55-procentowa inflacja i wielki kryzys gospodarczy zmusił mieszkańców Sri Lanki do wyjścia na ulice. Manifestacja przerodziła się w poważne zamieszki. Protestujący wdarli się do pałacu prezydenckiego, potem podpalili dom premiera.
Na Sri Lance odbywają się największe protesty w historii tego kraju
Ludzie wyszli na ulice, bo ich państwo pogrążone jest w głębokim kryzysie gospodarczym
Manifestacja przerodziła się w poważne zamieszki. Protestujący wdarli się do pałacu prezydenckiego i podpalili dom premiera
Na Sri Lance protesty przybierają na sile
W sobotę w Kolombo, stolicy Sri Lanki, wybuchły jedne z największych protestów w historii tego kraju. Tysiące ludzi wyszło na ulice, obwiniając rząd za doprowadzenie kraju do potężnego kryzysu gospodarczego.
Mieszkańcy Sri Lanki borykają się z niedoborem walutowym, który ograniczył import paliw, żywności oraz leków. Kraj liczący 22 mln mieszkańców jest od kilkudziesięciu lat w zapaści, o czym najlepiej świadczy wskaźnik inflacji, który obecnie wynosi 55 proc.
O swój godny byt mieszkańcy Sri Lanki walczyli już w marcu. Wówczas zorganizowano pokojowe demonstracje, jednak nic one nie dały. Tym razem poziom niezadowolenia i desperacji był tak duży, że doszło do poważnych zamieszek.
W basenie prezydenta
Społeczeństwo za obecną sytuację obwinia prezydenta Gotabayę Rajapaksę, dlatego protestujący pierwsze kroki skierowali właśnie w stronę pałacu prezydenckiego i szturmem wdarli się do budynku.
Niektórzy wskoczyli do basenu w rezydencji. Inni owinięci byli we flagę narodową, chodzili po pokojach i korytarzach, siedzieli na łożu z baldachimem i na sofach. W sieci pojawiły się liczne nagrania z tego wydarzenia.
Kiedy wybuchły protesty, prezydent w pośpiechu został ewakuowany. Wieczorem przewodniczący lankijskiego parlamentu w telewizyjnym przemówieniu przekazał, że powiadomił prezydenta Gotabayę Rajapaksę o ustaleniach ze spotkania liderów ugrupowań parlamentarnych. Chcą oni, aby prezydent ustąpił ze swojego stanowiska. Prezydent miał zgodzić się na propozycję, a termin przekazania władzy wyznaczono na 13 lipca.
Podpalili dom premiera
Protesty eskalują z godziny na godzinę. W sobotni wieczór czasu lokalnego rozwścieczony tłum podłożył ogień pod dom premiera Ranila Wickremesinghe. Na szczęście nikogo nie było w środku, bo szef rządu wraz z rodziną zostali wcześniej ewakuowany w bezpieczne miejsce, podobnie jak inni członkowie rządu.
Informację o podpaleniu potwierdziła policja i biuro premiera. "Protestujący włamali się do domu premiera i podpalili go" - brzmiał krótki komunikat biura. W sieci pojawiły się też nagrania podpalonej rezydencji.
Agencja Reutera, powołując się na oświadczenie wydane przez biuro premiera przekazała, że Ranila Wickremesinghe zadeklarował, że jest gotów zrezygnować ze stanowiska, aby umożliwić sformowanie rządu złożonego z przedstawicieli wszystkich partii.
W naTemat pracuję od kwietnia 2021 roku jako dziennikarka newsowa i reporterka. W swoich tekstach poruszam tematy społeczne, polityczne, ekonomiczne, ale też związane z ekologią czy podróżami. Zawsze staram się moim rozmówcom dawać poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania się, a czytelnikom treści wysokiej jakości. Pasja do dziennikarstwa narodziła się we mnie z zamiłowania do pisania… i ludzi. Jestem absolwentką dziennikarstwa i medioznawstwa oraz politologii na Uniwersytecie Warszawskim.