nt_logo

Wszyscy byliśmy w błędzie. Po tym tekście Skoda przestanie kojarzyć ci się z Uberem

Marta Walendzik

04 sierpnia 2022, 15:40 · 3 minuty czytania
Dobra, przyznaję się, ja też miałam takie skojarzenia. Do czasu. Do czasu aż przejechałam się Skodą Kamiq w wersji Monte Carlo. I to jest taka zmiana w myśleniu jak wtedy, kiedy spróbujesz ciasteczek Oreo z podwójnym kremem w środku i już nie chcesz jeść tych z pojedynczym. Ale po kolei.


Wszyscy byliśmy w błędzie. Po tym tekście Skoda przestanie kojarzyć ci się z Uberem

Marta Walendzik
04 sierpnia 2022, 15:40 • 1 minuta czytania
Dobra, przyznaję się, ja też miałam takie skojarzenia. Do czasu. Do czasu aż przejechałam się Skodą Kamiq w wersji Monte Carlo. I to jest taka zmiana w myśleniu jak wtedy, kiedy spróbujesz ciasteczek Oreo z podwójnym kremem w środku i już nie chcesz jeść tych z pojedynczym. Ale po kolei.
Skoda Kamiq w wersji Monte Carlo to fajne i angażujące kierowcę auto. Fot. naTemat.pl

Na początek encyklopedycznie: Skoda Kamiq to crossover czeskiego producenta, który na rynku pojawił się w 2019 roku. Już rok później w rankingu najczęściej kupowanych aut w tym segmencie przegonił Kię Sportage czy Volkswagena Tiguana (choć są to auta odczuwalnie większe), a ustąpił jedynie takim wyborom jak Toyota C-HR.


Szkoda, bo mam wrażenie, że gdyby moje spotkanie z okazji 10-lecia matury odbyło się gdzieś dalej niż warszawski plac Konstytucji, to wszyscy przyjechalibyśmy C-HR-kami. I nie jest to komplement. Po prostu mam wrażenie, że jeżdżą nimi wszyscy, a samo auto w swej dziwnej formie już dawno przestało na kimkolwiek robić wrażenie. 

Ale wracamy do Kamiqa. W pierwotnej wersji zbudowany na bazie modułowej płyty podłogowej znanej ze Scali, z charakterystycznymi dwuczęściowymi reflektorami i dynamicznymi kierunkowskazami (rozświetlającymi się stopniowo od środka do krawędzi), które znajdziemy także w testowanej wersji Monte Carlo. Kamiq zapewniał większy prześwit, wyższą pozycję za kierownicą i – jak zapewniał producent – był idealnie dopasowany do ulic miasta.

Ale nie tylko. Bo nazwa tego modelu w języku Inuitów zamieszkujących północną Kanadę i Grenlandię oznacza zdolność dopasowania się do każdej sytuacji. Mogę potwierdzić, ale o tym zaraz.

Kamiq od początku obecności na rynku oferuje także naprawdę przyzwoite wnętrze z eleganckim wielofunkcyjnym ekranem i cyfrowym zestawem wskaźników. Do tego dostępny jest aktywny tempomat do 210 km/h, który utrzymuje bezpieczną odległość od poprzedzającego pojazdu, kontruluje prędkość i w razie potrzeby uruchamia hamulce.

No i bezpieczeństwo: auto może posiadać aż 9 poduszek powietrznych (w tym poduszkę kolanową kierowcy) oraz wiele zaawansowanych systemów wspomagania (Side Assist, Crew Protect Assist). Ciekawym rozwiązaniem jest też opcja sportowej regulacji zawieszenia – funkcja Sport Chassis Control pozwala obniżyć Kamiqa o 10 mm i ustawić amortyzatory w jednym z dwóch trybów: normalnym lub sportowym. 

Czytaj także: https://natemat.pl/306105,skoda-kamiq-test-czy-silnik-1-0-tsi-wystarcza-do-plynnej-jazdy

Czas na Monte Carlo

Auto, które już w podstawowej wersji wyglądało bardzo dobrze, ma jednak bardziej "drapieżną" wersję, którą sprawdziłam w okolicach Monako (cóż za przypadek) – i trzeba przyznać, że w wersji Monte Carlo naprawdę robi wrażenie. Kamiq zyskał dzięki Monte Carlo charakterystyczne usportowione wnętrze w odcieniach czerni i szarości. Całości dopełniają czerwone elementy, chromy i ambientowe oświetlenie podkreślające sportowego ducha samochodu (oświetlenie dostępne jest w dwóch wersjach: białej i czerwonej).

W Kamiqu Monte Carlo mamy także megawygodne (serio!) sportowe fotele i panoramiczny dach z zabarwioną na czarno szybą w standardzie. Wielofunkcyjna sportowa kierownica pokryta jest perforowaną skórą z ozdobnymi czerwonymi szwami, tak samo jak dźwignia zmiany biegów i dźwignia hamulca ręcznego.

Co ważne, Kamiq w tej wersji może służyć także jako świetnie wyglądające auto rodzinne, bo regularnie ukształtowany bagażnik z licznymi funkcjonalnymi rozwiązaniami zapewnia 400 litrów pojemności. Z zewnątrz wrażenie robią czarne elementy nawiązujące do wyścigowych tradycji Skody (osłona chłodnicy, przedni zderzak, relingi, progi, lusterka zewnętrzne). Także napis SKODA i nazwa modelu wykończone zostały w kolorze czarnym. Do tego sportowe koła z 17- lub 18-calowymi czarnymi aluminiowymi felgami. A to wszystko już od 100 tys. złotych. 

Jak już wspomniałam, Skodą Kamiq w wersji Monte Carlo miałam okazję jeździć zarówno po mieście, jak i w warunkach niecodziennych, bo we francuskich Alpach, gdzie nie brakuje stromizn, bardzo wąskich dróg i niebezpiecznych zboczy.

W obu przypadkach auto prowadziło się naprawdę dobrze, a ja pomimo – co tu dużo mówić – naturalnych skłonności do lęku i histerii czułam się bardzo pewnie.

Auto reagowało na moje ruchy płynnie, dokładnie tak, jak oczekiwałam, a podwyższone miejsce kierowcy i duża przednia szyba ze stosunkowo wąskimi słupkami zapewniały mi dobrą widoczność. To miła odmiana względem samochodu, którym jeżdżę na co dzień, bo najnowsza wersja Opla Mokki ma niestety jedną poważną wadę: wąska szyba i rozbudowane słupki sprawiają, że przy skręcie w prawo muszę upewnić się dwa razy, czy z boku nie nadjeżdża np. rowerzysta. Czy po przygodzie z Kamiqiem podjęłabym decyzję o zakupie Opla? Nie jestem pewna. 

I jeszcze wisienka na torcie: modele Monte Carlo (w tej opcji także Scala i Fabia) to nawiązanie do sukcesu Skody w ponad 100-letniej tradycji wyścigów w Monte Carlo. Mało kto wie, że producent naprawdę ma się tu czym pochwalić. Poczynając od 1936 roku, kiedy to Skoda Popular wykręciła drugi wynik w kategorii 1500 cm3, przez Skodę 130 RS, która w 1977 roku zajęła pierwsze i drugie miejsce w kategorii samochodów o pojemności do 1300 cm3, aż po sukces Fabii R5, która powtórzyła ten wyczyn w kategorii WRC2 w 2017 roku. 

I co? Myślicie o Skodzie tak samo?