W ubiegłym roku na Świątynię Opatrzności Bożej zebrano 9 mln zł – poinformował kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski i podziękował wiernym za ofiarność. Ale czy jest za co? Jeśli rozliczeniu przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że tylko 3,5 mln zł wrzucili do puszek wierni w Święto Dziękczynienia, kiedy na budowę stołecznej świątyni zbiera cała Polska.
"Jeden z biskupów dokonał publicznego rozliczenia kilku milionów zebranych w tym roku na kolejny etap wnoszenia świątyni-wotum całego Narodu. Wystarczy porównać tę liczbę z ilością należących do Kościoła mieszkańców naszego kraju, by dostrzec gołym okiem, że naród jakoś się specjalnie do wspierania tego dzieła nie kwapi" – napisał na blogu ks. Wojciech Lemański. Dlaczego?
Długa historia
Miało być sprawnie, szybko i dzięki wyjątkowej ofiarności Polaków. Tymczasem budowa Świątyni Opatrzności Bożej trwa już – jeśli nie liczyć historycznego okresu – ponad dekadę. Kamień węgielny na stołecznych Polach Wilanowskich wmurowano 2 maja 1999 roku. Pierwszą łopatę wbito trzy lata później.
Dziś monumentalna budowla, którą warszawiacy żartobliwie przyrównują do wielkiego bunkra, stanowi nie lada problem całej warszawskiej metropolii. Nie dość, że budynek już pochłonął gigantyczne pieniądze, to wciąż nie udało się zamknąć nawet surowego stanu (choć z ostatnich szacunków wynikało, że kościół będzie okryty kopułą na przełomie grudnia i stycznia).
Hierarchowie już w drugim roku budowy musieli przyznać, że przeliczyli się, mając nadzieję na ofiarność Polaków. Zauważyli to nawet senatorowie SLD, którzy w 2004 roku przeforsowali pomysł, by na rzecz budowy gigantycznej świątyni przeznaczyć z budżetu 20 mln zł. Inicjatywa została oprotestowana m.in. przez posła Ludwika Dorna, a nie powiodła się ze względów proceduralnych. Podobne pomysły pojawiły się więc w parlamencie jeszcze dwa i trzy lata później. Finalnie dotację otrzymała nie sama świątynia, a działające przy niej Centrum Opatrzności Bożej, które prowadzi działalność mającą na celu "nieustające dziękczynienie Opatrzności Bożej za łaski okazane Narodowi Polskiemu".
Święta, pogrzeby, relikwie
Budowniczowie świątyni zaczęli zwracać się także do wiernych. W 2008 roku ustanowiono Dzień Dziękczynienia (później Święto Dziękczynienia), który od tej pory odbywa się na początku czerwca. Co roku wśród wiernych zbierane są pieniądze na kolejne etapy budowy świątyni.
Wyniki finansowe święta nie były jednak zadowalające, a budowa nieustannie się przedłużała. W świątyni zaczęto w międzyczasie chować kolejnych wielkich Polaków, co miało podnieść jej rangę. Jako pierwszy trafił tam Jan Twardowski, później złożono tam też między innymi ciała: Ryszarda Kaczorowskiego i Krzysztofa Skubiszewskiego, a także działaczy ruchu Rodzin Katyńskich. Do monumentalnego kościoła sprowadzono też relikwie Jerzego Popiełuszki i Jana Pawła II.
Jak jednak pokazuje ogłoszone przez metropolitę warszawskiego sprawozdanie, te zabiegi nie otworzyły kieszeni wiernych, którzy nadal wspierają budowę świątyni w dość ograniczonym zakresie.
– Byłem zatrwożony, kiedy przeczytałem te dane. To kompromitacja. Według mnie gdzieś został popełniony poważny błąd – ocenia w rozmowie z naTemat ks. Wojciech Lemański.
Monument
Gdzie? "Wierni potrzebują przytulnych Domów Bożych, w których można się pomodlić, zadumać, usłyszeć dobre słowo, znaleźć wsparcie. Kler – przeciwnie. Potrzebuje budowli okazałych, pełnych przepychu, manifestujących jego bezgraniczną władzę i potęgę. Wierni mają w nich poczuć swoją małość. Nie wobec Boga. Wobec jego urzędników. Ta różnica sprawia, że Kościół - jako ogół wiernych - nie chce budowy Świątyni Opatrzności Bożej i dlatego nie daje na nią pieniędzy" – napisała na swoim blogu europosłanka SLD Joanna Senyszyn.
Zupełnie gdzie indziej przyczynę widzi ks. Lemański. – Obawiam się, że istnieje tak wiele podziałów w Kościele i wokół niego, że zebranie wielu osób wokół jednej sprawy może być z roku na rok coraz trudniejsze – mówi w rozmowie z naTemat. – Uważam, że to dzieło powinno być podjęte, a Polacy powinni mu sprostać. Ale w międzyczasie powstało bardzo wiele innych dzieł w łonie lub na obrzeżach Kościoła. Należy się więc liczyć z tym, że jak ktoś zdecyduje się wesprzeć jedne, to nie wesprze innych. Ludzka hojność jest ogromna, ale ma również swoje granice – dodaje.
Dzięki hojności wiernych ogromny kościół w Toruniu zamierza postawić ojciec Tadeusz Rydzyk. Jego projekty przedstawił w 2008 roku.
Przestroga
Hojność wiernych ogranicza z pewnością zamieszanie, jakie co jakiś czas powstaje wokół świątyni. Najpierw unieważniono otwarty konkurs architektoniczny na projekt budynku i ogłoszono kolejny, już zamknięty, w którym wygrała obecna konstrukcja. Później nastąpiło zamieszanie z finansowaniem przez Sejm i zmianami statutu fundacji, która budowała świątynię.
– Być może wierni nie do końca wiedzą, co z tymi pieniędzmi się dzieje. Może nie akceptują sposobu dysponowania tymi środkami? – zastanawia się ksiądz Lemański. - Jako przykład pozytywny niech służy Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Jeśli ludzie wiedzą, że za ich pieniądze będą sfinansowane maszyny dla niewidomych dzieci, które uczą się pisać, z ofiarnością nie ma problemów – dodaje.
– Uważam, że w dziedzinie przejrzystości wydatków Kościoła są ogromne obszary
wymagające analizy i podjęcia stanowczych kroków. Przejrzystość jest dla wielu ludzi Kościoła trudna, ale to chyba jedyne wyjście z tej coraz trudniejszej sytuacji – mówi ksiądz i przekonuje, że jego zdaniem to, jak trudno sfinansować budowę świątyni może być przestrogą dla tych, którzy forsują finansowanie Kościoła z podatkowych opisów.
Zwiększające się opóźnienia w budowie Świątyni Opatrzności Bożej to przede wszystkim porażka prymasa Polski, kardynała Józefa Glempa, dla którego budowa ta stała się symbolem jego posługi. CZYTAJ WIĘCEJ