Microsoft, Coca-Cola, Hewlett-Packard, McDonald’s - to tylko niektóre amerykańskie spółki, które uległy panikującym inwestorom - najbogatsi stracili wczoraj ponad 11 miliardów dolarów.
Wyobraźcie sobie budynek, kilkupoziomowy blok mieszkalny. Wyobraźcie sobie, że jest zrobiony z pieniędzy. Nie ma pomieszczeń, pustych przestrzeni. Jeden wielki blok z jednodolarówek. Wyobraźcie sobie, że ktoś rzuca niedopalonego peta i cały blok w proch się obraca. Zniknęło 11 miliardów dolarów. Były i nie ma. Tyle straciło wczoraj dwudziestu najbogatszych ludzi na świecie. Petem była Grecja, wiatrem zaś panika. Superwtorek był jednak super - super czarny. Amerykańska giełda zanotowała największy spadek w tym roku, w Europie było jeszcze gorzej.
O stratach miliarderów wiemy dzięki Bloombergowi, który akurat wczoraj zaczął publikować swój codzienny indeks miliarderów. Najbogatszym człowiekiem na świecie pozostaje meksykański biznesmen Carlos Slim Helu, którego majątek zmniejszył się podczas jednej sesji o 888 milionów dolarów. Właściciel Microsoft Bill Gates jest „lżejszy” o 800 milionów, a legendarny Warren Buffett o 407 milionów dolarów. Założyciele Google stracili ponad pół miliarda dolarów, a właściciel Hennessy Louis Vuitton miliard dwieście milionów dolarów.
Grecja nie była jedynym winnym paniki na światowych rynkach - inwestorzy przestraszyli się, że kurcząca się gospodarka strefy euro i gorsze prognozy dla gospodarki chińskiej źle wpłyną na Stany Zjednoczone. Do tego wszystkiego doszły obawy o Grecję - plotki o potrzebie kolejnej pomocy i skali strat, jakie poniosą ci, którzy Grecji pożyczali pieniądze.
Duże zyski, duże straty
Paradoksalnie spadki na giełdach mogły wcale nie wzruszyć dużych inwestorów, o których wspominam wyżej. Według Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty XTB, straty odczuli mniejsi inwestorzy, którzy grają "na krótko". - Przeliczanie wartości majątku codziennie to takie dziennikarskie sztuczki. Wiadomo, że ruchy na giełdach są, żeby ci miliarderzy faktycznie stracili pieniądze, musieliby sprzedać swoje akcje - mówi.
Zdaniem Kwietnia, giełda w Warszawie zachowywała się słabo, ale na zagranicznych rynkach od kilku tygodni były wzrosty. - Inwestorzy ignorowali złe informacje, ciesząc się wzrostami. Wystarczyło jedno duże zlecenie, by uruchomić lawinę. Ci inwestorzy, którzy grają "na krótko" spanikowali i zaczęli sprzedawać akcje - dodaje.
Warren Buffett, czy Bill Gates nie poczuli więc strat w swoich portfelach, ich strategia jest zupełnie inna. Jeśli w jakąś spółkę inwestują, to nie robią tego po to, by iść za trendem i wyzbywać się akcji. Tym bardziej, że taki ruch doprowadziłby do jeszcze większych obniżek cen.