Rząd po raz kolejny zmienia definicję długu publicznego, by Polska nie przekroczyła progów ostrożnościowych. Według Forum Obywatelskiego Rozwoju zmiany zaproponowane przez Ministerstwo Finansów umożliwiają dalsze zwiększanie długu publicznego, co negatywnie wpływa na bezpieczeństwo polskich finansów publicznych. Opozycja głośno nazywa to kreatywną księgowością.
Nowelizacja ustawy o finansach publicznych została przyjęta w zeszłym tygodniu przez Radę Ministrów praktycznie bez echa. Warto zwrócić na nią uwagę, bo dotyczy ważnej kwestii, jaką jest wiarygodność kraju na rynkach finansowych. Według rządu celem zmian jest „ograniczenie wpływu wahań kursów walut obcych oraz prefinansowania potrzeb pożyczkowych budżetu państwa w następnym roku budżetowym”.
Co dalej z ustawą?
Projekt wpłynął do Sejmu 30 listopada. 6 grudnia odbywa się pierwsze czytanie. Ustawa miałaby wejść w życie już 1 stycznia 2013 roku. Żeby tak się stało, projekt musi przejść cały proces legislacyjny. Na końcu tej drogi ustawa trafi na biurko prezydenta.
O co chodzi? W konstytucji jest zapisany limit państwowego długu publicznego, według którego zadłużenie Polski nie może przekroczyć 60 procent PKB. W ustawie o finansach publicznych są zapisane jeszcze dwa progi ostrożnościowe – 50 i 55 proc. PKB.
Rząd szuka pomysłów na ominięcie tych limitów
W ostatnich latach dług publiczny niebezpiecznie wzrósł, przez co Polska przekroczyła pierwszy próg ostrożnościowy. Według metodologii stosowanej przez Ministerstwo Finansów zadłużenie Polski na koniec 2011 roku wyniosło 53,5 proc. PKB. Dług liczony unijną metodą na koniec zeszłego roku wyniósł jeszcze więcej - 56,3 proc. PKB.
Pod koniec każdego roku w rządzie pojawiało się ryzyko, że dług publiczny przekroczy 55-proc. próg ostrożnościowy. Wszystko dlatego, że część długu jest w zagranicznej walucie. Żyjemy w niestabilnych czasach, kurs złotego często gwałtownie się waha. A im słabszy złoty, tym wyższa wartość długu zagranicznego.
Ministerstwo Finansów postanowiło rozwiązać ten problem. Resort Jacka Rostowskiego zapowiedział zmiany w sposobie wyliczania długu. Zgodnie z ustawą, w przypadku przekroczenia progu 50 i 55 proc. PKB dług byłby przeliczany na złote według kursu średniorocznego zamiast kursu z ostatniego roboczego dnia roku. Dobrze? Teoretycznie tak, bo uniemożliwiłoby to atak spekulantów walutowych. Ale tylko teoretycznie.
W ustawie znalazły się bowiem zapisy, które można uznać za próbę ominięcia progów ostrożnościowych. W przypadku przekroczenia któregoś z nich dług będzie pomniejszany o wolne środki finansowe Ministerstwa Finansów, służące finansowaniu potrzeb państwa na następny rok. Zadłużenie przekroczyło już 50 proc. PKB, więc reguła ta będzie stosowana.
Fundacja Leszka Balcerowicza uważa, że nieodpowiedzialny rząd mógłby sztucznie obniżać wielkość długu, poprzez gromadzenie w dniu 31 grudnia danego roku środków służących teoretycznie finansowaniu przyszłych potrzeb. Inna możliwość to zaniżanie długu poprzez wykorzystywanie instrumentów finansowych, ukrywających część zadłużenia. "W przeszłości tego rodzaju wybiegi stosowały Grecja i Włochy" - napisało FOR.
Opozycja: to kreatywna księgowość
Stanisław Żelichowski w rozmowie z naTemat wprost przyznaje, że to pewien rodzaj księgowości. Polityk PSL tłumaczy, że po przekroczeniu progów musielibyśmy wstrzymać m.in. waloryzację rent i emerytur, a społeczeństwo tego nie zaakceptuje. Żelichowski zaznacza, że w porównaniu z innymi krajami zadłużenie nie jest takie duże.
Politycy opozycji bardziej krytycznie oceniają rządową zmianę. Dariusz Joński mówi nam, że to kreatywna księgowość, która ma pokazać, że zadłużenie jest utrzymywane w normie. - Z dystansem podchodzę do jakiejkolwiek decyzji ministra finansów, która dotyczy zmiany liczenia długu. Nie powinien przy tym grzebać, tylko zrobić wszystko, żeby zadłużenie było w normie – tłumaczy rzecznik SLD.
Także Tadeusz Cymański jest sceptyczny. Przeliczanie długu zagranicznego według średniorocznego kursu zdaniem europosła Solidarnej Polski jest bardziej realne. Natomiast odliczanie z długu niewykorzystanych środków to w jego ocenie chwyt mający na celu zaniżenie faktycznej wartości długu.
Gdyby Polska przekroczyła drugi próg ostrożnościowy, tj. 55 proc. PKB, budżet na przyszły rok musiałby zostać napisany bez deficytu. Prawdopodobnie byłaby też potrzebna podwyżka podatku VAT. Natomiast po przekroczeniu progu 60 proc. Rada Ministrów w ciągu miesiąca musiałaby przedstawić Sejmowi program sanacyjny mający na celu ograniczenie długu poniżej 60 procent PKB.
Deficyt zapisany na 2013 rok to 35,5 mld złotych. Dla porównania – zwiększenie podatku VAT o 1 pkt. proc. oznacza ok. 5 miliardów złotych wpływów do budżetu. Łatwo więc wyobrazić sobie skalę oszczędności po przekroczeniu limitów zadłużenia.