W czasach laptopów, konsoli, komórek i tabletów dzieci nie śnią już o zwykłym samochodzie strażackim i domku dla lalek, które były marzeniem poprzednich pokoleń. Pytamy naszych blogerów o to, co chcieli dostać pod choinkę, gdy sami byli dziećmi.
“Studio jubilerskie, dmuchane flamastry sprayza, żółta hodowla kryształów” – wymienia Basia, lat 8. “W tym roku pod choinkę bardzo bym chciał dostać kamerke EYETOY do playstation 2 i gre EYETOY Play astro zoo” – pisze Kacper. “Lustrzankę nikona, ponieważ bardzo lubię robić zdjęcia” – dorzuca dwunastoletnia Maria. Z kolei Jakub pisze tak: “Kochany Mikołaju chciałbym dostać tableta dla brata Tymka pieska Samby z gwizdkami a dla Brajanka gadającego Elmo”. Swoje świąteczne życzenia na stronie listydomikolaja.pl przesyła też Alicja, która prosi o “tableta, telefon dotykowy i gitarę”.
Od domku dla lalek do tabletu
Choć właściwie trudno się dziwić, że dzisiejsze dzieci mają wobec Świętego Mikołaja takie właśnie oczekiwania, wielu starszym osobom może się wydawać, że od czasów ich dzieciństwa coś się zmieniło. Czy w erze laptopów, konsoli, komórek i tabletów dzieci nie śnią już o zwykłym samochodzie strażackim i domku dla lalek? Jak zmieniały się dziecięce pragnienia na przestrzeni lat? O pomoc w odpowiedzi na te pytania poprosiliśmy naszych blogerów.
– Ja jestem z pokolenia “przedbateriowego” – mówi Dorota Zawadzka, gdy pytam ją o wymarzony prezent z czasów dzieciństwa. – Za moich czasów zabawki były nakręcane, dziś są na baterie, ale poza tym bardzo się nie zmieniły – twierdzi dziecięca psycholożka. Innego zdania jest Andrzej Person, który otwarcie przyznaje, że w czasach jego dzieciństwa z zabawkami było bardzo kiepsko.
– Moje dzieciństwo było skromne. Nie było co kupować dzieciom, nie było jak... Dlatego do dzisiaj z rozrzewnieniem wspominam zwykły strażacki samochód, który dostałem pod choinkę – wspomina Person.
– Amerykańska lalka, którą mój ojciec kupił od jednej ze swoich klientek, była czymś absolutnie niezwykłym. To była taka prababcia Barbie – śmieje się z kolei Krystyna Kofta. Wspomina, że lalka miała prawdziwe włosy oraz zamykające się oczy. – Nikt takiej nie miał na całym podwórku – wspomina i przyznaje, że ten prezent w gruncie rzeczy przekraczał ówczesne możliwości finansowe jej rodziny, bo kosztował majątek. – Byłam najmłodszym dzieckiem i rodzice nieco mnie rozpieszczali – wspomina pisarka.
Trudno o oryginalny prezent
Wydaje się, że dziś dać dziecku równie wyjątkowy prezent jest znacznie trudniej. Przedstawiciel najmłodszego pokolenia naszych blogerów, Grzegorz Grzybek opowiada, jak ostatnio wraz z rodziną składał się na prezent dla swojego półtorarocznego chrześniaka: – Kupiliśmy mu małe czerwone Ferrari, którym może sam jeździć, ale które jest jednocześnie sterowane pilotem. Dzięki temu na spacerze ktoś z dorosłych może stale kontrolować, co się dzieje z samochodzikiem – opowiada Grzybek.
– Dla porównania dodam, że ja będąc dzieckiem zazdrościłem mojej siostrze piórnika zrobionego z opakowania po Coca-Coli – śmieje się mój rozmówca. – To chyba dobrze pokazuje, czym różnią się dziecięce marzenia wczoraj i dziś – kwituje nasz bloger.
Wydaje się jednak, że pewne prezenty całkiem nieźle znoszą upływ czasu. Okazuje się np. że połączone kablem słuchawki telefoniczne, dzięki którym dzieci mogły rozmawiać ze sobą będąc w dwóch różnych pokojach, to upominek, który z rozrzewnieniem wspomina zarówno Grzegorz Grzybek, jak i starszy od niego Marek Siwiec. – Szybko zbudowaliśmy z bratem swoje bazy, a dzięki zabawkowym telefonom sprawnie mogliśmy wykonywać wiele militarnych zadań zadań – wspomina ze śmiechem Siwiec. – To naprawdę nas kręciło i niesamowicie rozbudzało dziecięcą wyobraźnię – mówi. Innym prezentem, który bardzo zapadł mu w pamięć, był magnetofon ZK 140. – Możliwość słuchania, nagrywania? To było wtedy dla mnie odkrycie – mówi Siwiec.
Prezent, który mnie ukształtował
Jakie jeszcze były świąteczne marzenia o prezentach naszych blogerów? Ks. Kazimierz Sowa po dłuższym namyśle przypomina sobie, że wiele radości sprawiła mu gra “Mastermind”. Z kolei Andrzej Blikle z pasją opowiada o klockach, jakie otrzymał będąc dzieckiem: – Oczywiście to nie było Lego, tylko takie metalowe sztabki, platformy, śrubki i kółka zębate. Bardzo ciekawe, bardzo rozwijające – wspomina prof. Blikle.
O klockach Lego wspomina też Mateusz Jasiński. – To było marzenie wielu moich rówieśników, ale mam wrażenie, że i dzisiaj dzieci chcą je dostawać. To taki nieśmiertelny prezent – ocenia. Przyznaje jednak, że sam najlepiej zapamiętał pierwsze profesjonalne buty do biegania, które dostał właśnie pod choinkę. – Długo na nie polowałem i w końcu przyniósł mi je Mikołaj. Do dzisiaj wspominam to Boże Narodzenie. Mam wrażenie, że to wtedy rozbudziła się moja pasja do uprawiania sportu, która trwa do dziś – ocenia Jasiński.
Inaczej było w przypadku ekonomisty prof. Witolda Orłowskiego, którego wymarzony prezent z dzieciństwa nie przełożył się bezpośrednio na jego późniejsze zainteresowania i karierę zawodową: – Pamiętam, że bardzo ucieszyłem się z zestawu małego chemika – mówi Orłowski i przyznaje, że jedną z konsekwencji otrzymania tego właśnie upominku była ogromna dziura w dywanie. – Chemiczna pasja jakoś się we mnie nie rozwinęła, ale zainteresowanie światem pozostało – mówi w rozmowie ze mną ekonomista.
Potęga wyobraźni
Dorota Zawadzka, która z własnego dzieciństwa z rozrzewnieniem wspomina przede wszystkim drewniany domek oraz porcelanową zastawę dla lalek, opowiada mi także o swoim największym rozczarowaniu. – Bardzo chciałam dostać całą serię “Ani z Zielonego Wzgórza”, którą właśnie wtedy wydano. Ucieszyłam się więc, gdy pod choinką dostrzegłam paczkę z książkami. Moje rozczarowanie nie miało jednak granic, kiedy okazało się, że zamiast “Ani” w pudełku była historia drugiej wojny światowej – mówi Dorota Zawadzka.
A co nasi blogerzy myślą o prezentach, jakie dostają najmłodsi w dzisiejszych czasach? – Mam wrażenie, że nie ma wielkich różnic. Psychologia ludzka się nie zmienia, zmieniają się tylko gadżety – ocenia Krystyna Kofta. Dodaje jednak, że jej zdaniem dziś wiele osób niepotrzebnie ściga się we wręczaniu dzieciom coraz droższych i liczniejszych prezentów. Zdaniem Andrzeja Persona to zjawisko w głównej mierze dotyka jednak Pierwszych Komunii, niż Świąt. – Jeśli dziecku kupuje się quada, to czego będzie oczekiwało za kilka lat? To demoralizacja – ocenia Person.
Dorota Zawadzka również twierdzi, że zmiany nie są duże. – Ciągle dziewczynkom kupuje się lalki i kuchenki, a chłopcom samochody, garaże i pociągi. Różnica polega na tym, że dziś dzieci są wystawione na działanie licznych reklam, a myśmy chcieli mieć to, co znaliśmy ze sklepowych wystaw lub od kolegów i koleżanek – mówi Zawadzka. – Wiadomo, że generalnie jesteśmy dziś bogatsi niż kilkadziesiąt lat temu i trudniej jest zaskoczyć dziecko oryginalnym prezentem. Mam jednak wrażenie, że ciągle jest przestrzeń na fajny upominek, bo kluczem tak jak przed laty pozostaje potęga dziecięcej wyobraźni – podsumowuje Marek Siwiec.