nt_logo

Wychowuję trzy córki i syna. Nie ma we mnie akceptacji na krzywdzące stereotypy

Karolina Pałys

11 października 2022, 06:28 · 5 minut czytania
11 października to Międzynarodowy Dzień Dziewczynek i jednocześnie data, którą czerwonym kółkiem w kalendarzu powinien zaznaczyć każdy rodzic. Nie ma bowiem lepszej okazji, żeby zastanowić się, co jeszcze możemy zrobić, aby nasze dzieci, niezależnie od płci, miały równe szanse. W tej materii mamy, co tu kryć, zarówno spore pole do popisu, jak i sporo do zrobienia — przekonuje w naszej rozmowie Marta Kabulska, redaktor naczelna mamadu.pl, mama trzech córek i syna. 


Wychowuję trzy córki i syna. Nie ma we mnie akceptacji na krzywdzące stereotypy

Karolina Pałys
11 października 2022, 06:28 • 1 minuta czytania
11 października to Międzynarodowy Dzień Dziewczynek i jednocześnie data, którą czerwonym kółkiem w kalendarzu powinien zaznaczyć każdy rodzic. Nie ma bowiem lepszej okazji, żeby zastanowić się, co jeszcze możemy zrobić, aby nasze dzieci, niezależnie od płci, miały równe szanse. W tej materii mamy, co tu kryć, zarówno spore pole do popisu, jak i sporo do zrobienia — przekonuje w naszej rozmowie Marta Kabulska, redaktor naczelna mamadu.pl, mama trzech córek i syna. 
Fot. materiały prasowe

Kim chciałaś zostać, jak byłaś mała? 

Nauczycielką [śmiech].

Czy twoje córki miały podobne marzenia, czy raczej zaskakiwały cię swoimi pomysłami na przyszłość? 

Julia chciała zostać biedronką [śmiech]. Ich marzenia sprzed lat wynikały najczęściej z ich zainteresowań. Jedna z córek chciała być weterynarzem, bo kochała zwierzątka, druga podzielała pasje taty, który gra zawodowo w tenisa. Właściwie nie było większych zaskoczeń… Z czasem ich marzenia zmieniały się pod wpływem filmów czy seriali i bohaterów, którzy im imponowali.

A jak było z zabawkami? Pamiętasz, czym najbardziej lubiły się bawić?

Wiadomo, że miały swoje ukochane przytulanki, ulubione lale, które uwielbiały “stylizować”, często w bardzo kreatywny sposób. Nigdy jednak nie narzucałam im, czym i jak mają się bawić. Świat zabawek to świat dziecka. 

Może w jednej kwestii zdarzało mi się “narzucać”: chciałam, żeby w domu było sporo zabawek, z których mogliśmy korzystać wspólnie: planszówek, klocków, układanek. Czas spędzony, na przykład, na budowaniu zamku z klocków LEGO, to dla rodzica moment ogromnej bliskości, poznawania własnego dziecka, uświadamiania sobie, jak szybko się uczy i jak bardzo kreatywne się staje. Nie mówiąc już o tym, że układanie klocków LEGO sprawia autentyczną frajdę również dorosłym, a to cenna zalet wśród zabawek. 

Poza tym klocki są bardzo demokratyczne, prawda? Nie ważne, dziewczynka czy chłopiec - wszyscy mają do dyspozycji te same elementy, z których mogą stworzyć coś unikalnego. 

Tak, są dla dziewczyn, dla chłopaków, dla starszych i dla młodszych. Tak naprawdę nie ma aż tak wiele zabawek, które rosną wraz z dzieckiem, albo takich, którymi właściwie nie przestajesz się bawić przez całe życie i które nieustannie uczą cię czegoś nowego. 

Układanie klocków to dla małych dzieci świetne ćwiczenie manualne. Dla starszych - lekcja wyobraźni przestrzennej i współpracy - kiedy budują z koleżankami czy kolegami. Taka zabawa właściwie nikogo nie ogranicza: klocki, to klocki, co za różnica, czy układa je chłopiec, czy dziewczyna?

Z tegorocznego raportu LEGO Play Well wynika, że “co czwarty dorosły Polak przyznaje, że nie mógł bawić się w dzieciństwie zabawkami tradycyjnie kojarzonymi z płcią przeciwną, a 35 proc. obawiało się bycia dręczonym z tego powodu”. Czy ty miałaś podobne doświadczenia? 

Jak sięgam pamięcią wstecz, rzeczywiście w moim rodzinnym domu nie było żadnego autka... 

W przypadku moich dzieci było już zupełnie inaczej. Tak jak mówiłam, moje córki też same wybierały sobie zabawki. Mój najmłodszy syn uwielbia auta, ale ma również lalkę, którą ubiera i karmi. Jego bidon jest różowy, bo taki kolor lubi. 

Nie ma u nas podziału na rzeczy dla dziewczynek czy chłopców. Córki-nastolatki robią sobie makijaże, w związku z czym bratu oddały jedną nieużywaną kosmetyczkę. On też ma swój zestaw: gąbeczkę, pusty puder itp. Pozostawiam moim dzieciom wolność w wyborze rzeczy czy kolorów, jakimi się bawią.

Zdecydowanie niestereotypowe podejście. A czy pamiętasz moment, w którym tłumaczyłaś swoim dzieciom, co to w ogóle są stereotypy? 

Czytałam im książeczki o nich, ale dla nich było to zupełnie obce. Nie spotkały się bezpośrednio z nimi, więc raczej było zdziwienie i zaciekawienie, że takie rzeczy się dzieją. 

Z drugiej strony, syn często jest nazywany przez obcych dziewczynką, chyba ze względu na długie blond włosy. Na razie mnie to bawi, staram się mieć dystans do takich komentarzy i zrozumienie dla osób, które je wygłaszają, zwłaszcza jeśli to przedstawiciele starszego pokolenia. Jeśli jednak przekroczona zostanie pewna granica — odpowiednio zareaguję. Nie ma we mnie akceptacji na krzywdzące stereotypy. 

Gdy tata Leona kupował wspomniany różowy bidon, ekspedientka trzy razy zapytała, czy na pewno taki będzie odpowiedni dla chłopca. Wtedy on zwrócił się bezpośrednio do syna i zapytał: „Chcesz ten?”, na co Leon, tonem nieznoszącym sprzeciwu, odpowiedział „tak”.

Czy ty sama spotkałaś się z krzywdzącymi stereotypami — jako matka, ale i dziennikarka, redaktor naczelna?

Mając trzy małe córki, które jeździły na jednym wózku, często budziłam zainteresowanie przechodniów. Starsze osoby często zatrzymywały się, by wyrazić żal, że mam same córki i żądnego syna. „Szkoda, że nie ma pani parki” — mówiły, patrząc na bliźniaczki. Zdarzyło się też, i to nie raz: „Oj, szkoda. Trzy dziewczynki… Mąż pewnie nie jest zadowolony”. Tak jakby syn miał mi dać większą radość, być spełnieniem marzeń każdego rodzica, zwłaszcza mężczyzny. 

Brzmi jak kwestia z serialu kostiumowego… Co odpowiadałaś?

Odpowiadałam zdecydowanie, że nie, nie jest mi szkoda, za to bardzo cieszę się, że mam troje zdrowych dzieci. Czasem zdarzało się, że “komentatorzy” jednak nie odpuszczali i dodawali na koniec, że przynajmniej nie muszę martwić się, że na starość nie będzie nikogo, kto mi poda szklankę wody. Tak jakby jedyną korzyścią z posiadania córek maiło być to, że wychowam sobie opiekunki na starość, a „chłopiec to pójdzie w świat i tyle z jego wychowania”. 

Myślę, że w świecie, w którym tak definiuje się rolę kobiety i utrwala stereotypy od samych narodzin, nie będzie łatwo moim córkom. Starałam się więc wzmacniać w nich poczucie siły już od dzieciństwa.

Twoje dziewczyny są już prawie dorosłe — czy spotkały się z dyskryminacją? 

Opowiem Ci sytuacje z dziś. Zadałam to pytanie mojej 18-letniej córce, która bierze udział w konkursie międzyszkolnych debat. Jej zespół, który składa się z trzech dziewczyn, właśnie dziś wygrał jedną z takich debat. 

Opowiadając o wrażeniach, córka stwierdziła w pewnym momencie, że gdy jej zespół pojawia się na sali, konkurencyjne drużyny wychodzą z założenia, że mają łatwiejszego przeciwnika — przecież to same dziewczyny. Gdy jednak wygrywają, nagle  jest zaskoczenie, że tak skutecznie potrafią walczyć o własne zdanie i przekonania. 

Ta sytuacja pokazuje, że choć mi, matce może wydawać się, że problem dyskryminacji ich nie dotyczy, one swoją toczą walkę każdego dnia.

I wtedy, jako mama, myślisz sobie: “Te moje dziewczyny to mają pod górkę. Chłopcy mieliby łatwiej”? 

Szczerze to nie. Wierzę, że „siła jest kobietą”, a moje córki wychowałam tak, że będą umiały  zawalczyć o to, na czym im zależy. 

Myślę, że nie postrzegają siebie jako “słabszej płci”. Nie dzielą świata na “męski” i “żeński”, nie postrzegają w ten sposób również ścieżek kariery. Do wyboru uczeni czy zawodu podchodzą zgodnie ze swoimi pasjami, bez względu na to, czy w danej sferze dominują mężczyźni, czy kobiety. 

Oczywiście znam statystyki dotyczące np. płac, które w przypadku kobiet są często zaniżane. Jestem życiową optymistką, więc może stąd moje podejście koncentrujące się na wzmacnianiu tego, co już jest w moich córkach silne, a nie na obawach i lękach.

A teraz spójrzmy z perspektywy mamy chłopca: masz już pomysł na to, jak będziesz mu tłumaczyć to, że marzenia nie mają płci, że wszyscy mogą wszystko? 

Chciałabym, żeby to przesłanie było widoczne w moim zachowaniu, żeby wynikało ze sposobu wychowania, tak aby tego typu “specjalna” rozmowa nie była konieczna. Myślę, że mając dobre wzorce, dziecko uczy się najlepiej. 

Trzeba pamiętać, że nasze zachowania działają silniej niż słowa. Nie raz słyszy się, że gdy dzwoni telefon, rodzic podpowiada dziecku:  „Powiedz, że mnie nie ma, że jestem zajęty”. I jak tu dziecko ma zrozumieć, że nie powinno się kłamać? Ja wobec tego, stawiam bardziej na czyny niż słowa.

Myślisz, że Leon będzie żył w bardziej tolerancyjnym świecie?

Jestem pełna nadziei, że świat przyszłości mojego syn będzie inny, lepszy. Niemniej jednak, patrząc na obecną sytuację w kraju, obawiam się o przyszłość moich córek. Wciąż jest w nas pełno stereotypów związanych z płcią, które, mam takie poczucie, są znacznie bardziej krzywdzące dla kobiet. Chciałabym więc wychować syna na mądrego człowieka, który będzie podchodził do wszystkich z szacunkiem, bez względu na płeć.