Sprawa porwania 14-latki w Poznaniu wstrząsnęła opinią publiczną. Torturowaniem dziewczynki dyrygowała 39-letnia Paulina K., a na jaw wychodzą nowe fakty. O tym, jaka jest odpowiedzialność państwa za zatrzymanie cyklu przemocy, mówi Joanna Gorczowska, psychoterapeutka, ekspertka w zakresie budowania systemów ochrony dzieci przed przemocą i zaniedbaniem, biegła sądowa dla rodzinnych sądów brytyjskich.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Anna Dryjańska: "Potwór", "bestia", "patologia" – to te nadające się do zacytowania komentarze internautów pod adresem Pauliny K. Dziwi panią taki poziom emocji?
Joanna Gorczowska: Nie, bo to instynktowna reakcja na przemoc, zło i okrucieństwo. Emocje są tym silniejsze, że ofiarą zbrodni padło dziecko. Takie komentarze są próbą zrozumienia i pomieszczenia tego straszliwego wydarzenia.
Pomyślałam, że długofalowa przemoc wobec dzieci, która nie jest zatrzymana, może tworzyć środowisko do rozwoju zachowań antyspołecznych. To bardzo podstawowa, smutna refleksja, która często towarzyszy mojej pracy.
Gdy dzieci wzrastają w środowisku, które stale zagraża ich poczuciu bezpieczeństwa, nie mają wokół siebie dorosłych, na ochronę i wsparcie których mogą liczyć, bo są dla nich źródłem przerażenia, to mają bardzo zaburzony obraz siebie i świata. Uczą się, że świat nie jest bezpieczny, że dorośli nie tylko zagrażają bezpieczeństwu, ale je zawodzą, że nie mogą na nikim polegać, tylko na sobie.
Ostatnie badania pokazują, iż przemoc i zaniedbanie doznane w dzieciństwie prowadzą do zmian strukturalnych w mózgu i są odpowiedzialne za niemal połowę zaburzeń psychicznych doświadczanych w dorosłości. Im większa i długotrwała przemoc, tym poziom zaburzeń jest głębszy, a proces leczenia trudniejszy.
Przemoc i zaniedbanie wobec dzieci to zjawiska niezwykle kompleksowe i takiej też wymagają perspektywy, na pewno przez osoby, które się tym tematem zawodowo zajmują, tak jak ja. Tylko poprzez objęcie tej problematyki w sposób systemowy, możemy tworzyć rozwiązania chroniące dzieci przed krzywdzeniem, co z kolei ma szanse zatrzymania spirali przemocy w ich dalszym życiu.
Ktoś miał trudne dzieciństwo, więc wyrośnie na przemocowca, a może nawet groźnego przestępcę?
To nie jest takie proste. W grę wchodzi dużo czynników. Jest wiele osób, które mimo doświadczenia przemocy w dzieciństwie, nie kontynuują tego cyklu przemocy, ale są osobami wrażliwymi i empatycznymi. Kluczowym jest obecność czynników ochronnych.
Jednak doświadczona w dzieciństwie przemoc to bardzo poważny czynnik ryzyka do rozwoju różnorakich zaburzeń psychicznych. Stąd tak istotne jest uznanie tego jako fakt i palącą kwestię zdrowia publicznego, która wymaga natychmiastowej reakcji osób odpowiedzialnych za konstruowanie systemu wsparcia rodziny.
Zrobić coś więcej niż pisać gniewne komentarze w internecie?
Komentarze w internecie są formą odreagowania. Mój apel jest skierowany do polityków, aby pochylili się z wielką powagą nad problematyką krzywdzenia dzieci i rozpoczęli, wraz z ekspertami oraz przy ich aktywnym udziale poważne kroki w kierunku naprawy tego niespójnego i chaotycznego tworu, jakim obecnie jest system wspierania rodziny.
Przecież ochrona dzieci przed przemocą, prewencyjne i wczesne działania wspierające funkcjonowanie rodzin, aby mogły zapewniać swoim dzieciom bezpieczne i wspierające środowisko, to kwestia podstawowych praw człowieka. Politycy powinni o tym mówić cały czas.
Kilka, a nawet kilkanaście razy w roku, czytamy przerażające doniesienia o tym, jak dzieci umierają lub są trwale okaleczane w wyniku przemocy doświadczanej od rodziców lub opiekunów. A to tylko wierzchołek góry lodowej przypadków, w których nasz system zawiódł. I co się dzieje potem?
System się nie uczy. Krzywdzone są kolejne dzieci, których dramaty nie trafią nie tylko do mediów, ale i samego systemu. A skoro tak – nikt im nie pomoże. Minie 20-30 lat i role się odwrócą. Część tych dzieci już jako dorośli stanie się bohaterami przerażających doniesień prasowych. I cykl zacznie się od nowa.
Gdyby państwo wypełniało swoje obowiązki wobec dzieci, to takich przypadków byłoby mniej?
Tak sądzę. Cieszę się, że media nagłaśniają problem przemocy wobec dzieci, bo mówienie o tym jest warunkiem koniecznym, by zmienić system. Jednak samo mówienie nie wystarczy.
To zastanawiające, że od tylu lat dyskutujemy o dyskusjach nad zmianą systemu. Dla mnie ta rozmowa o konieczności refleksji trwa zdecydowanie za długo. Widzę wiele niezwykłych aktywności na poziomie lokalnym, ale to nie wystarczy, zmiana musi iść od góry.
"Wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak, jak jest"?
Ta stagnacja mnie złości, zasmuca, przeraża. Jeśli ja jako osoba dorosła i praktyk czuję tak intensywne emocje wobec braku zdecydowanych działań państwa, proszę sobie wyobrazić bezradność i przerażenie tych dzieci, których prawo do życia w bezpiecznym i wspierającym środowisku nie jest respektowane systemowo, a ich głos nie jest słyszany.
Zaniedbania są wielopoziomowe. Oddolne inicjatywy bywają godne podziwu, ale oparte są na energii i kreatywności jednostek, nie adresują problematyki z poziomu centralnego.
Co jest główną wadą systemu ochrony dzieci w Polsce?
Po prostu go nie ma. To, co jest, to chaotyczna hybryda wsparcia rodziny i interwencji, kiedy uznamy, że dziecko doświadcza krzywdzenia, a z tym też jest różnie, bo polskie prawo nie definiuje jednoznacznie tzw. progu krzywdzenia, czyli momentu, od którego interwencja państwa jest absolutnie konieczna.
Jest mocno rodzino- i dorosłocentryczny co niestety sprawia, iż głos dziecka w nim ginie. A to, co jest dla mnie niepojęte to fakt, że nie opiera się na żadnych danych czy badaniach naukowych, tylko jest klejeniem dziur.
Jak by go pani zmieniła?
Chciałabym, aby był spójny, opierał się na potrzebach dziecka, koncentrował się na działaniach profilaktycznych wspierania rodziny w zagrożeniu i był oparty o dane i badania, a więc odwrotnie niż teraz.
Priorytetem powinno być dobro dziecka. Właśnie temu powinny być podporządkowane wszystkie procedury i działania systemu.
Te dzieci z poważnymi już trudnościami w zakresie budowania więzi oraz z ryzykiem rozwinięcia różnorakich problemów psychicznych trafiają do środowisk zastępczych, które same pozbawione adekwatnego wsparcia, dźwigają ten niezwykły trud pracy z dziećmi i ich trudnościami. A to prowadzi do ich wypalenia. Nie wspominam już o domach dziecka, które nie są środowiskiem wychowawczym dla tych dzieci.
Struktura systemu ochrony dziecka i wsparcia rodziny, aby pomieścić doświadczenie traumy relacyjnej (przemocy i zaniedbania), musi być bardzo solidna, przemyślana i spójna, aby adekwatnie odpowiadać i reagować na potrzeby dzieci krzywdzonych.
Co więcej, badacze podkreślają, że ochrona dzieci i wsparcia rodziny powinny być systemami zorientowanymi na pracę z traumą (trauma-informed systems), aby zaadresować te wszystkie kompleksowe kwestie, o których dzisiaj rozmawiamy.
Jakiekolwiek zmiany w obecnej strukturze wsparcia rodziny wymagają analizy podobnej do tej jak analiza poważnego przypadku (ang. Serious Case Review), który od lat funkcjonuje w Wielkiej Brytanii. To nie jest nowy temat w Polsce, bo projekt powstał dzięki inicjatywie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, niestety nie stał się projektem na tyle istotnym politycznie, aby został wprowadzony.
Brzmi jak badanie katastrof lotniczych.
Bo tu też badamy sytuacje, gdy doszło do tragedii, tyle że takiej, której ofiarą jest dziecko.
Możemy zaprojektować system z najlepszymi intencjami, według najlepszych wzorców, ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, bo potrzebujemy danych. Gdy dojdzie do dramatu, trzeba sprawdzić, co nie zadziałało, a potem wydać rekomendacje i zmienić procedury, by zminimalizować ryzyko, że taka tragedia się powtórzy, a przede wszystkim umożliwiać systemowi uczenie się.
Co się dzieje z dzieckiem, które doświadcza przemocy ze strony rodziców lub opiekunów?
Na poziomie neurologicznym dochodzi do zmian w mózgu. Potwierdzają to liczne badania z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych.
Dzieci mają między innymi kłopoty z regulacją emocji, odczuwają stan ciągłego zagrożenia i napięcia, co powoduje u nich nadmierną czujność.
Przemoc niesie ze sobą wszechogarniające zniszczenie w rozwoju dziecka i – co jest dużym wyzwaniem dla praktyków w budowaniu wsparcia – może nie manifestować symptomów przez jakiś czas. Brytyjskie badania definiują to jako utajoną wrażliwość (latent vulnerability).
Dzieci, które były narażone na przemoc fizyczną, emocjonalną, zaniedbanie, wykorzystanie seksualne są w grupie ryzyka rozwinięcia różnorakich problemów psychicznych jak zaburzenia osobowości, depresje, zaburzenia lękowe, depresyjne, psychosomatyczne czy też zaburzenia odżywiania. Mają trudności w budowaniu relacji, a część z nich może wejść w konflikt z prawem. Lista jest bardzo długa.
Praca z tą problematyką jest niezwykłym wyzwaniem systemowym i klinicznym, a diagnoza i wsparcie psychiatryczno-terapeutyczne powinno nadejść bez opóźnień. Niestety psychiatria dziecięca w Polsce, która jest w poważnym kryzysie od lat, nadal nie stanowi priorytetu.
Czy dobrze panią rozumiem: albo zainwestujemy w prawdziwy system ochrony dzieci, albo dostaniemy słony rachunek w bliższej lub dalszej przyszłości?
Tak. Kwestia ochrony dzieci jest kwestią zdrowia publicznego mającą długofalowe odzwierciedlenie we wszystkich aspektach społecznych.
Dlatego tak ważne jest, by państwo wypełniało swój obowiązek: chroniło dzieci, których podstawowe potrzeby nie są zaspokajane, wspierało rodziny w zagrożeniu w wypełnianiu ich obowiązków rodzicielskich wobec dzieci.
Kluczowa jest prewencja: najlepiej, by dziecko tej przemocy nie doświadczyło, a jeśli nie uda się temu zapobiec, by doświadczało jej jak najkrócej i szybko znalazło wspierające i stałe, nie tymczasowe, środowisko wychowawcze i adekwatne wsparcie terapeutyczne.
Im dłużej dziecko jest narażone na przemoc, tym większe zniszczenia w jego psychice i trudniejszy proces leczenia.
Dlaczego dorośli krzywdzą dzieci pod swoją opieką?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo czynników jest wiele. Ale w skrócie jest to wypadkowa wpływu czynników środowiskowych na funkcjonowanie rodziny oraz deficytów tych rodziców/opiekunów, ich własnych zakłóconych wzorców relacyjnych, doświadczeń krzywdzenia, które jak już rozmawiałyśmy, prowadzą do poważnych problemów w obszarze zdrowia psychicznego.
Powtarzamy to, co nie zostało naprawione. Przemoc niezatrzymana pojawia się później w bardzo różnej formie. Działanie z poziomu centralnego jest absolutną koniecznością.
Przemoc doznana w dzieciństwie zostawia trwały ślad w dziecku na całe życie i wpływa na jego całościowy rozwój i sposób, w jaki funkcjonuje jako osoba dorosła.
Przez kilka dni panuje oburzenie, a potem zapada cisza aż do następnego przypadku. I tak w kółko. To jest jakaś przerażająca bezradność państwa wobec tragedii dzieci, które cierpią w ciszy.
Teraz interwencje, o ile w ogóle mają miejsce, najczęściej podejmowane są za późno, gdy poziom traumatyzacji dzieci w wyniku długotrwałej przemocy jest bardzo duży.
Badania rezonansu mózgów tych dzieci wykazują podobne zmiany jak u żołnierzy, którzy cierpią w powodu stresu pourazowego w wyniku walki.