logo
Piotr Müller skomentował we wtorek kolejną aferę mailową Fot. JACEK DOMINSKI / REPORTER
Reklama.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Piotr Müller skomentował we wtorek kolejną aferę mailową – tym razem z udziałem prezeski TK
  • Julię Przyłębską określono w wiadomości jako "Julia P."
  • W trakcie konferencji prasowej doszło do spięcia rzeczniczka rządu z kilkoma dziennikarzami, którzy chcieli dowiedzieć się, czy korespondencja jest prawdziwa
  • Dziennikarze dopytywali we wtorek rzecznika rządu o sprawę kolejnych maili, które mają pochodzić ze skrzynki Michała Dworczyka. Tym razem chodziło o omawianie przez szefa KPRM decyzji Trybunału Konstytucyjnego z jej prezes Julią Przyłębską.

    Rzecznik rządu skomentował aferę mailową z "Julią P."

    – Czy była to własna inicjatywa ministra Dworczyka, czy misja powierzona przez premiera? – zapytał jeden z dziennikarzy.

    – Jako rzecznik rządu od samego początku działań ze strony Rosji w zakresie ataków cybernetycznych, ataków o charakterze dezinformacyjnym, manipulacyjnych nie komentuję tych informacji, które pojawiają się w ramach rosyjskich działań, które są prowadzone od wielu miesięcy, a rozpoczęte jeszcze tuż przed pierwszą agresją i działaniami, które zostały podjęte z inspiracji Moskwy również na granicy polsko-białoruskiej – tak rozpoczął swoją odpowiedź Piotr Müller.

    Jak dodał, "to wszystko wpisuje się w plan, który został zaplanowany wiele miesięcy temu". – Zresztą nie tylko Polska była przedmiotem ataków grupy Ghostwriter, powiązanej z rosyjskimi służbami. Również inne państwa też konsekwentnie prowadzą podobną politykę jak my. Nie wpisują się w te działania, które życzyłaby sobie Moskwa – skwitował rzecznik rządu.

    Müller do dziennikarzy: Wystarczy wpisać w Google'a

    Reporter dopytywał jednak: czy poznamy jakieś dowody na ingerencję lub sprawstwo obcych służb? Müller mu przerwał. – Ja bym z chęcią pana odesłał do raportów amerykańskich, które są już publicznie dostępne od co najmniej kilku miesięcy – stwierdził.

    I od razu dodał: – Jeżeli pan nie wykonał tak elementarnej pracy dziennikarskiej jak weryfikacja przez niezależne firmy, które właśnie udowodniły atak przez powiązania z Rosjanami, no to trudno dyskutować. Wystarczy wpisać w Google'a.

    – Czy podmiot publikujący maile to ingerencja służb, czy treść maili jest sfabrykowana? – nie dawał za wygraną dziennikarz, nawiązując do tego, że prawdziwość jednej z ujawnionych wiadomości potwierdził Jacek Sasin. Müller odparł, że nie da się "namówić, aby wpisać się w działania, które są kontynuowane i prowadzone z dużą konsekwencją przez Moskwę i służby Władimira Putina".

    Afera mailowa z "Julią P."

    Kolejny dziennikarz przypomniał rzecznikowi, że prawdziwość korespondencji potwierdził również Patryk Jaki. – Czy rzeczywiście o taką reformę sądownictwa tak głośno walczyliście? Żeby te wyroki i orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego były na polityczne zamówienie? – pytał. – Nie ma wyroków na polityczne zamówienie. Pan chyba pomylił epoki, jeżeli chodzi o rządy. Tego typu prowokacje to były raczej za rządów poprzedników – stwierdził Piotr Müller.

    I dodał, że "jeśli komuś nie podobają się wyroki TK, który został wybrany w taki sposób, w jaki przewiduje konstytucja, to ma prawo krytyki". Mueller zachęcił reportera, aby ten "zajrzał" do konstytucji i zwrócił uwagę, na jakich zasadach wybierani są sędziowie do TK". Kiedy jednak zripostował, że istnieją przepisy o trójpodziale władzy, a władza ustawodawcza i sądownicza spotkały się z ministrem Dworczykiem, rzecznik rządu odparł: – To pan twierdzi.

    Kolejne wiadomości w tzw. aferze e-mailowej dotyczą nadchodzących decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Szef KPRM Michał Dworczyk miał dogadywać terminy wyroków z prezeską Julią Przyłębską, która w korespondencji występuje jako "Julia P.", a następnie zdawać relację Mateuszowi Morawieckiemu.

    Czytaj także: