Firma Jack-Pol twierdzi, że utylizuje ścieki. Ale do oczyszczalni nie trafiały od dwóch miesięcy
Michał Koprowski
26 sierpnia 2022, 10:12·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 sierpnia 2022, 10:12
Prezes firmy Jack-Pol zapewnia, że ścieki z jego zakładu trafiały do oczyszczalni w Brzegu. Natomiast, jak ustaliła wrocławska "Gazeta Wyborcza", brzeskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji twierdzi, że od dwóch miesięcy nie otrzymało żadnych nieczystości.
Reklama.
Reklama.
Od kilku lat stowarzyszenie "Wszystko dla Oławy" i mieszkańcy alarmują, że w okolicy zakładu Jack-Pol do Odry wpływają szkodliwe substancje
Ścieki z Jack-Polu miały być odprowadzane do przyzakładowej oczyszczalni. Jednak ta nie jest gotowa
Prezes przedsiębiorstwa twierdzi, że obecnie korzysta z usług innej firmy
"Firma zaprzestała przekazywania swojego ścieku na naszą oczyszczalnię"
Jack-Pol jest oławskim producentem m.in. papierów higienicznych z makulatury. Na stronie internetowej firmy czytamy, że w skali miesiąca przerabia 500 ton celulozy. Zatrudnia ok. 130 pracowników.
Jak zarzeka się Jack-Pol, od 2013 r. ścieki każdorazowo trafiają do Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Brzegu. Wrocławska "Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z brzeską spółką, która poinformowała, że od lipca nie otrzymała z Jack-Polu żadnych ścieków, ponieważ firma miała uruchomić oczyszczalnię przyzakładową.
– Nasza spółka odbierała do początków lipca br. ściek podczyszczony z firmy Jack-Pol. Według informacji uzyskanych od naszego kontrahenta (...) z racji na uruchomienie nowej oczyszczalni zakładowej, firma zaprzestała przekazywania swojego ścieku na naszą oczyszczalnię – przekazuje zastępca prezesa PWiK w Brzegu Krzysztof Tokarski.
Dokąd Jack-Pol wywozi ścieki?
Mogłoby się zatem wydawać, że oczyszczalnia Jack-Polu jest gotowa, ale Wody Polskie twierdzą inaczej oraz wskazują, że ścieki z firmy nadal powinny trafiać do zewnętrznej oczyszczalni. Dodają ponadto, że niezmiennie podejmowane są działania, które polegają na codziennych kontrolach okolic wylotu.
Ustalono, że ścieki wywożone są przy pomocy beczkowozów. Tylko dokąd, skoro nie do brzeskiej oczyszczalni? "Gazeta Wyborcza" rozmawiała z prezesem Jack-Polu w poniedziałek. Jednak po wysłaniu rozmowy do autoryzacji wprowadzone zmiany były na tyle znaczące, że "Wyborcza" postanowiła zrezygnować z publikacji.
Zamiast tego podjęto decyzję o cytowaniu fragmentów z wypowiedzi nagranych podczas rozmowy. Prezes Jack-Pol został zapytany, gdzie trafiają ścieki z jego zakładu.
– Mamy długoletnią współpracę z firmą Feb-Eko, która nas obsługuje w zakresie wywozu i utylizacji ścieków i mamy z nią podpisaną umowę ramową, w związku z tym ona jest odpowiedzialna za to, że wywozi nam te wszystkie ścieki, wywozi nam te wszystkie zanieczyszczenia – odparł Jacek Woźniak.
Potwierdził tym samym wersję Wód Polskich, które wskazywały, że przyzakładowa oczyszczalnia nie jest gotowa. Poinformował również, że ścieki będą oczyszczane na miejscu po zakończeniu prac, które mają trwać maksymalnie do końca roku. Jak podaje jednak "Wyborcza", informacji tej zabrakło po autoryzacji rozmowy.
Rezygnacja Jack-Pol zbiegła się z decyzją ZWiK w Oławie
"W grudniu 2013 roku Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Oławie wypowiedział umowę spółce Jack-Pol na odbiór ścieków, ponieważ nie spełniały wymaganych parametrów" – przypomina gazeta.
Prezes twierdzi, że pojawiła się wówczas korzystniejsza oferta, więc postanowił zrezygnować z usług oławskiej oczyszczalni. Dodał, że rezygnacja zbiegła się z decyzją Oławy. ZWiK informuje, że umowa była podpisana na odbiór ścieków socjalnych, a Jack-Pol odprowadzał również ścieki z procesu produkcyjnego.
Kontrola Wód Polskich w Jack-Polu
2 i 3 sierpnia b.r. WIOŚ pobrał próbki ścieków odprowadzanych do Odry przy zakładzie Jack-Polu. Spółkę wykluczono z grona podejrzanych o zanieczyszczenie, które doprowadziło do śnięcia ryb. Natomiast pierwsze martwe ryby zaobserwowano w Oławie 26 lipca, tydzień po działaniach Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Ustalono ponadto, że zakład Jacka Woźniaka odprowadza ścieki przez wylot wód opadowych w okresie bezdeszczowym, czyli bez pozwolenia. Właśnie dlatego w firmie trwa obecnie kontrola Wód Polskich. W przeszłości spółka kilkakrotnie była sprawdzana, kontrole kończyły się wykryciem nieprawidłowości i pouczeniami lub mandatami do 1000 zł.