„Nie dawaj butów, bo ktoś w nich odejdzie”, „nie kupuj zegarka, bo wasz czas się skończy”, a już pod żadnym pozorem nie prezentuj ukochanej kolczyków, bo to wróżba rozstania. Niektóre przedmioty niosą ze sobą zaskakujące znaczenie. Czy jednak ktoś jeszcze przejmuje się tym, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada dawać? I czy rzeczywiście, wszystkie te zabobony mają jakikolwiek sens?
„W zeszłym roku dałam mojemu mężowi nóż na Boże Narodzenie. Kłóciliśmy się przez całe święta”, „Chcesz ukochanego zatrzymać przy sobie? Daj mu pasek albo łańcuszek, w ten sposób go do siebie przywiążesz”, „Teściowa podarowała mi kiedyś obraz przedstawiający górski potok. To było bardzo nietaktowne z jej strony. Wiadomo przecież, że woda wróży odpływa majątku”. Internet kipi od zaskakujących rad i opowieści. Na forach bez trudu można znaleźć wątki dotyczące przedmiotów, które przynoszą pecha. Jeżeli by się ich słuchać, to wychodzi na to, że w święta można zapomnieć o butach czy biżuterii. A już broń Boże nie dawaj w prezencie zegarka. Ryzykowane wydaje się też dawanie krawatów, pereł i chusteczek. Czy jednak ktokolwiek jeszcze się z tym liczy?
– Większość tych przekonań sięga czasów antycznych i wiąże się z przekonaniem, że przedmioty mają swoje magiczne właściwości – tłumaczy profesor Jan Grad, kulturoznawca z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Dawniej znajomość tych znaczeń należała do dobrych obyczajów. W podręcznikach savoir-vivre z dwudziestolecia międzywojennego można znaleźć dużo cennych informacji na temat symboliki kolorów, kwiatów czy przedmiotów. Dziś ta wiedza to ekstrawagancja i mało kto przywiązuje do niej znaczenie. Zmieniło się też podejście do prezentu. Kiedyś był to dar czyli coś od nas, z serca, teraz to bardziej podarek, użyteczny i mocno sprofilowany pod osobę – tłumaczy profesor.
Choć z zabobonów się śmiejemy, to wciąż zdarza nam się ich przestrzegać. Chociażby kiedy dajemy komuś portfel, to zwykle wrzucamy do niego kilka groszy. Skąd ta zachowawczość? – Bycie przesądnym nie szkodzi, a zawsze może pomóc – mówi kulturoznawca. – O ile nie kosztuje nas to zbyt wiele, to wolimy być przesądni. W kwestiach prezentów jest to może przesadą, ale jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu nikomu do głowy nie przyszło, żeby dać komuś nóż czy wrzos. Dziś chcemy żyć wygodnie, więc przestrzegamy tylko tych zasad, które akurat w danym momencie nam pasują. Zabobon jest też swego rodzaju wymówką. Łatwiej powiedzieć, że chłopak odszedł po tym jak podarowałam mu buty, niż przyznać się do porażki – dodaje profesor Grad.
Liczba dyskusji na temat „taktownych” prezentów, które można znaleźć w internecie świadczy o tym, że dla wielu osób jest to nadal problematyczne. Co więc zrobić, kiedy ukochany obdaruje nas prezentem, którego po prostu boimy się przyjąć? – Niestety nie wiele możemy w tej kwestii zrobić – mówi Stanisław Krajski, specjalista od savoir-vivre. – Etykieta nakazuje by prezent rozpakować przy gościu i wyrazić szczerą radość. Jeżeli jest to podarek od osoby bliskiej, w stosownym czasie możemy zasugerować, że nie był on trafiony. Wymaga to jednak dużej delikatności i umiejętności – tłumaczy.
Może więc zamiast pakować się w niekomfortowe sytuacje, lepiej zainwestować w coś bezpiecznego? W końcu świat prezentów na szczęście nie kończy się na perłach i zegarkach. – Dobrym rozwiązaniem jest zawsze alkohol – radzi Stanisław Krajski. – Najlepiej niepowtarzalny. Przy takim prezencie cena nie gra roli, bo liczy się czas, który zainwestowaliśmy w znalezienie trunku. Ważne też, żeby prezent nie był ani za tani, ani zbyt kosztowny. Jeżeli alkohol wydaje się nam nie na miejscu można pomyśleć o czymś, co jest związane z hobby obdarowywanej osoby. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku podarunków najbardziej liczy się szczerość i zaangażowanie – dodaje specjalista.