Nie masz pomysłu na to, co zrobić ze sobą po studiach? Rób doktorat. Uzbrój się przy tym w cierpliwość albo przygotuj do życia na garnuszku rodziców. I najlepiej od razu pozbądź się złudzeń: po studiach doktoranckich wcale nie będzie lepiej.
- Doktoranci na moim kierunku to ludzie z pasją – mówi Kasia, doktorantka na wydziale polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. - Niesamowicie zdolni, robią nieprzeciętne rzeczy, które im się zupełnie nie opłacają. Doktorat nie daje nawet ułudy stabilizacji – dodaje.
Ci, który na nią liczą, tu raczej jej nie znajdą. Dla wielu kosztem wyboru doktoratu w chwili życiowego niezdecydowania są miesiące niepewności co do przyszłości po studiach. I stres przed zderzeniem z rzeczywistością rynku pracy. Chyba, że ma się szczęście, i w życiu liczy się tylko pasja.
Ania zderza się z rzeczywistością
Na doktorat z performatyki na Uniwersytecie Jagiellońskim Ania zdecydowała się, bo namówiła ją do tego promotorka pracy magisterskiej. Przyznaje jednak, że były też inne powody. – Przyjechałam ze stypendium zagranicznego, nie miałam na siebie pomysłu. Dość długo szukałam pracy, nie mogłam nic znaleźć. Nie lubię stać w miejscu , więc skorzystałam z propozycji promotorki – mówi Ania.
Czym dla absolwentów są studia doktoranckie? – Przedłużeniem okresu młodości, szansą na skupienie się na swoich pasjach, rozwijanie się w kierunku, w którym naprawdę chce się dążyć – wylicza Ania.
Po 2 latach studiów doktoranckich Ania nie zgadza się jednak z opinią, że doktorat to wyłącznie czas beztroski. Wręcz przeciwnie – to czas wzmożonego stresu z powodu bycia poza „głównym obiegiem”. – Doktorat nie daje stabilności finansowej, a na 50 osób na roku tylko garstka ma szansę na pracę na uczelni. Nikt cię nie utrzymuje, bo to już nie ten czas, że rodzice pomogą. Nie masz czasu na pracę, bo musisz skupić się na badaniach, zwłaszcza, jeśli chciałbyś w przyszłości zostać na uczelni. Szczęście, jeśli masz stypendium – mówi Ania. Dlatego uważa, że konsekwencją wyboru tych studiów jest zwykle dużo bardziej brutalne zderzenie z rzeczywistością.
Doktorat „nie ustawia”
Zdaniem Ani doktoranci zawsze żywią się nadziejami. – Na to, że za 4 lata będzie lepiej. Łatwiej z pracą, lepsze zarobki. A może uda im się zostać na uczelni? – mówi doktorantka. Przedłużony czas studiów daje też możliwość rozwijania osobistych pasji, w których potencjał doktoranci wierzą. – Niektóry biorą intensywne kursy językowe, robią dodatkowe szkolenia. Liczą na to, że za 4 lata będą bardziej konkurencyjni na rynku pracy – mówi Ania.
Kasia wybrała doktorat z pasji do literatury. Zawsze dobrze się uczyła, a po polonistyce chciała kontynuować pracę naukową. Nauczona doświadczeniem innych absolwentów studiów humanistycznych nie chciała stanąć przed wyborem pierwszej możliwej pracy z brzegu. Przyznaje jednak, że doktorat daje jej tylko chwilowe poczucie stabilizacji. – Absolutnie mnie nie „ustawia”. Nie wiadomo w końcu, kto z nas dostanie szansę na pracę, zostanie na uczelni, i na jakich warunkach. Już teraz jest ciężko – większość nie ma stypendium i każdy utrzymuje się jak tylko może. Część pracuje, zdarza się, że w miejscach zupełnie niezwiązanych z kierunkiem studiów czy zainteresowaniami – mówi Kasia.
Studencie, nie licz na inkubator doktoratu
Wioleta Gajek, koordynator sekretariatu studiów doktoranckich SWPS, zauważa, że wybór studiów doktoranckich powinien wiązać się z przemyślaną decyzją.
- Studenci studiów doktoranckich SWPS płacą za studia i w związku z tym muszą mieć pracę lub inne źródło utrzymania, więc w ich przypadku kontynuacja studiów jest z gruntu przemyślana. Poza tym dostanie się na studia doktoranckie nie odbywa się z automatu i nie jest łatwe. Zdarzają się też tacy, którzy są wciągani przez biznes, czyli zwyczajnie znajdują bardzo dobrze płatną i atrakcyjną pracę, wtedy zdarza się, że rezygnują po pierwszym roku - mówi Wioleta Gajek.
Na uczelni zostają tylko najlepsi, to znaczy tacy, którzy są bardzo aktywni naukowo i trafiają do zespołów badawczych. - Nie jest to duża grupa doktorantów, ale z drugiej strony jest coraz mniej doktorantów, którzy chcą pozostać na uczelni. Raczej są to ludzie realizujący tzw. doktorat zawodowy - mówi Wioleta Gajek, koordynator sekretariatu studiów doktoranckich SWPS.
Rób doktorat, jeśli masz pomysł na siebie
Doktorat jest dobrym pomysłem dla tych, którzy wiedzą, jak go wykorzystać. Łukasz wybrał doktorat z ekonomii świadomie – chciał po studiach prowadzić działalność naukową i łączyć ją z praktyką. Jak chciał, tak zrobił – dziś pracuje w firmie doradczej, a na wykłady na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie wpada popołudniami. Działa też w jednym z renomowanych krakowskich think tanków, gdzie pogłębia naukowe pasje. – Tak, mogę przyznać: doktorat pomaga mi na rynku pracy – uśmiecha się Łukasz.
Nie uważa jednak, że traktowanie doktoratu w kategoriach „wyjścia awaryjnego” jest dobrym pomysłem. – Mam na roku sporo osób,także sporo starszych ode mnie, które nie pracują, i prawdę mówiąc nie wiem, jakie wiążą z kierunkiem nadzieje – mówi Łukasz. Jak zauważa, jego studia mają w gruncie rzeczy bardzo podstawowy, ogólny charakter: na pewno poszerzają horyzonty, ale nie koncentrują się na jakimś konkretnym zagadnieniu. - Nie kusi nawet stypendium – podstawowe, przy dobrych wynikach testów, wynosi zaledwie 500 zł miesięcznie. Dopiero ci, którzy w późniejszych latach angażują się w działalność naukową, mogą liczyć na większe pieniądze – mówi Łukasz.
Dla niego samego liczy się głównie efekt: tytuł doktora na końcu ścieżki, którą wybrał. Sam proces jest tylko miłym dodatkiem.