Kompromitacja, koszmar i 20 sekund radości. Lech Poznań może przestać śnić o Lidze Mistrzów
Krzysztof Gaweł
12 lipca 2022, 19:50·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lipca 2022, 19:50
Co roku w lipcu pewnych jest nad Wisłą kilka rzeczy. Żniwiarze ruszają do pracy w polach, pogoda płata figle i doskwierają nam deszcze oraz burze, a mistrz Polski odpada z kwalifikacji Ligi Mistrzów i może wrócić na Ziemię. Piękny sen Lecha Poznań trwał do 12 lipca, we wtorek zdeklasował Kolejorza Karabach Agdam. Azerowie rozbili nasz zespół 5:1 (2:1), choć polska ekipa prowadziła od 20. sekundy meczu. Czy trzeba coś dodawać?
Lech Poznań odpadł z kwalifikacji Ligi Mistrzów w I rundzie
Mistrzowie Polski wygrali pierwszy mecz w Poznaniu jedną bramką
W Baku nasz zespół został zdemolowany przez Karabacha Agdam
Lech Poznańwygrał pierwsze starcie pierwszej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów z Karabachem Agdam 1:0, a triumf w Wielkopolsce dał drużynie - grającej bardzo defensywnie, by nie powiedzieć bojaźliwie - kapitan Mikael Ishak. Kolejorz wypracował skromną zaliczkę przed rewanżem w Baku, bo tam mistrzowie Azerbejdżanu podejmowali swoich rywali w pucharach. W upale i pod naporem rywali nasz zespół chciał sobie zapewnić awans.
I rozpoczął mecz wprost fantastycznie. Już w pierwszej akcji piłkę zgubili na swojej połowie gracze Karabachu, a Joao Amaral znalazł prostopadłym podaniem Kristoffera Velde, który wpadł w pole karne i mocnym strzałem pod poprzeczkę otworzył wynik. Ależ to był początek mistrzów Polski, potrzebowali raptem 20 sekund, by wyjść na prowadzenie i zrobić kolejny krok w stronę awansu.
Gurban Gurbanow ukrył twarz w dłoniach, a potem krzyknął na swoich piłkarzy, by dodać im energii w walce o remis. Azerska ekipa z minuty na minutę coraz śmielej atakowała, ale piłkarze Kolejorza uważnie się bronili, a przed pole karne wrócili nawet Mikael Ishak i Joao Amaral, którzy zdecydowali się wesprzeć kolegów. Niestety mistrzowie Polski nie dotrwali do przerwy z czystym kontem.
Artura Rudkę pokonał w 14. minucie Brazylijczyk Kady, który zatańczył z piłką w polu karnym gości, a potem oddał strzał niemal idealnie z linii szesnastu metrów i zmieścił piłkę przy słupku poznańskiej bramki. Remis nadal promował Kolejorza, który grał bardzo uważnie w obronie i próbował kontrować. Świetną okazję miał Michał Skóraś, blisko szczęścia był Joel Pereira, który mógł strzelać lub podawać, ale dograł piłkę fatalnie.
I gdy wydawało się, że nasz zespół zaraz wróci na prowadzenie, wydarzyło się coś niebywałego. Artur Rudko fatalnie wybił piłkę pod nogi rywala w swoim polu karnym. Powinien ją łapać, mógł wybić do boku, ale "wypluł" przed siebie i pozwolił, by Filip Ozobić ze spokojem wpakował ją do bramki Kolejorza. I tak, po pierwszej połowie nasz zespół musiał odrabiać straty. A mógł spokojnie prowadzić i kontrować Azerów.
Po zmianie stron mistrzowie Polski odważniej zaatakowali, wszak obrona Azerów trzeszczała w szwach od początku spotkania. Ale Mikael Ishak został zatrzymany, a w odpowiedzi groźnie strzelał Filip Ozobić. Walka była bardzo twarda, a piłkarze Kolejorza musieli uważać, bo Karabach potrafi bardzo szybko skontrować i mógł rozstrzygnąć ten dwumecz. A przecież porażka 1:2 nie oznaczała końca rywalizacji, tylko dogrywkę.
Polska ekipa zaprzepaściła jednak wszystko w 56. minucie spotkania. Wówczas Abdellah Zoubir strzelił płasko z rzutu wolnego w środek bramki Lecha, a tam Artur Rudko kolejny raz sprezentował piłkę rywalom. Kevin Medina wepchnął ją do bramki potykając się o piłkę, ado tego był na pozycji spalonej. Oczywiście sędzia liniowy spóźnił się z interwencją i nie podniósł chorągiewki, a pan Andrew Madley akcji nie widział. I gola uznał.
Nie pomogła fatalna postawa naszego bramkarza, słaba gra defensorów i brak VAR, którego na tym etapie walki o Ligę Mistrzów zwyczajnie nie ma... Zostało więc pół godziny meczu i Kolejorz musiał odrabiać straty w Baku. A gra się nie kleiła, bo piłkarze w upale szybko się męczyli i nie mieli sił, by zaatakować frontalnie. Ba, nie mieli sił w ogóle by walczyć z Azerami, a ci w końcówce sprawili nam tęgie lanie.
W 74. minucie Kady wpadł w pole karne mistrzów Polski i ze spokojem pokonał Artura Rudkę, który nie miał szans na skuteczną interwencję. Po chwili Abbas Husejnow jako kolejny skorzystał z koszmarnej postawy poznaniaków w obronie i podwyższył na 5:1. Tylko jeden raz w historii swoich meczów w pucharach Azerowie wygrali tak wysoko. O statystykach mistrzów Polski lepiej nie wspominać.
Do końca spotkania Lech musiał uważać, by nie straci szóstego gola i ta misja mu się akurat powiodła. Klęska 1:5 oznacza, że w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów zagra oczywiście Karabach Agdam, który zmierzy się teraz z mistrzem Szwajcarii, czyli FC Zurych. Azerowie nie są bez szans w starciu z Helwetami, ale na pewno czeka ich trudne zadanie. A Kolejorz? Przed mistrzem Polski walka o Ligę Konferencji. O Champions League musimy zapomnieć.
Karabach Agdam - Lech Poznań 5:1 (2:1)
Bramki: Kady (14, 74), Filip Ozobić (42), Kevin Medina (56), Abbas Husejnow (78) - Kristoffer Velde (1)
Żółte kartki: Richard, Kevin Medina, Kady, Abbas Husejnow - Antonio Milić
Sędziował: Andrew Madley (Anglia)
Piewszy mecz: 0:1; awans: Karabach