Wiem, niektóre osoby uznają powyższy tytuł za nieco zbyt dramatyczny, jednak fakt jest faktem: Volvo przygotowuje się już do zakończenia produkcji swojego okrętu flagowego, który w ciągu dwóch dekad obecności na rynku stał się wielką (sic!) ikoną motoryzacji nie tylko luksusowej, lecz również bardzo, ale to bardzo bezpiecznej. Na szczęście na horyzoncie zamajaczył już następca tego majestatycznego SUV-a – co o nim wiadomo? Sprawdźmy.
Reklama.
Reklama.
Rok 2002, Detroit. To właśnie tutaj, na jankeskiej ziemi, Szwedzi prezentują światu pewną nowość, która z jednej strony prędko zacznie zgarniać rozmaite nagrody branżowe (m.in. tytuł North American Car of the Year 2003)...
... natomiast z drugiej, co znacznie istotniejsze, dla setek tysięcy kierowców stanie się synonimem pojazdu, który oferuje nie tylko odpowiednią dawkę prestiżu, praktyczności oraz wygody (również na bezdrożach), lecz i najwyższy z możliwych poziomów bezpieczeństwa.
Po dwunastu latach – co w świecie motoryzacji odpowiada, nie przymierzając, okresowi pomiędzy paleozoikiem a kenozoikiem – oraz sprzedaniu 636 143 egzemplarzy modelu XC90, przyszło nowe.
Czytaj: w roku 2014 zadebiutowała druga generacja największego SUV-a od Volvo (gwoli dziennikarskiej formalności: dotychczasową wersję produkowano jeszcze przez kolejne dwa lata w Daqing, sprzedając ją na rynku chińskim pod nazwą XC Classic).
To właśnie ten samochód, oczywiście w międzyczasie modyfikowany i doposażany w najnowocześniejsze rozwiązania techniczne, znajdziemy w salonach sprzedaży po dziś dzień. Jednak ów stan rzeczy nie potrwa długo, bowiem już w przyszłym roku nastąpi uroczysta zmiana warty – XC90 zniknie z gamy Volvo, a jego miejsce zajmie całkowicie nowa konstrukcja, określona mianem EX90.
Tutaj nie zginie nikt. Nie na mojej warcie!
Zanim przejdziemy do tego, co wiadomo na temat owej gorącej nowości, pozostańmy jeszcze na moment przy kultowej (chyba zasłużyła już na ten przymiotnik) "Ikscedziewiędziesiątce", przez wielu uznawanej za jedno z najwybitniejszych dokonań w historii ludzkości.
"Przez wielu"? Kto na przykład? Konkrety proszę"! Jeżeli zareagowałeś w podobny sposób, służę uprzejmie: otóż w gronie osób sławiących tego SUV-a znajdziemy Jeremy'ego Clarksona – najsłynniejszego z dziennikarzy motoryzacyjnych (i zarazem jednego z największych malkontentów na Planecie Ziemi) – który nie tylko tworzył liczne peany na cześć owego wozu, lecz także głosował na niego własnym portfelem.
Głosował czterokrotnie, gdyż nabył właśnie tyle egzemplarzy pierwszej generacji modelu XC90. Był z nich zadowolony tak bardzo, że nowe wcielenie owego pojazdu skrytykował... jeszcze przed jego debiutem. Ot, dotychczasową wersję uznawał za ideał, którego po prostu nie można poprawić, a co najwyżej zepsuć.
Zaznaczmy, że po jakimś czasie Anglik wycofał się z tego przedwczesnego narzekactwa, komplementując również nowe wcielenie XC90, choć dotyczyło to wyłącznie samochodu z silnikiem diesla (hybrydzie plug-in nie udało się zachwycić słynnego dziennikarza, mającego, nazwijmy to eufemistycznie, zdystansowany stosunek do jakkolwiek pojętej elektromobilności).
Wróćmy do wątku kultowości owego pojazdu, nie opuszczając przy tym ojczyzny pana Clarksona, w której to XC90 cieszy się dużą popularnością (w samym tylko roku 2021 sprzedało się tam w 7221 egzemplarzach, będąc trzecim najchętniej wybieranym modelem Volvo).
Bowiem właśnie tam, w Wielkiej Brytanii przeprowadzono badania, które przemawiają do wyobraźni znacznie lepiej niż wyniki testów zderzeniowych (tak, XC90 posiada komplet gwiazdek Euro NCAP, to oczywiste).
Mowa tutaj o pewnej analizie dokonanej w roku 2018 przez firmę Thatcham Research, która bardzo uważnie pochyliła się nad statystykami wypadków na Wyspach.
Efekt? Okazało się, że na przestrzeni szesnastu lat (gdyż chodzi o obie generacje tego samochodu) na tamtejszych drogach nie zginął nikt, kto w momencie kolizji – nawet najpoważniejszej – siedział w kabinie tego SUV-a. Dosłownie nikt (no żodyn!) – zero ofiar śmiertelnych.
No i oto nadjeżdża przyszłość
Co wiemy o następcy tego samochodu, będącego najbezpieczniejszą konstrukcją producenta, którego od dekad uznaje się przecież za twórcę najbezpieczniejszych samochodów na Ziemi?
Na razie firma odsłania zaledwie rąbek tajemnicy (EX90 zaprezentowane zostanie dopiero 9 listopada br.), skupiając się – a jakże – na kwestiach dotyczących ochrony zdrowia i życia.
W nowym flagowcu Volvo (sorry, Mr. Clarkson: dostępnym wyłącznie z napędem elektrycznym) znajdziemy systemy, które mają nie tylko obniżyć o kolejne 9 proc. ryzyko wypadku, lecz także, gdyby jednak do niego doszło, zmniejszyć o 20 proc. groźbę śmierci lub poważnych obrażeń.
Mowa tutaj np. o imponującym pakiecie, w skład którego wchodzi zarówno 8 kamer, 5 radarów i 16 czujników ultradźwiękowych, jak i zdecydowanie najważniejszy z elementów: radar laserowy (tzw. LiDAR), umieszczony na krawędzi dachu, powyżej krawędzi szyby czołowej.
Jakie są jego supermoce? Otóż potrafi, bardzo precyzyjnie i szybko, skanować przestrzeń wokół pojazdu. Według firmy Volvo z odległości 250 metrów bezbłędnie rozpozna inny pojazd lub sylwetkę pieszego, natomiast ze 120 metrów dostrzeże niuanse takie, jak np. (czarna) opona leżąca na (czarnym) asfalcie.
A to wszystko – co niezmiernie ważne – niezależnie od warunków pogodowych, włączając w to intensywne opady śniegu albo mgłę oraz oświetleniowych, również wtedy, gdy wokół panują egipskie ciemności.
Na pokład EX90 trafi również bardzo zaawansowany system wykrywający ewentualne zmęczenie, senność i rozkojarzenie kierowcy. Dwie kamery, współpracując z mocarnym procesorem oraz złożonymi algorytmami, będą nieustannie śledziły ruchy gałek ocznych, aby samochód mógł w razie potrzeby zareagować.
Wszystko zacznie się od ostrzeżenia prowadzącego, jednak w sytuacjach skrajnych EX90 przejmie kontrolę nad sytuacją i zjedzie bezpiecznie na pobocze, włączy światła awaryjne i wezwie pomoc.
Czy ów system będzie reagował także na objawy nietrzeźwości, uniemożliwiając jazdę osobom pod wpływem rozmaitych środków odurzających? Tego jeszcze nie wiadomo.
Nie zabraknie także zaawansowanej kierownicy pojemnościowej, a także najnowszej odsłony systemu Ride Pilot, umożliwiającego – oczywiście w uzależnieniu od obowiązujących w danym miejscu i czasie przepisów – jazdę autonomiczną.
– Nasze innowacje będziemy kontynuować do momentu, w którym samochody przestaną się rozbijać, w którym nie będzie dochodziło do jakichkolwiek wypadków. No i dopóki nie będziemy w 100 procentach wolni od emisji dwutlenku węgla, aby w ten sposób chronić jeszcze więcej istnień ludzkich – mówił w trakcie pierwszej prezentacji nowego modelu Jim Rowan, prezes Volvo Cars, nawiązując do pewnego ambitnego planu, który narodził się już w roku 2007.
Chodzi w nim o sprawienie, aby w nowych konstrukcjach tej marki nikt (znów mówimy o tzw. zerze absolutnym) ani nie ginął, ani też nie doznawał poważnych urazów. Jak wygląda realizacja tej misji? Idealnie pokaże to właśnie EX90, czyli najbezpieczniejsze Volvo w historii.
Redaktor Centrum Produkcyjnego Grupy na:Temat, który lubi tworzyć wywiady z naprawdę ciekawymi postaciami, a także zagłębiać się w rozmaite zagadnienia związane z (pop)kulturą, lifestyle'em, motoryzacją i najogólniej pojętymi nowoczesnymi technologiami.