Polak ma COVID-19, ale może jechać w Tour de France. Jak to w ogóle możliwe?
Krzysztof Gaweł
12 lipca 2022, 22:40·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lipca 2022, 22:40
Rafał Majka (UAE Team Emirates) uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, ale po dokładnych badaniach organizatorzy pozwolili mu jechać dalej w Tour de France. Zespół Polaka przekazał też, że z rywalizacji wycofany został Nowozelandczyk George Bennett. Obaj mają pomagać liderowi Wielkiej Pętli Tadejowi Pogačarowi, który zdołał obronić koszulkę lidera na dziesiątym etapie.
Rafał Majka jest zakażony koronawirusem, ale nie ma objawów
Polak nie został wykluczony z Tour de France, może jechać dalej
Peleton wjechał w Alpy, zaczyna się kluczowa walka o zwycięstwo
Koronawirus wdarł się do peletonu podczas tegorocznego Tour de France i okazuje się, że może mieć wpływ na wyniki Wielkiej Pętli. Na razie odnotowano dwa przypadki kolarzy, którzy mieli pozytywne wyniki testów i musieli porzucić ściganie, by wyleczyć się z COVID-19. Przepisy sanitarne, które obowiązują podczas wyścigu nie są tak surowe, jak choćby przed rokiem. I przekonał się o tym nasz Rafał Majka.
Kolarz UAE Team Emirates uzyskał pozytywny wynik testu, więc powinien zostać wykluczony z rywalizacji. Tak by się stało przed rokiem, dziś okazuje się, że nasz zawodnik jedzie dalej. Panel medyczny TdF przygotował wytyczne ws. pozytywnych testów, są wyjątki, które pozwalają na kontynuowanie jazdy i tak stało się w przypadku polskiego kolarza. Jego kolega z ekipy George Bennett nie miał tyle szczęścia.
Nowozelandczyk i Polak we wtorek uzyskali pozytywne wyniki testów i to kolejne dwa przypadki w ekipie UAE Team Emirates. W sobotę koronawirus wykryto u Norwega Vegarda Stake'a Laengena i ten musiał zakończyć ściganie. Teraz okazało się, że George Bennett również wypadł z rywalizacji i zrządzeniem losu w składzie pozostał Rafał Majka. Nowozelandczyk miał objawy zakażenia, a Polak nie.
"Zgodnie z wewnętrznymi protokołami sanitarnymi Rafał Majka przeszedł test na COVID-19i uzyskał wynik pozytywny. Kolarz nie ma jednak symptomów choroby, a analiza wyników badania przeprowadzonego metodą PCR wykazała, że ryzyko zakażenia innych osób niewielkie. Zgodnie z protokołem zasadami zgłosiliśmy tę sytuację służbom medycznym UCI we wtorek rano, a one dały Rafałowi pozwolenie na start" - przekazała ekipa w komunikacie.
Najbardziej, poza samym Rafałem Majką, odetchnął lider wyścigu i jego zwycięzca w dwóch ostatnich latach, Tadej Pogačar. Słoweniec stracił dwóch cennych pomocników, gdyby odpadł z rywalizacji również Polak - pierwszy "gregario" w drużynie i jeden z najlepszych w peletonie - sytuacja lidera byłaby bardzo ciężka. Sam Pogačar już skarżył się dziennikarzom, że koronawirus zaczyna rozdawać karty w Wielkiej Pętli.
Rafał Majka jedzie dalej i we wtorek razem z Amerykaninem Brandonem McNultym pomogli liderowi obronić żółtą koszulkę lidera. Peleton wjechał w Alpy i żarty już się skończyły, zaczął się kluczowy dla losów wyścigu tydzień. Etap dziesiąty wygrał w Megeve Duńczyk Magnus Cort, a lider zgubił dziewięć minut i niemal stracił prowadzenie w wyścigu. Świetnie jechał Niemiec Lennard Kaemna (Bora-Hansgrohe), który jest w "generalce" drugi i traci do Słoweńca 11 sekund.
I tu zaczyna się mordercza walka w Alpach, w środę przed kolarzami znacznie trudniejszy etap, czyli jazda z Albertville na przełęcz Granon (151,7 km). Po drodze zawodnicy będą się wspinać na przełęcz Telegraphe oraz słynną górę Galibier (2642 metrów n.p.m.), czyli najwyższy punkt na całej trasie tegorocznej edycji. To tam przekonamy się po raz pierwszy, czy Tadej Pogačar wytrzyma tempo peletonu i czy osłabiony zespół nie pęknie.