Richardson trzy razy wychodziła za mąż. W 1995 roku poślubiła Willa Richardsona. Pięć lat później się rozwiodła. Jej drugim mężem był Jamie Malcolm, z którym ma dwójkę dzieci: córkę Zofię oraz syn Tomasz David, który ma zespół Aspergera i który niedawno rozpoczął studia.
Jednak i ten związek nie przetrwał próby czasu. Dwa lata po rozstaniu z byłym pilotem RAF-u na jej drodze pojawił się Zbigniew Zamachowski.
O rozpadzie ich relacji fani dowiedzieli się nagle w marcu 2021 roku. Wówczas artysta wyprowadził się z mieszkania, jakie wspólnie zajmowali na warszawskim Żoliborzu. – Gdy mąż się wyprowadził, zadzwoniła do mnie jego prawniczka, właściwie moja prawniczka. Powiedziała, że nasz styczniowy wyjazd był ostatnią, nieudaną próbą ratowania małżeństwa – mówiła w rozmowie z "Wprost".
– Uświadomiłam sobie, że byłam naiwna, że miałam w głowie fałszywy obraz rzeczywistości. Wydawało mi się, że kłopoty, które mieliśmy – ze zdradą męża włącznie – to były kłopoty jak w innych związkach – wyznała.
Czytaj także: Zamachowski zostawił żonę dla "nowej ukochanej"? To znana aktorka
Choć dziennikarka nie spieszy się z formalnym zakończeniem trzeciego małżeństwa, to poszła w swoją stronę i otworzyła się na nowe relacje. Niedługo po wyprowadzce męża zaczęła spotykać się z producentem filmowym i przedsiębiorcą Konradem Wojterkowskim. Para jest ze sobą do dziś.
Czytaj także: Fani są zachwyceni przemianą Richardson. "Po rozstaniu z Zamachowskim wygląda kwitnąco" Ostatnio Richardson gościła w programie Moniki Jaruzelskiej. W rozmowie z dziennikarką zwierzyła się, że sama zdradziła. Nie ujawniła jednak nazwiska partnera, któremu przyprawiała rogi.
– Nie jestem święta i też byłam niewierna w związku. Było to dawno temu i byłam wtedy niedojrzała, ale wiem też, jak to jest być po tej stronie zdradzającej – powiedziała. Była gwiazda TVP przyznała, że takie zachowanie niesie za sobą konsekwencje.
– To jest zachowanie patologiczne, za które się płaci. To nie jest bezkosztowe. To nie jest sytuacja, w której otrzepuję się i mówię sobie, że nieważne, bo to był tylko sex dla sportu. To jest tak, jak z aborcją i innymi bardzo brzemiennymi w skutkach decyzjami, które podejmujemy. Nigdy bym ich nie potępiła, bo jestem ostatnia, która ma prawo rzucić kamień, ale ostrzegam – to nie jest bezkosztowe – dodała.