zyskała szerokie grono wyznawców. Miałem jeden dzień, by przekonać się do niej w wersji kombi. Co z tego wyszło? Oto 5 szybkich wniosków.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Decydując się na ten test myślałem, że zrobiłem sobie na złość. Nie jestem fanem kombi, a wchodząc w szczegóły, nie podobają się kombi od Mercedesa. Z drugiej strony byłem ciekaw, czy po przygodzie z obłędną technologicznie Klasą S nie poprzewracało mi się w głowie. No i czy niemiecka marka z podobną odwagą zmienia swoje "skromniejsze" modele.
Miałem jeden dzień, by "obmacać" i sprawdzić nową Klasę C. Zdążyłem wyłapać 5 szczegółów, na które trzeba zwrócić uwagę.
1. Wygląda jak… naprawdę ładne kombi
Pierwsze zaskoczenie miałem już na parkingu, kiedy odbierałem auto. Klasa C jest dość niska, przez co wygląda smuklej i bardziej dynamicznie. To nie jest "dziadkowóz", a stylistyka z zewnątrz na pewno nie wieje nudą. Mercedes konsekwentnie puszcza oko do młodszych klientów, a Klasa C nawet w wersji kombi to kolejny tego dowód.
19-calowe obręcze kół, reflektory Digital Light, charakterystyczny wielki grill – można by tak wymieniać, co temu kombi dodaje charakteru. Samochód ma 4,75 metra długości, ale i tak nie przytłacza swoimi rozmiarami.
2. To skromniejsza… Klasa S
Wcale nie żartuję, wnętrze Klasy C prawie żywcem przeniesiono z flagowej limuzyny Mercedesa. Oczywiście w naszym kombi nie było tak efektownego wykończenia, jednak poszczególne dodatki i ogólny zarys powstały na zasadzie kopiuj-wklej.
Najbardziej rzuca się w oczy wielki ekran w centralnej części, który powoli staje nie nowym znakiem rozpoznawczym marki. Czy to się sprawdza? Bawiłem się nim w Klasie S i byłem zachwycony. Tutaj działał z podobną skutecznością i nie wprawiał w irytację, a to dość ważne, kiedy w nowych autach narzuca się "tabletową" obsługę najważniejszych funkcji.
Wirtualny kokpit, wielofunkcyjna kierownica, ładnie zaprojektowane nawiewy – znamy to z najnowszych modeli.
W aucie znajdziecie parę fizycznych przycisków, ale i tak większość funkcji musicie ogarnąć dotykowo. Niezmiennie jednym z najciekawszych gadżetów pozostaje asystent głosowy systemu MBUX. Na hasło "hej, Mercedes" włączy wam podgrzewanie fotela, ustawi nawigację do wybranego celu czy opowie dowcip (jak akurat będzie mieć humor).
Poza tym Klasa C podtrzymuje tradycję wszechobecnych światełek i generalnie dyskotekowego klimatu. Chcecie rozpalić wnętrze na różowo? Proszę bardzo. A każde otwarcie drzwi skutkuje wyświetleniem wielkiej gwiazdy na ziemi. Jeśli nawet to przesada, Mercedes świetnie zna się na takich błyskotkach. A gadżeciarze i całe pokolenie smartfonów będzie tym zachwycone.
3. Jest komfortowo i sporo miejsca, ale…
… głównie z przodu. Na tylnej kanapie może nie ma ciasnoty, jednak poczułem niedosyt, jeśli chodzi o wygodę i dopieszczenie pasażerów w drugim rzędzie. Mogą sterować nawiewem i skorzystać z podłokietnika, ale nie znajdą np. gniazda USB.
Na szczęście nie zmalała pojemność bagażnika. Mamy 490 litrów i dość niski próg załadowczy, więc nawet cięższe i niewygodne bagaże umieścicie tam w prosty sposób.
4. Spalanie? Więcej niż się spodziewałem
Nowe czasy przyniosły zmiany, więc jeśli ktoś w C200 doszukiwałby się dwulitrowego silnika, może o nim zapomnieć. Mamy tu czterocylindrową jednostkę benzynową o pojemności 1.5 litra i 204 KM. Efekt był do przewidzenia.
Żeby wydusić z tego układu katalogowe 7,5 sekundy do setki, trzeba go mocno zmęczyć. To auto aż prosi się o mocniejsze rozwiązanie. Skrzynia biegów 9G-Tronic nie działa jak błyskawica, ale w tym zestawieniu jest wystarczająca.
Humoru nie poprawiło mi też zużycie paliwa,. Moje pomiary trwały dosłownie kilka godzin, ale jazda po mieście skutkowała spalaniem powyżej 10 litrów. Kiedy wyjechałem za miasto, przy 90 km/h udało mi się zejść do nieco ponad 7 litrów. Test z autostradową prędkością zakończył się wynikiem 8-9 litrów.
I nawet nie kręciłbym nosem, bo w końcu mamy do czynienia z dużym kombi o mocy powyżej 200 KM. To jednak miękka hybryda, która z założenia ma być bardziej przyjazna środowisku. A liczby powyżej z oszczędniejszym spalaniem mają raczej mało wspólnego.
5. Jest drogo, nawet w podstawowej wersji
Ile taka przyjemność kosztuje? Ceny tej wersji zaczynają się od prawie 194 tys. zł, ale trzeba tu jeszcze doliczyć wyposażenie dodatkowe. Mój testowy egzemplarz skonfigurowano za prawie 213 tys. zł.
To dużo, bo wystarczyło pierwsze porównanie z Audi A4 Avant, którego ceny w opcji z silnikiem o mocy 204 KM startują od 178 700 zł. Ta spora różnica w kosztach dla wielu zastanawiających się klientów może być argumentem ostatecznym.
A czy Mercedes mnie przekonał? Jestem totalnie zaskoczony przemianą wizualną i dodatkami, które do tej pory znałem tylko z topowej Klasy S. Nie mogę jednać przeboleć, że w aucie za ponad 200 tys. zł rzucał mi się w oczy miejscami twardy plastik. Mimo to auto wiele oferuje kierowcy, ale zapewne lepiej sprawdziłoby się z większym silnikiem pod maską.