Czy historia pralki może być ekscytująca? Tak, jeżeli mówimy o ponad 38-letniej Candy Aquamatic
redakcja naTemat
02 sierpnia 2022, 09:10·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 02 sierpnia 2022, 09:10
Wszystko zaczęło się od pewnego listu z Trójmiasta, który wpadł w ręce Marcina Prokopa. Jego autorką jest pani Hanna, będąca posiadaczką pewnej wyjątkowej pralki. Posiadaczką, dodajmy, bardzo szczęśliwą, gdyż używa jej od – uwaga – trzydziestu ośmiu lat. Jak tworzy się takie urządzenia? Sprawdźmy to!
Reklama.
Reklama.
Mówiąc precyzyjnie: sympatyczna gdynianka urządzenie marki Candy nabyła 2 lipca 1984 roku w jednym ze sklepów Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego "Pewex", wydając na nie 252 dolarów amerykańskich, zarobionych za Oceanem.
Owszem, to kwota jak realia PRL-owskie zawrotna, jednak warto pamiętać, iż mamy tutaj do czynienia z pralką będącą wówczas absolutnym szczytem techniki. Ładowany od przodu, wyposażony w rozmaite programy automat?
To po prostu musiało robić wrażenie w czasach, gdy w wielu polskich domach wciąż pracowały poczciwe Franie, a nasi rodacy spędzali długie godziny w kolejkach, próbując zapisać się na produkowaną na licencji jugosłowiańskiej pralkę Polar. Która – umówmy się – do włoskiej Candy miała się niczym FSO Polonez do Ferrari 288 GTO.
Dziś, z perspektywy niemal czterech dekad, wspomniane 252 dolary można uznać za rewelacyjną inwestycję w imponującą jakość i niezawodność.
Od roku 1984 Candy Aquamatic 2, gdyż tak nazywa się używany przez panią Hannę model, nie zepsuła się ani razu. Jakiekolwiek mankamenty? Cytując właścicielkę, od pewnego czasu pralka coraz "ciężej chodzi". Jakichkolwiek innych problemów nie odnotowano.
Warto podkreślić, że równie dobrze przedstawiają się tzw. kwestie wizualne. Spoglądając na dzielną Candy, w której białą obudowę połączono gustownie z czarnymi i chromowanymi elementami, naprawdę trudno uwierzyć w jej wiek (oraz przebieg, gdyż urządzenie było eksploatowane na co dzień, bez taryfy ulgowej).
Wszystko to może wręcz szokować w czasach, gdy ruszając na zakupy, podświadomie nastawiamy się, iż zdecydowana większość sprzętów nie posłuży nam zbyt długo. Dwa lata? No, może w porywach do pięciu... A gdy cokolwiek zacznie szwankować, zazwyczaj okazuje się, że naprawa jest nieopłacalna.
Wracając do wizyty Marcina Prokopa w jednym z gdyńskich mieszkań: gość z Warszawy nie poprzestał na wręczeniu gospodyni bukietu kwiatów oraz zjedzeniu upieczonego przez nią sernika i wypiciu herbaty.
Przekazał również pani Hannie “wnuczkę” niemal czterdziestoletniej pralki Candy, czyli przedstawicielkę współczesnej linii Aquamatic.
Candy Aquamatic AQUA 1042DE/2-S Choć nowy model może pochwalić się wyjątkowo kompaktowymi gabarytami, dzięki którym można wsunąć go nawet pod umywalkę, to bezproblemowo pomieści aż cztery kilogramy wsadu. Oferuje wirowanie z prędkością 1100 obrotów na minutę (dla porównania: w przypadku pralki nabytej w roku 1984 to maksymalnie 400 obr./min.) i możliwość dorzucenia ubrań do bębna już w trakcie prania (podkreślmy, gdyż to cecha wyjątkowa, że otwierają się całe drzwiczki). Jak przystało na sprzęt ultranowoczesny, nie zabrakło również programów szybkich (Rapid Cycles), dzięki którym czas prania można skrócić do zaledwie 14 minut, a także programu do tkanin delikatnych. Inżynierowie stojący z tą konstrukcją zadbali także o pełną automatykę wagową, energooszczędność (klasa F), a także obniżoną konsumpcję wody i cichą pracę.
"Śledztwo dziennikarskie" Marcina Prokopa zaintrygowało naszą redakcję tak mocno, że postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej firmie Candy. Co tak naprawdę stoi za fenomenem owej marki, nie od dziś znanej przecież z tworzenia urządzeń AGD, w których zaawansowane rozwiązania techniczne połączono z ponadprzeciętną trwałością?
Aby udzielić odpowiedzi na powyższe pytanie, musimy odbyć kolejną podróż w czasie; tym razem przenosząc się nie do roku 1984, lecz 1945. To właśnie wtedy Eden Fumagalli, przedsiębiorca z Monzy – wspierany przez synów o imionach Niso, Enzo i Peppino – zaczyna projektować pralkę, która ma polepszyć jakość życia rodzin z Półwyspu Apenińskiego.
Efekt owych prac, czyli tzw. Model 50, zostaje zaprezentowany zaledwie rok później, podczas targów w Mediolanie. Prędko okazuje się, że ta pierwsza w historii włoska pralka jest przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, a rodzina Fumagallich nie spoczywa na laurach i postanawia pójść za ciosem.
W pracowni lombardzkiej firmy, której nazwę zaczerpnięto od wykonywanej przez Nat King Cole'a piosenki "Sugar Candy", powstają kolejne projekty wywołujące entuzjazm we włoskich sklepach.
Po Modelu 50 (mającym walcowaty kształt i wyposażonym w górną pokrywę oraz pionowe mieszadło bębna) przychodzi czas na debiutujący w roku 1948 Model 45 – opakowany w sześciokątną, lepiej wykorzystującą przestrzeń w niewielkich mieszkaniach, obudowę.
Rok 1958 przynosi kolejną z rewolucji: wówczas to pojawia się pierwsza w pełni włoska pralka automatyczna, czyli Candy Automatic, wyposażona w szklany iluminator i bęben obracający się w osi poziomej.
Wciąż mówimy tutaj o produkcji rzemieślniczej, nieprzekraczającej kilkuset urządzeń na rok. Lecz choć w owych czasach pralka jest jeszcze produktem luksusowym, to niedługo – wraz z boomem gospodarczym – sytuacja ma zmienić się diametralnie. Jak się prędko okaże, kolejne urządzenia Candy wprost idealnie wpiszą się w nowe realia.
Lata sześćdziesiąte ub. w. przynoszą m. in. Candy Automatic 3 (pierwszą pralkę z zaawansowanym zawieszeniem bębna, umożliwiającym wirowanie z zawrotną wówczas prędkością 420 obr./min. bez mocowania jej do podłogi), Superautomatic 5 (pojawia się w niej przełomowa opcja załadowania bębna do połowy, co pozwala zaoszczędzić energię elektryczną) oraz Superautomatic 98 (pierwsza pralka z sześcioma programami prania i cyklem prania wstępnego).
To zaledwie niewielka część kamieni milowych marki, której sława już na dobre przekroczyła granice Włoch. Dodajmy, że od lat sześćdziesiątych Candy podbija serca Europejczyków również przy pomocy zaawansowanych zmywarek i chłodziarek, a także wysmakowanego designu, zawdzięczanego dzięki nawiązaniu współpracy z tuzami włoskiego wzornictwa, takimi jak Joe Colombo, Mario Bellini i Piero Geranzani.
Dekady kolejne? Te upływają pod znakiem przełomowych konstrukcji, których wyliczenie byłoby przedsięwzięciem godnym opasłej księgi lub pracy doktorskiej, a nie skromnego artykułu.
Najistotniejsze jest to, iż Grupa Candy – w roku 2018 przejęta przez przedsiębiorstwo Haier i pełnymi garściami czerpiąca z olbrzymiego know-how tego światowego lidera w branży AGD – ani na moment nie zwalnia tempa.
Wciąż potrafi zachwycać innowacyjnym podejściem, oferując m.in. ekstremalnie trwałe silniki inwerterowe, a także sterowane w sposób inteligentny ruchy bębna (Active Motion System), które pozwalają na pranie zarówno szybsze i skuteczniejsze, jak i znacznie bardziej oszczędne.
Do tego dochodzą rozwiązania takie jak Mix Power System + (wstępnie rozpuszcza i aktywuje detergent, dzięki czemu nawet w zimnej wodzie możemy uzyskać efekty prania identyczne, jak w 60 ℃).
Nie zabrakło również łączności Wi-Fi oraz zmyślnych aplikacji (Simply-Fi i hOn, Candy Hub), przy pomocy których rozmaitymi sprzętami AGD możemy sterować bezprzewodowo, korzystając z głosu lub smartfona. Masz jakiekolwiek wątpliwości na temat prania? Żaden problem – pralka odpowie ci nawet na najtrudniejsze pytania.
– Obserwacja potrzeb użytkowników przekłada się na ciekawe pomysły, a te, wdrożone do produkcji, stanowią o innowacyjności organizacji. Jeżeli do innowacji dołączymy kolejne atrybuty w obszarze funkcjonalności i trwałości, to zwykle finalne efekty takiego procesu trafiają tam, gdzie chcemy: do mieszkań i domów naszych klientów. Tutaj mamy doskonały przykład pasującego gabarytowo urządzenia, które służy naszemu klientowi już prawie cztery dekady – mówi nam Maciej Fober, Bussines Manager odpowiedzialny za kategorie pralnictwa marki Candy.
Jak widać, pewne rzeczy w niemal 77-letniej historii tej włoskiej marki są niezmienne, a urządzenia, które możemy obecnie znaleźć w sklepach, posiadają dwie cechy wspólne z historycznym Modelem 50.
Z jednej strony chodzi o kreowanie rozwiązań przełomowych, wyprzedzających aktualną myśl techniczną (ciekawostka: sam Enzo Fumagalli zarejestrował dziesiątki patentów).
Z drugiej: o dopracowywanie każdego z nowatorskich konceptów do perfekcji; tak, aby na jego bazie powstawały sprzęty bezproblemowo znoszące bardzo długą eksploatację; nawet wówczas, gdy jest ponadprzeciętnie intensywna.
Rozejrzyj się po mieszkaniach rodziny i znajomych. Kto wie, być może trafisz na jeden z takich właśnie produktów Candy, zdolnych wywołać przysłowiowy opad szczęki nie tylko u Marcina Prokopa, lecz także u każdego, kto wyjątkowo ceni sobie urządzenia absolutnie najwyższej jakości.