Jest decyzja premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie konsekwencji za brak odpowiedniej reakcji na zanieczyszczenie Odry. Zdaniem premiera szef Wód Polskich i GIOŚ nie zareagowali odpowiednio szybko, w związku z czym, wyciek ścieków do rzeki przybrał rozmiar katastrofy ekologicznej.
Reklama.
Reklama.
Mateusz Morawiecki podjął decyzję o dymisji prezesa Wód Polskich, Przemysława Dacy oraz Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Michała Mistrzaka
Premier powiedział, że "sytuacji w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej"
O skandalicznym zachowaniu władz Wód Polskich mówili między innymi przedstawiciele Polskiego Związku Wędkarskiego, którzy jako pierwsi zajęli się zawiadamianiem o problemach na Odrze oraz przeciwdziałaniu dalszym skutkom katastrofy ekologicznej
O dymisji, premier Mateusz Morawieckipoinformował w mediach społecznościowych. Obaj szefowie swoje stanowiska stracili za brak dostatecznie szybkiej reakcji.
Decyzja dotyczy szefa Wód Polskich Przemysława Dacy oraz szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Jak podkreślił w facebookowym wpisie premier, "wnioski na przyszłość zostaną wyciągnięte, a procedury ulepszone. Odpowiedzialność urzędników, to kwestia ważna, ale teraz najbardziej na sercu leży nam ochrona ludzi i przyrody", czytamy.
"Winnych tego skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali - chcemy jak najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem działanie odpowiednim służbom. Sytuacji, z którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej. W związku z tym podjąłem decyzję o natychmiastowej dymisji (...)", napisał Mateusz Morawiecki.
Morawiecki o skażeniu w swoim podcascie
Pierwsze sygnały o tym, że Odra została skażona, trafiły do służb 27 lipca. Jak mówił w naTemat.pl prezes Polskiego Związku Wędkarskiego, Andrzej Świętoch, wędkarze dostrzegli ryby, które zachowywały się w nienaturalny sposób. Te miały nie walczyć z nurtem rzeki, a także dawać się złapać bez większych trudności. Jak mówi wędkarz, można je było nawet dotknąć ręką.
Informacje o tym zostały zgłoszone Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska, która już wtedy pobrała próbki wody z Odry do przebadania. Kilka dni później, ryby zaczęły padać. Kiedy to się wydarzyło, ponieważ państwowe służby nie podejmowały żadnych stanowczych działań, wędkarze zrzeszeni w PZW we współpracy ze społecznikami oraz strażą pożarną, posprzątali i zutylizowali martwe ryby.
Dopiero gdy na jaw wyszło, że śniętych ryb są tony, sprawa nabrała medialnego rozgłosu i spotkała się ze stanowczą reakcją władz organizacji państwowych.
O sytuacji na Odrze powiedział w podcaście Mateusz Morawiecki.
– Prawdopodobnie do rzeki zrzucono ogromne ilości odpadów chemicznych i zrobiono to z pełną świadomością ryzyka i konsekwencji. Dlatego w rejon katastrofy wysłałem ministra Grzegorza Witkowskiego i szefa Wód Polskich pana Przemysława Dacę. Stawką jest nie tylko dokumentacja szkód, ale przede wszystkim zabezpieczenie skażonych terenów – wskazał premier.
Kilka godzin po publikacji podcastu, szef Wód Polskich został jednak zdymisjonowany.
Trwa ustalanie sprawcy
Sprawą poszukiwania winnych skażenia Odry substancjami chemicznymi, zajmuje się prokuratura.
Prywatne poszukiwania zapowiedzieli także wędkarze. Jak powiedział w naTemat.pl wiceprezes Polskiego Związku Wędkarskiego, Wiesław Heliniak, dziś szefowie pięciu okręgów spotkali się podczas specjalnego posiedzenia w Zielonej Górze, gdzie ustalają schemat działań, które mają doprowadzić do zatrzymania winnego katastrofy ekologicznej na Odrze.