Minister Bortniczuk chce zatrzymać Rosję. Kroi się potężny skandal
Krzysztof Gaweł
08 października 2022, 12:37·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 października 2022, 12:37
Władze Światowej Federacji Boksu (IBA) nie tak dawno przegłosowały zniesienie zakazu uczestnictwa pięściarzy z Rosji i Białorusi w zawodach międzynarodowych, co wywołało poruszenie w świecie sportu. Do akcji wkroczył polski minister sportu Kamil Bortniczuk. "Ta decyzja jest dla mnie szokiem" – napisał w liście do swoich koleżanek i kolegów po fachu. I zapowiedział, że chce zatrzymać Rosjan wyrzucając ich z MKOl-u.
Reklama.
Reklama.
Światowa Federacja Boksu przywróciła do rywalizacji Rosję i Białoruś
Kroi się wielki skandal, któremu chce zapobiec minister Kamil Bortniczuk
Domaga się wyrzucenia IBA ze struktur MKOl, co oznaczałoby upadek boksu
Polski minister sportu postanowił zareagować na to, co dzieje się w Światowej Federacji Boksu (IBA), która stała się dla Rosjan miejscem szczególnym. Po ataku na Ukrainę w lutym i wywołaniu wojny świat sportu wykluczył sportowców z Rosji oraz Białorusi ze swoich struktur i zakazał im startów na arenie miedzynarodowej. Ale w IBA rządzi ulubieniec Władimira Putina, niejaki Umar Kremlow. I to on pomaga swoim rodakom.
Światowa Federacja Boksu najpierw zadecydowała, że jej szefem w maju został Umar Kremlow. Potem we wrześniu udało się jej uniknąć odwołania Rosjanina, który szybko opanował władze federacji i spłacił jej długi. Oczywiście środkami pochodzącymi z Rosji i od koncernu energetyczngo Gazprom. Wrześniowy pucz, który miał doprowadzić do jego upadku, nie powiódł się ze względów proceduralnych. Protestował MKOl, ale to było za mało.
Umar Kremlow zrobił swoje i właśnie ogłosił, że sportowcy z Rosji i Białorusi wrócą do rywalizacji międzynarodowej na arenach bokserskich. Będą mogli walczyć pod swoimi flagami, słuchać hymnów, a może nawet będą z dumą prezentować haniebną literkę "Z", która stała się symbolem inwazji Rosji na Ukrainę. Ta decyzja to oczywiście krecia robota Kremla, który potrzebuje sportu do podtrzymania swojej propagandy.
Długo ludzie Władimira Putina szukali federacji i sportu, które pozwolą się wyłamać ze sportowych sankcji nałożonych przez MKOl oraz poszczególne związki sportowe. Udało się w IBA, co jest dla organizacji kompromitacją i może oznaczać jej upadek. Na razie federacja mydli oczy mediom takimi oświadczeniami: "Mocno wierzymy, że polityka nie powinna mieć żadnego wpływu na sport. Dlatego wszyscy sportowcy powinni mieć równe szanse."
Skąd my to znamy, prawda?
Do akcji wkroczył teraz polski minister sportu Kamil Bortniczuk. "Ta decyzja jest dla mnie szokiem" – napisał w liście do swoich koleżanek i kolegów po fachu. I zapowiedział, że chce zatrzymać Rosjan i uniemożliwić im powrót do świata sportu po miesiącach dyskwalifikacji. "To może być niebezpieczny precedens dla całego świata sportu" - ostrzega minister.
"Wojna w Ukrainie trwa, tysiące ludzi zginęło i nie możemy pozwolić, by Rosjanom pozwolono wrócić do rywalizacji na sportowych arenach" - zaapelował Kamil Bortniczuk, zwracając się do ministrów sportu w krajach, które poparły wykluczenie Rosji i Białorusi z rywalizacji międzynarodowej. Minister zwrócił uwagę, by naciskać na MKOl i wykluczyć w trybie natychmiastowym Światową Federację Boksu z jego struktur.
– Nie możemy się zgodzić na występy zawodników z Rosji i Białorusi. Większość krajów, które są zrzeszone w organizacji, wykazały wcześniej solidarność. Wierzę, że będziemy trwać przy wspólnym stanowisku – mówił "Przeglądowi Sportowemu" wiceszef polskiej federacji, Maciej Demel. Jak zareaguje świat sportu na powrót agresorów? Czy bokserzy będą chcieli z nimi w ogóle walczyć? Tego na razie nie wiemy. Ale decyzja IBA oznacza, że wkrótce boks może czekać wykluczenie z rodziny olimpijskiej.