Fala masowych protestów przechodzi przez Iran po śmierci 22-letniej Mahsy Amini. Na ulice irańskich miast wyszły tysiące kobiet i mężczyzn. Bunt urósł do wielkich rozmiarów, kobiety obcinają włosy i palą hidżaby. Według państwowej telewizji zgięło 17 osób, jednak szacunki organizacji Human Rights Watch są o wiele wyższe.
Reklama.
Reklama.
16 września zmarła 22-letnia Mahsa Amini, którą policja ds. moralności zatrzymała za źle założony hidżab
Jej śmierć wywołała olbrzymie protesty, które obejmują coraz więcej miast. Według wstępnych szacunków, zginęło co najmniej 17 osób
W środę wieczorem władze irańskie zaczęły blokować internet, a sieci komórkowe zostały w dużej mierze wyłączone
Iran. Ta śmierć nie pójdzie w zapomnienie
Śmierć 22-letniej Mahsy Aminiporuszyła mieszkańców, a szczególnie mieszkanki Iranu. Młoda kobieta w zeszłym tygodniu została zatrzymana w Teheranie przez irańską policję obyczajową. Powodem był niedbale założony hidżab. Dwie godziny później trafiła nieprzytomna do szpitala, gdzie zmarła 16 września.
Według policji Amini nagle zemdlała w trakcie przesłuchania, a jako przyczynę śmierci podano zawał serca. Jednak mało, kto wierzy w taką wersję wydarzeń. Wieść o śmierci Mahsy szybko obiegła świat i stała się gigantycznym zapalnikiem, który błyskawicznie rozpalił tysiące kobiet w Iranie.
Śmierć 22-latki wywołała najgwałtowniejsze od lat protesty w wielu irańskich miastach. Od kilku dni dochodzi tam do starć z policją. W mediach społecznościowych publikowane są nagrania i zdjęcia, na których widać, jak kobiety obcinają włosy, golą głowy i palą swoje hidżaby. Demonstranci skandują: "Kobiety, życie, wolność" czy "Śmierć dyktatorowi".
Są zabici i aresztowani
Trudno o jednoznaczne dane, które pokażą, ile osób zginęło w protestach. Wiadomo, że zgromadzenia są brutalnie tłumione. - Irańczycy wyszli na ulicę, by domagać się podstawowych praw i godności, a rząd odpowiada na pokojowe protesty kulami - mówił dyrektor organizacji Human Rights Watch Mahmood Amiry-Moghaddam, cytowany przez agencję AFP.
W czwartek państwowa irańska telewizja podała, że w wyniku zamieszek zginęło już 17 osób. Nie tylko cywili, ale też funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Według Human Rights Watch w trakcie sześciu nocy w zamieszkach zginęło już co najmniej 31 cywilów. Setki osób jest też aresztowanych. Kurdyjski aktywista Ribin Rahmani, twierdzi w rozmowie z Deutsche Welle, że w samej prowincji Kurdystanu, gdzie rozpoczęły się protesty, do środy w tym tygodniu aresztowano około 400 osób.
Władza z protestującymi walczy na jeszcze innym polu, chce ich odciąć od informacji i pozbawić sposobu na komunikowanie się między sobą. W środę wieczorem władze irańskie zaczęły blokować internet, a sieci komórkowe zostały w dużej mierze wyłączone.
– W świetle dzisiejszych wydarzeń interesujący jest tak intensywny udział kobiet w tych protestach. Robi wrażenie to, że stały się gotowe podejmować odważny protest, choćby publiczne podpalanie chust, pokazywanie się w mediach społecznościowych. Jeszcze kilkanaście lat temu ludzie się tego bali, bo policja śledzi takie zachowania. A teraz robią to w bardzo zdecydowany i odważny sposób. Telewizja Iran International na bieżąco emituje wywiady z ludźmi na ulicy, którzy z dużą śmiałością wyrażają swój protest. To jest niewątpliwa oznaka, że coś w społeczeństwie się zmienia. Że być może zmiany w Iranie powoli nadchodzą i prawdopodobnie stopniowo kiedyś nadejdą – komentuje w rozmowie z naTemat dr Sylwia Surdykowska-Konieczny, kierownik Zakładu Iranistyki Wydziału Orientalistycznego UW.
W naTemat pracuję od kwietnia 2021 roku jako dziennikarka newsowa i reporterka. W swoich tekstach poruszam tematy społeczne, polityczne, ekonomiczne, ale też związane z ekologią czy podróżami. Zawsze staram się moim rozmówcom dawać poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania się, a czytelnikom treści wysokiej jakości. Pasja do dziennikarstwa narodziła się we mnie z zamiłowania do pisania… i ludzi. Jestem absolwentką dziennikarstwa i medioznawstwa oraz politologii na Uniwersytecie Warszawskim.