Warto zadbać o bezpieczeństwo, by ratownicy poprzestali na ćwiczeniach i nie musieli stosować swoich umiejętności w sytuacji realnego zagrożenia.
Warto zadbać o bezpieczeństwo, by ratownicy poprzestali na ćwiczeniach i nie musieli stosować swoich umiejętności w sytuacji realnego zagrożenia. Fot. Marek Podmokły /AG

Choć góry zimą są piękne, to są też bardzo niebezpieczne. Dlatego o ile w górach zawsze trzeba uważać, to zimą powinno się być szczególnie ostrożnym. O podstawowych zasadach bezpieczeństwa opowiada Piotr van der Coghen, były naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR.

REKLAMA
Jak powinniśmy się przygotować wychodząc zimą w góry?
Wybierając się zimą w góry, bez względu na porę dnia i planowaną marszrutę zawsze zabieramy: mapę i kompas terenu w który się udajemy oraz latarkę, najlepiej czołową, telefon komórkowy posiadający do pełna załadowaną baterię i wkodowany numer lokalnej górskiej służby ratowniczej. Warto wiedzieć, że na terenie wszystkich gór Polski to wspólny numer GOPR i TOPR: 601-100-300. Niestety służby w innych krajach mają inne numery telefonów.
Siatka i torba są niewygodne, więc znacznie lepiej wziąć plecak. W plecaku powinien znaleźć się skafander, czapka narciarska i zapasowe rękawice. Nie od rzeczy będzie włożyć tam termos z gorącą herbatą i tabliczkę czekolady. Odzież ubieramy wielowarstwowo, na cebulkę, gdyż łatwiej wówczas wyregulować temperaturę ciała. Jest to znacznie lepszy sposób niż na przykład ubranie na cienki dres grubej kurtki puchowej, w której łatwo się zapocić. O wyższości odzieży oddychającej nad tradycyjną już nie wspomnę.
Niezłym pomysłem jest używanie ochraniaczy śnieżno-błotnych, uszytych z wodoodpornej tkaniny, a nakładanych na but i podudzie, zwanych powszechnie „stuptutami”. W ostatnich latach coraz popularniejsze stało się też zabieranie na wędrówki piesze kijków narciarskich – najlepiej składanych, teleskopowych. Ułatwiają one poruszanie się w głębokim śniegu i na śliskich szlakach.
Pamiętajmy, że nie jest rozsądnie wybierać się na wyprawę górską bez przygotowania kondycyjnego. Dodatkową trudnością w górach jest panujące tam inne ciśnienie atmosferyczne wymagające stosownej aklimatyzacji, brak której spowoduje szybką utratę sił i uczucie męczącej duszności, co jest spowodowane zbyt mają ilością hemoglobiny w naszej krwi, zajmującej się „transportem” tlenu.
Kiedy powinniśmy zrezygnować z wyprawy?
Każde zimowe załamanie pogody może być groźne. Śnieżyca, mgła, silny wiatr utrudniają poruszanie się, dezorientują, zasypują błyskawicznie ślady, usypują zaspy śnieżne. Na grzbietach górskich powodują wylodzenia, na których poślizgnięcie się i upadek może stać się przyczyna poważnej kontuzji. Należy pamiętać, że droga, której pokonanie zajęło nam latem około 2 godziny, zimą może nam zabrać od 4 do 8 godzin.
Dla nikogo nie powinno też być zaskoczeniem, że zimą szybko robi się ciemno – w grudniu już około 16, a zmrok w górach zapada gwałtownie i jest połączony z jednoczesnym silnym spadkiem temperatury. Skutek jest taki, że tam gdzie przed chwilą brodziliśmy z grząskim, rozmiękłym śniegu, napotkać możemy lodową „pralkę”.
Intensywnie padający podczas silnego wiatru śnieg, jest w stanie w ciągu kilku godzin odłożyć potężne nawisy śnieżne, powodując potęgujące się zagrożenie zejściem lawiny.
Komunikaty lawinowe należy traktować więc śmiertelnie poważnie. Z naciskiem na śmiertelnie. Każde ogłoszenie stopnia lawinowego przez powołane do tego służby jest już ostrzeżeniem o zagrożeniu. Warto wiedzieć, że informacja o stopniu zagrożenia jest uśredniana. Lokalnie, może więc zagrożenie być znacznie większe. Zdecydowanie odradzam wówczas wyruszania na wyprawę górską szlakiem, który prowadzi terenami zakreślonymi na mapie jako obszary potencjalnie zagrożone lawinami.
Wchodzenie zimą w teren „lawiniasty” można porównać z ciągnięciem głodnego tygrysa za ogon: przyjemność – dyskusyjna, ale ryzyko – znaczne! Narciarzom i snowboardzistom warto przypomnieć, że zimą jedynie na zorganizowanych terenach narciarskich możemy czuć się względnie bezpiecznie. Jazda poza trasami niesie ze sobą ryzyko bolesnej kolizji z niewidocznymi spod śniegu przedmiotami, a i zagrożenie lawiną nie jest tam wykluczone...
Jak ocenia pan zdolność Polaków do oceny sytuacji pogodowej i własnych umiejętności w górach?
Z tą zdolnością oceny umiejętności własnych jest bardzo różnie. Tylko bardzo doświadczeni fachowcy mogą na przykład wydać miarodajną ocenę zagrożenia lawinowego. W Polakach jest wiele hurraoptymizmu i to jest może dobre na nizinach, ale w górach może doprowadzić do tragedii.
Zmorą są ludzie którzy przed laty liznęli trochę gór, bo na studiach brali udział w kursie taternickim, przewodnickim lub narciarskim, a potem „odpuścili”, i uważają się dziś za absolutnych znawców tematu. Problem w tym, że wiedzę górską zdobywa się wyłącznie poprzez wieloletnią praktykę, a wspomnienia dawnych dokonań powodują zdradliwe samouspokojenie.
Warto więc na pierwsze wędrówki górskie udać się z jakimś doświadczonym Człowiekiem Gór: ratownikiem, alpinistą bądź przewodnikiem górskim. Taka praktyczna edukacja na szlaku może być bezcenna i owocować w następnych latach podczas naszych, samodzielnych już wypraw. Natomiast coraz lepiej jesteśmy wyposażeni w dobry ekwipunek górski. Być może dlatego, że po prostu jest obecnie dostępny w sklepach. Ceny nie są niskie, ale na szczęście są bardzo zróżnicowane, więc nie są tak zaporowe, jak to było 20 lat temu i każdy coś dla siebie wybierze.
Jeśli mógłbym coś radzić, to najważniejszym zakupem są dobre, wygodne, górskie buty sznurowane powyżej kostki, na podeszwie wibramowej, które można nabyć w dowolnym sklepie ze sprzętem alpinistycznym. Optymalne są te z membraną GORE-TEXu gdyż chronią nogi zarówno przed zapoceniem jak i przed przemoczeniem.
Kolejnym zakupem powinien być plecak. Wygodny i dobrze dopasowany do naszego wzrostu i kształtu pleców. Jego oferta w handlu jest tak szeroka, że warto się nie spieszyć i rozważnie dokonać zakupu, korzystając z porady doświadczonego „górołaza”.
Czy gdy w górach zacznie się sezon zimowy, pojawi się śnieg, można mówić o "bezpiecznej wycieczce" czy zawsze jest jakieś ryzyko?
Z chwilą gdy w górach spadnie śnieg, w miejscach podatnych na zejście lawin zagrożenie czai się praktycznie zawsze. Potęguje się ono gdy warstwa śniegu nie jest związana z podłożem. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy opad śniegu poprzedzi marznąca mżawka. Oczywiście w miarę upływu zimy zmienia się charakter zagrożenia.
Na jej początku mamy najczęściej do czynienia ze śniegiem świeżym zwanym puchem, opadającym w niskich temperaturach. Jest to śnieg lekki o wadze około 30 kilogramów na 1 m sześcienny. Niestety powoduje lawiny schodzące z olbrzymią szybkością, przed którymi nie ma ucieczki. Tworzą one olbrzymie ciśnienie i podciśnienie potrafiące wessać ludzi stojących nawet poza ich torem. Do płuc człowieka porwanego taką lawiną wtłaczany jest pył śnieżny i śmierć przypomina topienie się.
Natomiast lawiny wiosenne, schodzące w postaci tak zwanych płaszczowych zsuwów. Są to lawiny zwykle gruntowe, złożone ze śniegu starego, ciężkiego o wadze do od 400-700 kg na 1 m sześcienny. Są one znacznie wolniejsze, ale ich waga miażdży porwanego człowieka mieląc go razem z porwanymi głazami i pniami.
Jak się zabezpieczyć?
Gdy udajemy się w teren, w którym zejścia lawin nie można wykluczyć, standardem jest aby każdy z uczestników wyprawy był wyposażony w składaną sondę lawinową i łopatę lawinową oraz detektor lawinowy zwany popularnie „pipsem”. Detektor, który wchodząc w zagrożony teren włącza się na „nadawanie”, z chwilą porwania nas przez lawinę staje się naszym lokalizatorem.
Wystarczy, że któryś z uczestników wycieczki pozostanie na powierzchni śniegu, to przełączając swój detektor na odbiór jest w stanie szybko odnaleźć zasypanych kolegów, do czego niezwykle przydatne są wówczas sonda i łopata. Mówiąc obrazowo działa to trochę tak, jak lokalizator metali używany przez saperów i poszukiwaczy skarbów. Oczywiście w takie same urządzenia są wyposażeni ratownicy górscy, którzy pojawią się wkrótce na lawinisku i zwiększą intensywność poszukiwań.
Pamiętajmy, że ludziom zasypanym śniegiem grozi uduszenie się i czas odnalezienia i udzielenie pomocy ma tu kapitalne znaczenie dla ich przeżycia. Przy tworzącym się zagrożeniu, wiele zależy od ukształtowania terenu, ale pamiętajmy też, że zagrożenie lawinowe zmienia się czasem z godziny na godzinę i to, że poprzedniego dnia przeszliśmy daną trasę, nie znaczy, że idąc nią dnia następnego nie spowodujemy lawiny. Dlatego musimy przyjąć, że zima jest dużym wyzwaniem, wymagającym zarówno dobrego sprzętu, kondycji, jak i ostrożności oraz wiedzy. Na pewno nie powinniśmy od zimy rozpoczynać swego poznawania gór.
Czy są jakieś środki ostrożności, jak unikanie określonych miejsc – hal czy skalnych ścieżek, albo warunków pogodowych, które zwiększają bezpieczeństwo podczas zimowych wypraw w góry?
Każdy teren niesie zimą inne zagrożenie. Obszerne, zawiane śniegiem hale oraz zamarznięte górskie stawy – w gęstej mgle stają się czasami pułapką, po której godzinami błądzą zdezorientowani turyści. Skalne ścieżki pokryte częściowo cienką warstwą lodu, nie pozwalają na bezpieczny marsz zarówno na wibramach jak i w rakach. Łagodne grzbiety górskie posiadają czasem niewidoczne z góry dla wędrowców nawisy śnieżne, z którymi urywając się, można spowodować ostatnią w swym życiu lawinę. Również zagrożenie lawinowe czai się wciąż na wszelkich stromych polach śnieżnych oraz w żlebach.
Natomiast idąc podczas pięknej, słonecznej pogody pod skałami o wystawie południowej, uważajmy na spadające, lodowe sople, gdyż mają one często od kilku do kilkuset kilogramów wagi i oberwanie nimi w głowę może nas przenieść na zawsze do indiańskiej Krainy Wiecznych Łowów.
Z kolei niżej, w wysokopiennym, reglowym lesie należy uważać nie tylko podczas halnego łamiącego drzewa, ale również podczas opadu marznącej mżawki oklejającej lodem korony drzew, pod którego ciężarem niespodziewanie łamią się z hukiem potężne konary zdolne zabić byka. Bezwzględnie zawsze warto zaczerpnąć wiedzy o aktualnie panujących warunkach na planowanej trasie w najbliższej, lokalnej jednostce ratownictwa górskiego. W Polsce są to placówki GOPR lub TOPR.
Warto też przyswoić sobie starą zasadę: Jeśli warunki w górach gwałtownie się pogorszyły albo przeliczyliśmy się z siłami, nigdy nie forsujmy na siłę dotarcia do założonego celu, bowiem tylko wtedy gdy wrócimy bezpiecznie do domu, będziemy mogli kiedyś spróbować jeszcze raz.