Śmierć bliskiej osoby lub bolesne rozstanie to sytuacje, w których trudno o pocieszenie. Szczególnie wtedy, gdy nadchodzą pierwsze samotne święta, i pustka wraca do nas ze zdwojoną siłą. O tym, jak w tym okresie poradzić sobie z żalem po stracie bliskiej osoby rozmawiamy z psycholog dr Ewą Kalecińską-Adamczyk.
Czym jest dla człowieka utrata bliskiej osoby?
To bardzo indywidualne przeżycie, każdy przechodzi przez stratę inaczej. Jednak w każdym przypadku strata jest dojmującym poczuciem braku po osobie, która nam towarzyszyła. Którą utraciliśmy np. w wyniku rozstania lub jej śmierci.
Podobno żal po rozstaniu jest dla nas jak śmierć danej osoby. Przeżywamy je podobnie?
Wielu z nas może to tak przeżywać. Ktoś znika permanentnie z naszego życia. Niektórzy przeżywają stratę tak, że ta osoba nie znika do końca – noszą w sobie jakąś jej część lub wręcz jakby całą tę osobę.
W okresie świąt żal po stracie przeżywamy szczególnie mocno?
Rzeczywiście, święta to newralgiczny czas. Sytuacja się dramatyzuje, bo spotykamy tych, którzy mogą nam się z tą utraconą bliską osobą silnie kojarzyć. To odświeżanie wspomnień i rany może być szczególnie przykre.
Wyniszczające?
Niekoniecznie. Żałobę można przeżyć. Dobrze jest ją przeżyć.
Na czym polega przeżycie żałoby lub straty po rozstaniu?
Na początku jest protest. Nie godzimy się na stratę. Zaprzeczamy, że się zadziała, że tej osoby już z nami nie ma. Potem przychodzi moment, w którym uświadamiamy sobie stratę – to rodzi rozpacz, gniew, wściekłość, smutek i żal. A gdy się te wszystkie emocje przeżyje, jest szansa, by odnaleźć siebie w nowej sytuacji, bez tej osoby.
Co się dzieje, gdy tłumimy żal? Nie pozwalamy sobie na żałobę, nie chcemy przejść przez emocje towarzyszące rozstaniu?
Fundujemy sobie stan depresji. Pozostajemy w dystansie do otoczenia, nie angażując się w żadne konstruktywne działania. Wiele osób sięga w tym czasie po różne środki, by się z tego wyrwać – antydepresanty czy alkohol. Ludzie mogą wewnętrznie wciąż tkwić w stanie poszukiwania tej utraconej osoby. W symbiozie z osobą, której już przecież nie ma, a zatem raczej z reprezentacją jej w swoim umyśle. Taka sytuacja blokuje rozwój, nie można przejść dalej, na przykład uwierzyć, że jest się w stanie być samemu albo zaangażować w nowy związek, podjąć nowe wyzwania. Brak przeżycia żałoby blokuje możliwość zmiany, konserwuje stan tęsknoty i braku zaangażowania, nasila pragnienie bycia w dystansie do wszystkiego.
Obecność bliskich w czasie świąt w takiej sytuacji pomaga?
Bliscy mogą pocieszać, działać jak narkotyk, poprawiać humor. Poza tym ich obecność łagodzi nasz ból, czasem budzi iluzję, że utracona osoba wciąż między nami jest, tak jak zawsze, jak dotychczas, gdy się razem spotykaliśmy. To pozwala na chwilę uwierzyć , że nie jest się opuszczonym. Oddala bolesne zderzenie z realnością. Dlatego święta mogą działać też trochę tak jak środek przeciwbólowy – można się trochę pooszukiwać. Obudzić kilka złudzeń, trochę ogłuszyć. Odpocząć od smutku.
Czy jest w tym coś złego?
Taki stan oderwania od smutku przynosi chwilową ulgę. Powrót do rzeczywistości jest potem na pewno bolesny.
Jak pomóc bliskiej osobie w takiej sytuacji? Spotykamy się przy świątecznym stole – jak się zachować?
Nie ma konkretnej strategii. Zawsze sprawdza się najprostsze - trzeba przy niej być, dać odczuć, że nie jest sama. Po prostu wysłuchać i zrozumieć. To najlepsze, co można podarować w takiej sytuacji drugiej osobie. Pozwolić na to, by mogła być sobą – by mogła być smutną, by mogła wylać swój żal. Nie trzeba wzmacniać zaprzeczania rzeczywistości, mówiąc, że nic się nie stało. Albo że „będą kolejni”. Najlepsze, co można zrobić to po prostu pozwolić tej osobie, by przeżyła swoją żałobę. Oznacza to po prostu zwykły szacunek dla kogoś i jego uczuć, które przecież nie muszą zawsze być pozytywne.