Sprawa dr. Mirosława G. oskarżonego o korupcję wywołała kilka lat temu prawdziwą burzę. Tym bardziej, że zaangażował się w nią Zbigniew Ziobro, ówczesny minister sprawiedliwości, który ogłosił wtedy, że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". 27 i 28 grudnia mają zostać wygłoszone mowy końcowe.
Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy Warszawa Mokotów. Dr Mirosław G. jest oskarżony o przyjmowanie korzyści majątkowych. Wraz z nim przed sądem stanęło 20 osób, które mogły wręczać łapówki. Sprawa jest oceniana jako trudna i bezprecedensowa. Od wielu lat panował bowiem w Polsce zwyczaj "okazywania wdzięczności" personelowi medycznemu. Sąd musiał zdecydować, gdzie kończy się zwykła ludzka wdzięczność, a zaczyna korupcja.
O tym, jak wielkie emocje wywołała w 2007 i 2008 roku sprawa "Doktora G" świadczą choćby słynne słowa Zbigniewa Ziobry. To o dr Mirosławie G. ówczesny minister sprawiedliwości mówił: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Dr Mirosław G. został zatrzymany w świetle kamer w 2007 roku. Sprawa od początku budziła również wątpliwości, czy nie jest wykorzystywana przez rządzące wówczas władze jako narzędzie propagandy. Cała akcja została bowiem ukazana jako wielki sukces Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Dla wielu osób, instytucja ta była powołana do walki z wrogami politycznymi. Jej powstanie było ściśle związane z ideą budowania IV RP oraz walki z "układem" przez Prawo i Sprawiedliwość. Jeden z wątków sprawy miał nosić obrazowy kryptonim "Mengele".
Czytaj też: Młodzi nie boją się PiS-u, bo nie pamiętają "IV Rzeczpospolitej"
Początkowo Mirosławowi G. postawiono zarzut zabójstwa pacjenta. Lekarz miał polecić odłączenie pacjenta od aparatury wspomagającej życie, gdyż nie otrzymał łapówki. Prokuratura jednak wycofała ten zarzut, gdyż nie było na to wystarczających dowodów. Mirosław G. usłyszał również ponad 40 zarzutów korupcyjnych oraz mobbingu. Wielu pracowników szpitala skarżyło się bowiem na "trudny charakter" Mirosława G.
Mirosław G. nie przyznał się do winy. Pieniądze, które otrzymywał w kopertach miał zaś przekazywać na rzecz szpitala. Wszelkie prezenty zaś, które otrzymywał od pacjentów, nazywał "dowodami wdzięczności".