Dziesiąte zwycięstwo w PKO BP Ekstraklasie zapisali na swoim koncie piłkarze Rakowa Częstochowa. Zespół trenera Marka Papszuna tym razem ograł 1:0 (0:0) Koronę Kielce. Punkty w sobotę straciły za to trzy czołowe zespoły, Wisła Płock, Legia Warszawa i Pogoń Szczecin. W każdym przypadku skończyło się na remisach 1:1.
Reklama.
Reklama.
W weekend odbywa się 14 kolejka piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy
Liderem rozgrywek pozostaje wicemistrz kraju, Raków Częstochowa
Nowym wiceliderem tabeli ligowej został beniaminek, Widzew Łódź
Sobota w PKO Ekstraklasie rozpoczęła się od meczu w Mielcu. Swojego kolejnego kompletu oczek szukała drużyna Wisły Płock, niedawny wicelider tabeli. Jak solidnym zespołem jest drużyna prowadzona przez trenera Adama Majewskiego, płocczanie przekonali się jednak stosunkowo szybko. W 19 minucie prowadzenie dla Stali Mielec pewnie wykonanym rzutem karnym dał doświadczony Piotr Wlazło.
Wydawało się, że Wisła poniesie w Mielcu swoją czwartą porażkę w obecnym sezonie. Skórę swoim kolegom uratował jednak Damian Warchoł. Można zatem mówić o szczęśliwym remisie drużyny, która do Mielca przyjeżdżała jako wyżej sytuowana w ligowej tabeli
– Wiadomo, że chcieliśmy powalczyć o trzy punkty, ale ta bramka w pierwszej połowie zmieniła losy spotkania i musieliśmy gonić wynik. W drugiej połowie graliśmy raczej do boku, mieliśmy duże posiadanie piłki i parę sytuacji, żeby szybciej wrócić do meczu. Natomiast trzeba szanować ten punkt, tym bardziej, jak się strzela gola w 91. minucie, ale zapracowaliśmy na to i ten punkt jest sprawiedliwy. Postawa chłopaków było ok, jestem zadowolony – przyznał po pojedynku trener Wisły Pavol Stano.
– Nie wiadomo czy się cieszyć, czy płakać, jak traci się bramkę w 90. minucie i to bramkę, której można było zapobiec. Wisła w drugiej połowie dokonała zmian, liczna ławka rezerwowych zrobiła różnicę. Z przebiegu całego meczu zagraliśmy bardzo dobrze, zrealizowaliśmy nasz plan na grę, szkoda, że nie udało się dowieźć korzystnego wyniku do końca, bo kosztowało nas to dużo zdrowia. Mamy jednak punkt i po części mamy się z czego cieszyć – skwitował opiekun gospodarzy po końcowym gwizdku.
Stal Mielec – Wisła Płock1:1 (1:0)
Bramki: Piotr Wlazło (19-rzut karny) – Damian Warchoł (90)
Atutu własnego boiska w sobotę nie wykorzystała również Legia Warszawa. Pojedynek z Pogonią Szczecinbył szczególny dla obecnego szkoleniowca stołecznego klubu, Kosty Runjanicia, który jeszcze w poprzednim sezonie prowadził szczeciński zespół.
Legioniści zaczęli od prowadzenia po golu Filipa Mladenovicia. Gospodarze wykorzystali świetnie rozegraną kontrę, po raz pierwszy trafiając przeciwnika.
Drugi cios Legia mogła zadać jeszcze przed zejściem do szatni. Przed świetną szansą stanął bowiem Hiszpan Carlitos, który miał jedno zadanie – wykorzystać rzut karny. Tej sztuki nie udało się jednak osiągnąć, bardzo dobrą interwencją popisał się Bartosz Klebaniuk.
Do przerwy zamiast 2:0 dla Legii, pozostał zatem niedosyt wśród gospodarzy.
Niewykorzystane okazje lubią się w futbolu mścić. Legia mogła prowadzić dwoma golami, a zamiast tego, straciła prowadzenie. Sytuacja na wagę jednego oczka dla trzeciej drużyny poprzedniego sezonu miała miejsce w 51 minucie. Niedługo po powrocie z szatni o wyrównanie postarał się Jakub Bartkowski. W tej sytuacji o golu zadecydował dobrze wykonany rzut rożny i soczyste uderzenie futbolówki głową.
– Moim zdaniem to był dobry mecz dla kibiców. Za nami bardzo ekscytujące spotkanie. Oczywiście nie jesteśmy zadowoleni z wyniku. Nie osiągnęliśmy tego, co sobie założyliśmy. Liczyło się zwycięstwo. W pierwszej połowie kompletnie zdominowaliśmy spotkanie. Pogoni nie było właściwie na boisku. Strzeliliśmy gola, stworzyliśmy sobie wiele sytuacji i powinniśmy zdobyć drugą bramkę. Nie wykorzystaliśmy także rzutu karnego. Mam przeczucie, że gdybyśmy zdobyli drugą bramkę, to wygralibyśmy ten mecz – mówił po meczu trener Legii.
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin1:1 (1:0)
Bramki: Filip Mladenović (44) – Jakub Bartkowski (51)
W 45 minucie Carlitos (Legia) nie wykorzystał rzutu karnego (Bartosz Klebaniuk obronił).
Stratę punktów Legii oraz Wisły wykorzystał Raków Częstochowa. Drużyna trenera Marka Papszuna zwyciężyła skromnie, ale w pełni zasłużenie. Pragmatyzm wicemistrzów Polski jest ich znakiem rozpoznawczym. Z drugiej strony, to bardzo skuteczna taktyka, która nie tylko daje upragnione punkty, ale również słynie z żelaznej defensywy.
Tym razem gola na wagę zwycięstwa zdobył Ivi Lopez. Najlepszy piłkarz poprzedniego sezonu w polskiej lidze wykorzystał rzut karny w 63 minucie spotkania.
Warto również dodać, że od ponad 600 minut wicemistrzowie nie stracili gola na ekstraklasowych boiskach. Raków powiększył przewagę nad sensacyjnym, nowym wiceliderem Widzewem Łódź, do sześciu punktów.
Na niedzielę zaplanowano trzy spotkania. Już od godziny 12:30 Warta Poznań podejmie na swoim terenie Górnika Zabrze. Drugim pojedynkiem dnia będzie starcie Śląska Wrocławz Jagiellonią Białystok (g. 15:00). W niedzielę jako ostatni na murawę wybiegną piłkarze Cracovii Kraków oraz Lecha Poznań. Mecz z udziałem aktualnych mistrzów Polski rozpocznie się o godzinie 17:30.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.