nt_logo

W Jaworznie chcieli wywieźć księdza na taczce. Dlaczego? Tak sprawa proboszcza skłóciła wieś

Katarzyna Zuchowicz

06 lipca 2022, 05:54 · 6 minut czytania
Ksiądz proboszcz ma być bardzo wymagający. To określenie pod jego adresem pada najczęściej. Niektórzy dodają, że jest bardzo zasadniczy. – Były pogłoski, że jak ktoś pracuje w niedzielę, to należy się zwolnić z pracy, żeby można było chodzić do kościoła – mówi młody mieszkaniec gminy Rudniki. To tu, we wsi Jaworzno, chcieli wywieźć księdza na taczce. Od emocji aż buzuje. – Sprawa trochę wymknęła się spod kontroli. Część ludzi jest przerażona – słychać.


W Jaworznie chcieli wywieźć księdza na taczce. Dlaczego? Tak sprawa proboszcza skłóciła wieś

Katarzyna Zuchowicz
06 lipca 2022, 05:54 • 1 minuta czytania
Ksiądz proboszcz ma być bardzo wymagający. To określenie pod jego adresem pada najczęściej. Niektórzy dodają, że jest bardzo zasadniczy. – Były pogłoski, że jak ktoś pracuje w niedzielę, to należy się zwolnić z pracy, żeby można było chodzić do kościoła – mówi młody mieszkaniec gminy Rudniki. To tu, we wsi Jaworzno, chcieli wywieźć księdza na taczce. Od emocji aż buzuje. – Sprawa trochę wymknęła się spod kontroli. Część ludzi jest przerażona – słychać.
Sprawa księdza z Jaworzna odbiła się szerokim echem w Polsce. Co na to mieszkańcy? Fot. Screen/fot.: klobucka.pl/YouTube

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.

  • Sprawa księdza z Jaworzna odbiła się szerokim echem w Polsce. Co na to mieszkańcy parafii?
  • – Dech mi zapiera, tak przykra jest ta sytuacja. Wstyd. Upokorzenie. To wszystko trochę wymknęło się spod kontroli. Część ludzi jest przerażona. Podział jest straszny – słyszymy.
  • Delegacja z Jaworzna odwiedziła kurię w Częstochowie. – Decyzje na pewno zostaną podjęte w najbliższych dniach – mówi nam rzecznik Archidiecezji Częstochowskiej. Opowiada relację mieszkańców z Rady Parafialnej.

Jaworzno to nieduża wieś w województwie opolskim, w powiecie oleskim. Według spisu powszechnego z 2011 roku, mieszka tu niewiele ponad 800 osób. Tu również znajduje się parafia Trójcy Przenajświętszej, która obejmuje kilka okolicznych miejscowości i ok. 1600 mieszkańców. Drewniany kościół pochodzi jeszcze z XVI wieku, od 2018 roku proboszczem jest ks. Tadeusz.

– Dużo niezbyt pozytywnych opinii słyszało się na jego temat. Pogłoski były różne, nawet takie, że jak ktoś pracuje w niedzielę, to należy zwolnić się z pracy, żeby można było chodzić do kościoła. Jestem osobą wierzącą, ale mam wrażenie, że sporo jest prawdy w tym, co mieszkańcy mu zarzucają. Mówiono, że był bardzo wymagający – reaguje jeden z mieszkańców.

Inny: – Słychać jak ludzie się skarżą, że dużo wymaga np. od dzieci, które idą do komunii, czy do bierzmowania. Że z ambony ma pretensje, że rodzice nie przychodzą z nimi do kościoła. A rodzice potem się buntują.

Ktoś dorzuca, że z księdzem są trudne kontakty. Że jak nie miał pewności, że kandydaci na rodziców chrzestnych lub świadków ślubu byli praktykującymi katolikami, to był problem. Że raz ktoś został poproszony o zmianę chrzestnych. Że jak ktoś wyjechał do Anglii, a chciał u księdza zaświadczenie, też był problem: – Bo jak niby miał sprawdzić, że ktoś jest praktykujący? Jak jest napisane, że ma być wierzący, praktykujący, to tak ma być. Dla niego to jest wykładnią.

Kwestia pogrzebu w Jaworznie

Czarę goryczy miały przelać pogrzeby dwóch braci – nieszczęście jednej z rodzin, gdy mężczyźni zmarli jeden po drugim, w odstępie trzech tygodni.

Według lokalnych mediów ludzi miały rozwścieczyć słowa duchownego, który podczas pierwszego pogrzebu miał krytykować zmarłego.

Drugi pogrzeb odbył się w ostatnią niedzielę. "Ta sama rodzina musiała pochować swojego drugiego syna. Nie chcieli mieć już z księdzem do czynienia, więc zdecydowali się na pogrzeb świecki" – taki był przekaz mediów.

Niedzielną scenę przed kościołem widziała chyba cała Polska. Na nagraniu portalu klobuckie.pl widać i słychać wzburzonych ludzi, którzy domagali się odwołania proboszcza i chcieli go wywieźć na taczce. Musiała interweniować policja.

Ale ustalić, co i dlaczego się wydarzyło i kto ma rację, wcale nie jest tak łatwo. A przynajmniej nie tak jednoznacznie, jak mogłoby się wydawać. Za to emocje we wsi... Głowa może rozboleć od słuchania. Bo obrońców księdza nie brakuje.

– Dech mi zapiera, tak przykra jest ta sytuacja. To jest dla nas wstyd. Upokorzenie. To wszystko trochę wymknęło się spod kontroli. Część ludzi jest przerażona. Niektórzy przepłacą to zdrowiem, bo są na tabletkach uspokajających – słyszę od mieszkańców.

Słychać też głosy, że przez te ostatnie wydarzenia niektórzy w parafii przestali się sobie kłaniać: – Za dwa tygodnie są tu obchody 100-lecia straży pożarnej. Ale jeśli do tego czasu sytuacja się nie wyjaśni, to obawiam się, że w trakcie tych obchodów może dojść do różnych rzeczy. Podział jest straszny.

Jak reagują mieszkańcy Jaworzna

Tu mała dygresja. Na początku nikt nie chciał z nami rozmawiać. Wiele osób natychmiast ucinało temat. Niektórzy zastrzegali, że nie chcą stawać po żadnej ze stron. – Proszę zadzwonić za 15 minut, zapytam, czy ktoś będzie chciał rozmawiać – usłyszałam w pewnym momencie. Nikt nie chciał.

– Wieś jest już skłócona. Ciężka sprawa będzie, jak się to rozstrzygnie – mówi mieszkaniec X.

Y: – Tu jest tak społeczeństwo podzielone, że jest pół na pół. Nie wiadomo kogo słuchać i kto ma rację. Są tacy, którzy mają księdza dosyć, zwłaszcza młodzi. A starsi będą go bronić.

Z: – Mleko się rozlało, ale proszę mnie o nic nie pytać. Swoje zdanie mam, ale się nie wypowiadam.

Emocje biorą jednak górę, sprawę nagłośniły i ogólnopolskie, i lokalne media w różnych częściach kraju. Kilka osób się otwiera. Zwłaszcza tych po stronie księdza.

Tak mieszkańcy bronią księdza

– Jeśli pani słyszy, że jest podział pół na pół, to nie jest prawda. Przeciwników jest zdecydowanie mniej, jak tych, co są po stronie naszego proboszcza. Nie możemy nawet powiedzieć o 2 proc. niezadowolonych parafian. Tyle tylko, że są silni w tym, co robią. A prawda zawsze leży pośrodku. A jest taka, że to człowiek, który wypełnia swoje duszpasterstwo w pełnym tego słowa znaczeniu i przestrzega wszelkich kanonów prawa kanonicznego. Nigdy nie odmówił pogrzebu – mówi jedna z nich.

Inny z mieszkańców: – Ksiądz wymaga. Jest bardzo zasadniczy. Przestrzega wszystkich regulaminów Episkopatu. Nie robi nic poza nim. Podczas mszy nie odnosi się do ludzi. Nie politykuje w kościele. Ale ludziom nie odpowiadają pewne rzeczy. Nie chodzą do kościoła, a on wymaga praktykujących. Moim zdaniem to wszystko było po to, by księdza postawić w takim świetle.

Według niego protestuje garstka osób, która jest niepraktykująca albo praktykuje mało, ale ma największe roszczenia: – Na przykład młode małżeństwa, które nie chodzą do kościoła, a chciałyby rządzić i zarzucają różne rzeczy księdzu.

Ktoś mówi, że nigdy nie zdarzyło się, żeby proboszcz komuś odmówił. A teraz – jak uważa – w 90 proc. chodzi o bierzmowanie. – Jest trzyletni czas przygotowania, niektórym może się to nie podobać. Tak jest wszędzie – mówi. Tu sporo można się nasłuchać o tym, jak dziś młodzi podchodzą do bierzmowania.

Wróćmy jednak do ostatniej niedzieli. Ludzie mają świadomość, że to było widowisko na całą Polskę. Niektórzy mają jednak obawy, że to jeszcze nie koniec.

– W poniedziałek na terenie kościoła było koło różańcowe. Przyjechali wierni, chcieli odmówić mszę różańcową, czekała na nich ok. 100-osobowa grupa, informując starsze osoby: "A po co pani przyjechała? Kościół jest zamknięty". Zapowiedzieli, że w środę ma przyjechać telewizja, że znowu przyjdą, bo nie życzą sobie tego księdza – słyszę.

Sprawa obiła się o kurię. Tu szczególnie widać, jak część parafian zamierza o proboszcza walczyć.

Archidiecezja Częstochowska komentuje

Ks. Mariusz Bakalarz, rzecznik prasowy Archidiecezji Częstochowskiej, mówi, że w poniedziałek rano do Częstochowy przyjechali członkowie Rady Parafialnej z Jaworzna. Ok. 10 osób poprosiło o spotkanie z księdzem arcybiskupem. – Ponieważ ksiądz arcybiskup jest na urlopie, spotkali się z biskupem Andrzejem Przybylskim, przedstawiając przebieg sytuacji w niedzielę, ale także tych sytuacji, które lokalne media podawały jako przyczynę zamieszania – mówi naTemat.

Zarzut dotyczący obu pogrzebów przedstawili tak: – Potwierdzili, że podczas pierwszego pogrzebu absolutnie nie było żadnej wypowiedzi księdza proboszcza, które dotyczyłyby zmarłego. Kazanie było ogólne, o życiu chrześcijańskim. Zmarły był osobą niepraktykującą, jednak ksiądz nie odmówił mu pogrzebu katolickiego. Jeśli ktoś odniósł kazanie do zmarłego, że miała to być krytyka, to na pewno nie było to słuszne.

Ks. Mariusz Bakalarz widział tekst tego kazania. Na spotkanie został wezwany także ks. proboszcz i złożył swoje oświadczenie.

– Przed pierwszym pogrzebem ksiądz proboszcz zachęcił wszystkich, by przystąpić do spowiedzi i komunii świętej. Drugi z braci, który później zmarł, sam oświadczył, że jest osobą niewierzącą. Po jego śmierci rodzina w ogóle nie prosiła o pogrzeb katolicki, więc tu nie ma kwestii odmowy. Zwrócili się tylko o udostępnienie miejsca na cmentarzu parafialnym, co ksiądz proboszcz zrobił, nie czyniąc żadnych problemów – relacjonuje rzecznik.

Ten pogrzeb odbył się w niedzielę rano.

– Według Rady Parafialnej osoby zgromadzone przed kościołem to w zdecydowanej większości byli uczestnicy pogrzebu. To nie była reprezentacja parafii, to były osoby spoza niej. Wśród nich była też grupa parafian, ale były to osoby, które miały jakieś konflikty z proboszczem. Osadzały się one na tym, że np. ktoś, kto nie jest osobą praktykującą i nie otrzymał zaświadczenia, że może być chrzestnym lub miał problemy z bierzmowaniem. Wynikało to z tego, że ksiądz proboszcz wymagał, żeby ktoś chodził do kościoła, co jest oczywistym wymogiem – mówi ks. Bakalarz.

Pod adresem proboszcza pojawił się też m.in. zarzut, że ksiądz odnotowuje, kto chodzi do kościoła. – W przypadku przygotowania do bierzmowania, uczęszczanie do kościoła nie jest chyba czymś nienormalnym. Mieszkańcy potwierdzili, że ksiądz jest wymagający, ale są to wymogi, które są w granicach prawa kanonicznego i tego, co jest właściwym życiem katolika. Czyli np., żeby ktoś praktykował, jeśli chce być chrzestnym. To jest oczywiste – reaguje rzecznik prasowy Archidiecezji Częstochowskiej.

Dodaje jeszcze, że według relacji Rady Parafialnej, ktoś skrzyknął mieszkańców przez media społecznościowe do protestu przed kościołem. – Wykorzystując ich nieświadomość, bo mogli być przekonani, że ksiądz odmówił pogrzebu. Albo celowo wprowadzając w błąd. Pośród tych osób wiele było agresywnych czy nietrzeźwych – zauważa.

Co dalej z księdzem? Na czym sprawa stanęła? – Oczywiście oddaje się do dyspozycji swoich przełożonych. Decyzje na pewno zostaną podjęte w najbliższych dniach. Rada Parafialna gorąco prosi, żeby pozostał w parafii. Do tej pory nie wpłynęło żadne zażalenie, żadna skarga, ze strony rodziny. Odnośnie pierwszego pogrzebu nie było też żadnego zażalenia ze strony parafian.

Z księdzem proboszczem ani z bezpośrednimi uczestnikami protestu nie udało nam się skontaktować.