Odwołany "Teleranek" staje się symbolem stanu wojennego i urasta do rangi najgorszej represji tamtych czasów. Dlaczego dorośli tak poważnie podchodzą do "Teleranka"?
Ten dźwięk z dzieciństwa pamiętamy chyba wszyscy. Telerankowy kogut przez ponad 30 lat towarzyszył najmłodszym w każdy niedzielny poranek. No, prawie każdy. 13 grudnia zamiast programu dla dzieci wyemitowano przemówienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Trauma niektórym pozostała do dziś, bo wspomnienie to często pada w kontekście 13 grudnia. Krzysztof Skiba, frontmen kapeli "Big Cyc" do dziś powtarza, że generał Jaruzelski "zabrał mu 'Teleranek'". Dziennikarka Beata Tadla napisała pod hasłem "Niedziela bez 'Teleranka'" całą książkę o życiu w późnym PRL. "Dzień, który zaczął się bez teleranka" – to z kolei tytuł, jaki możemy spotkać w bardzo wielu gazetach i serwisach informacyjnych właśnie 13 grudnia.
Odwołany "Teleranek" dla niektórych staje się też symbolem marszu 13 organizowanego przez związane z PiS środowiska. Dlaczego dorośli tak poważnie podchodzą do "Teleranka"?
Okno na świat
Pierwszy odcinek "Teleranka" wyemitowano we wrześniu 1972 roku. Kilku pokoleniom małych Polaków towarzyszył więc przez całe dzieciństwo, ubarwiając je cyklami "Zrób to sam", "Niewidzialna Ręka" i "Klub Pancernych", pokazując reportaże i poważnie odpowiadając na nurtujące młodych ludzi pytania.
Teleranek 13 grudnia 1982 roku
Choć odcinek został nakręcony, nigdy go nie wyemitowano. Dlaczego? Do dziś nie wiadomo. "Gazeta Wyborcza" ustaliła, że w programie miała znaleźć się między innymi piosenka Kasi Sobczyk "Trzynastego, wszystko zdarzyć się może", a głównym tematem odcinka był zlot czarownic na Łysej Górze. Gościem był, według ustaleń "Gazety", Lech Stefański z Polskiego Towarzystwa Psychotronicznego. CZYTAJ WIĘCEJ
– W latach 70. i 80. telewizja była dla dzieci oknem na świat. Mierząc tamtymi miarami "Teleranek" był programem pokazującym fajne zachowania, ciekawych ludzi, zwierzęta, prospołeczne zachowania. Był kultowy, bo nie było wtedy nic więcej – wspomina Dorota Zawadzka, psycholog rozwojowy i blogerka naTemat. – "Teleranek" traktował dzieci z szacunkiem, dla wszystkich przy nim pracujących było jasne, że dla małego widza trzeba było zrobić dobry program. Tam nic nie było wiązane na sznurki, była promowana spójna ideologia, wartości. Promował rodzinę, mówił o tym, że warto się uczyć. Nie wiem, jak odbierają to inny, ale ten program budował moje aspiracje, pokazując pozytywne przykłady sprawiał, że chcę kimś być – dodaje.
Program dla dzieci pozwolił stawiać pierwsze kroki także wielu późniejszym sławom. W programie występował między innymi Włodzimierz Szaranowicz, który jako dziennikarz Polskiego Radia został do telewizji zaproszony jako autor cyklu gawęd o olimpijskich sportowcach. Tak spodobał się na wizji, że wkrótce zaproponowano mu pracę w TVP. "Wielomilionowa widownia 'Teleranka' była moją pierwszą i co bardzo sobie cenię, niezwykle wierną przez lata" – powiedział w rozmowie z "Tele Tygodniem" komentator.
W "Teleranku" zaczynali także aktorzy: Joanna Jabłczyńska i Bartosz Obuchowicz.
Marsze za "Teleranek"
Ostatnio "Teleranek" coraz częściej jest używany w politycznym kontekście. Choć z anteny zdjęto go dopiero w 2009 roku, stał się symbolem minionego ustroju. Wszystko przez odcinek, którego nie wyemitowano 13 grudnia 1981 roku.
Brak "Teleranka" zapisał się między innymi w pamięci Zbigniewa Girzyńskiego, posła PiS, który na swoim blogu zdjęciem z anteny jednego odcinka uzasadniał swoją niechęć do komunistów. "Jak sobie nieraz myślę nad swoją życiową drogą polityczną i szukam powodów dlaczego tak nie lubię komunistów […] to sobie myślę, że to pewnie przez to, że 13 grudnia 1981 r. wstałem rano i nie było 'Teleranka' tylko jakiś nudny facet w mundurze i ciemnych okularach, który popsuł mi taką fajną zabawę jaką sobie wówczas zaplanowałem" – napisał Girzyński.
Jego wpis i późniejsze wypowiedzi porównujące III RP pod rządami polityków PO do PRL stały się pretekstem do kpin. "Obywatelki i obywatele, brońmy wolności słowa, brońmy Starucha, brońmy naszych niepokornych. Niech nasze pragnienia zespolą się w głośny od Bałtyku po Tatry, potężny, wyrażający pragnienie wolności krzyk - 'CHCEMY TELERANKA'" – napisał na swoim blogu w naTemat Tomasz Lis.
O marszu, który 13 grudnia zorganizują przedstawiciele środowisk związanych z PiS napisał z kolei Tomasz Jakub Sysło: "Nazwali to "Marsz Wolności, Solidarności i Niepodległości" Dziwne. Jesteśmy w Wolnej Polsce. Jest Solidarność. Jest Niepodległość. Więc po co? Gdy wprowadzili Stan Wojenny, nie było rano "Teleranka" Więc może o to chodzi?". Wpis podsumował satyrycznym obrazkiem, przedstawiającym maszerujących z hasłem: "My chcemy Teleranka".
Pół serio
Prof. Dariusz Skrzypiński, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, uważa że sprowadzanie rocznicy stanu wojennego jedynie do "Teleranka" jest zabiegiem, który obniża rangę tego wydarzenia.
Teleranek znika z anteny
Teleranek spadł z anteny 29 września 2009 roku. Kierownictwo telewizji uznało bowiem, że jego produkcja się nie opłaca. Kultowy program dla dzieci miał ich zdaniem zbyt niską oglądalność, a koszty produkcji były zbyt wysokie (zdaniem cytowanych przez "Gazetę Wyborczą" pracowników TVP wynosiły one kilkanaście tysięcy złotych)
CZYTAJ WIĘCEJ
– Kombatanci tego okresu ponosili wielkie ofiary. Więc jeśli poseł wspomina, że jego traumą był brak "Teleranka", ośmiesza tych, którzy ponieśli nieco większą ofiarę. Komunikat nie jest współmierny do wydarzenia i odnosi się do nieznaczącego faktu – przekonuje i dodaje, pół żartem, pół serio, że wspomnieniami o "Teleranku" raczej nie powinni dzielić się członkowie prawej strony sceny politycznej. – Telewizja była narzędziem indoktrynacji. Teleranek także służył socjalizacji w odpowiednim duchu. W gruncie rzeczy poseł Girzyński powinien więc być wdzięczny generałowi Jaruzelskiemu, że "Teleranka" nie było – mówi.
Dorota Zawadzka nie jest jednak zdziwiona, że ludzie z pokolenia trzydziestolatków odwołują się do "Teleranka", kiedy mówią o stanie wojennym. – Ta niedziela stała się symbolem zakończenia pewnego etapu dzieciństwa.To tak jak z momentem, kiedy dowiadujemy się o św. Mikołaju – przekonuje. – To jest tęsknota za dzieciństwem, za młodością, za czymś, do czego nie można wrócić.