O fatalnym stanie karetek Pogotowia Ratunkowego w Jeleniej Górze głośno jest od dłuższego czasu. Pracownicy alarmują o tym władze na szczeblu lokalnym i krajowym, jak na razie bezskutecznie. Wstrząsający obraz pracy karetek wyłania się z nagrań, do których dotarła "Gazeta Wyborcza".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pogotowie Ratunkowe w Jeleniej Górze same o sobie pisze, iż jest "jedną z najbardziej elitarnych jednostek systemu ochrony zdrowia". W ten sposób zachęcano do aplikowania potencjalnych kandydatów do pracy. Kuszono ich wizją "aktywnego udziału w (r)ewolucyjnych przemianach ratownictwa medycznego".
Z relacji "GW" wynika, że ratownicy skarżą się na fatalne warunki pracy. Dyrektorem ds. medycznych w pogotowiu w Jeleniej Górze jest Adam Sobolewski. Miał przyjść "z lokalnego układu", jak mówił o nim inny pracownik.
"Wyborcza" dotarła do nagrań dwóch prywatnych rozmów Sobolewskiego. "Pogotowie to jest dramat, syf, kiła i mogiła" – tak wypowiedział się o swoim nowym miejscu pracy. Sam jednak podkreślał, że na razie jest "zadowolony".
"Mi ta funkcja nie jest do niczego potrzebna, ale póki układy są jakie są, tak może być. W pogotowiu mam dobrze, nie narobię się, sobie siedzę, zarządzam, daję oceny lekarzom, czy dobrze pracowali, czy dodatek im się należy, decyduję. Takie jaja" – wyjaśniał z brutalną szczerością.
"Usiąść, wziąć kasę, panie dyrektorze, do widzenia"
Nie miał jednak złudzeń co do tego, czy coś jako dyrektor może zmienić w jeleniogórskim pogotowiu. "Tam się nie da porządku zrobić i to nie jest moim celem. Mój to usiąść, wziąć kasę, panie dyrektorze, do widzenia i tyle mnie widzieliście" – mówił.
W dość żenujący sposób chwalił się też swoimi znajomościami. Mówił, że jego sekretarką jest "ta, która jeździła z wiceministrem Marzeną Machałek". "Była jej asystentką. Kaczyński mówił jej dzień dobry. Teraz robi mi kawę" – dodał.
Z pewnością z opinii, jaką ma dyrektor, nie będą też zadowoleni ratownicy medyczni. "Trzeba kumać, o co chodzi. Tych wieśmaków różnych, nakręconych, roszczeniowych nie zmienisz. Wiecznie się będą drzeć, mieć pretensje. Im dalej, tym lepiej trzeba usiąść, wypić kawę i wyjść na pięcie. Karetki niech jeżdżą" – mówił.
Adam Sobolewski zapytany przez "Wyborczą" o sytuację w pogotowiu nie chciał rozmawiać. Dodał, że niepoważnie traktuje zarzuty związku. O co chodzi? Związek Zawodowy Pracowników Zespołów Ratownictwa Medycznego przy pogotowiu w Jeleniej Górze kilka tygodni temu alarmował u marszałka województwa dolnośląskiego o fatalnych warunkach pracy.
"Drzwi ambulansu ZRM są klejone przy użyciu pianki budowlanej. Wyciąga się klocki hamulcowe z innego ambulansu i przekłada do pojazdu realizującego zadania w ramach Państwowego Systemu Ratownictwa Medycznego, w nowym - wycięto otwory, by otworzyć blokujące się od zewnątrz drzwi, karetki mają nieprawidłowe bieżniki" – pisali związkowcy.
Pracownicy pogotowia słusznie zwracali uwagę, że takie działania są niedopuszczalne i skutkują narażeniem zdrowia i życia pracowników oraz pacjentów.