Areszty wydobywcze, prowokacje służb, doprowadzenie do śmierci Barbary Blidy, polowanie na koalicjantów i upolityczniona prokuratura pod wodzą Zbigniewa Ziobry – tak niektórzy zapamiętali "IV Rzeczpospolitą". Niektórzy, ale nie młodzi, dla których lata 2005-2007 odeszły w niepamiętną przeszłość. – Nie pamiętają, ale trzeba im przypominać – stwierdza Adam Szejnfeld, poseł PO.
Prawo i Sprawiedliwość po raz pierwszy od lat wyprzedziło w sondażu Platformę Obywatelską – to polityczna wiadomość tego tygodnia. W reakcji na ten sensacyjny wynik usłyszeliśmy już głosy, że nadchodzi "wiatr zmian", który zmiecie PO i ponownie wyniesie do władzy partię Jarosława Kaczyńskiego. Jeden sondaż to jednak za mało, by można było mówić o prawdziwym przełomie. Takiego trwałego przełomu można za to szukać gdzie indziej – w statystykach poparcia młodych dla partii politycznych.
Młodzi głosują na PiS
We wrześniu ubiegłego roku podobną sensację, jak teraz przy okazji sondażowego skoku PiS, wywołała informacja, że młodzi ludzie, którzy zapewnili PO wyborcze zwycięstwo w 2007 roku, teraz wolą Jarosława Kaczyńskiego i spółkę. Od tamtej pory w grupie wiekowej od 18 do 24 lat PiS regularnie notuje popularność większą od PO. W czerwcu tego roku różnica w poparciu młodych dla PiS i PO wyniosła aż 10 punktów proc.
Skąd taka skala porażki "platformersów"? Nawet oni sami przyznają, że z braku strachu przed powrotem "IV Rzeczpospolitej". – Ten mały ubytek w poparciu wystąpił właśnie dlatego, że ci, którzy w latach 2005-2007 mieli po kilkanaście lat, nie mogli w sposób praktyczny przekonać się, jak wygląda państwo nastawione na inwigilację, śledzenie obywateli, państwo, które mówi, co jest dobre, a co nieetyczne – mówi w rozmowie z naTemat Adam Szejnfeld, poseł Platformy Obywatelskiej.
Podobną diagnozę stawia dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Nawet jeśli ktoś pamięta "IV RP", to nie na tyle, żeby to był dla niego straszak. Ten projekt Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie będzie dla dzisiejszych 18-latków tym, czym jest dla starszego pokolenia, czyli zamordyzmem – stwierdza.
Pamiętacie?
Sprawa Mirosława G. - doktor Mirosław G., ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie, został zatrzymany przez CBA w świetle kamer w lutym 2007 roku pod zarzutem korupcji, zabójstwa pacjenta i przyczynienia się do śmierci innego. Zarzuty dotyczące śmierci pacjentów potem umorzono, ale wciąż trwa proces, w którym G. oskarżony jest o korupcję. - Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie - mówił na konferencji prasowej po zatrzymaniu G. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
"W kamasze" – Ludwik Dorn, minister spraw wewnętrznych w rządzie PiS, zaproponował, by brać lekarzy w kamasze, kiedy pod koniec 2005 roku nie chcieli podpisywać kontraktów z NFZ, bo domagali się zwiększenia stawek na jednego pacjenta.
Lumpenliberalizm - prezes PiS Jarosław Kaczyński użył tego stwierdzenia, by opisać gospodarkę powstałą po upadku komunizmu. Miała to być "płaszczyzna współpracy między siłami postkomunistycznymi a częścią sił wywodzących się z obozu solidarnościowego".
"Areszt wydobywczy" - Polityk SLD Wojciech Olejniczak tak opisywał to pojęcie na swoim blogu: "Byłego komendanta policji wsadzono do celi z kryminalistami. Efektem były zeznania obciążające poseł Małgorzatę Ostrowską. Miał to być jeden z koronnych dowodów świadczących o istnieniu 'układu'. Zeznania te komendant potem ze łzami w oczach odwołał na sali sądowej".
"IV RP"? A co to?
Ci, którzy dziś wchodzą w dorosłość i zyskują prawo do głosowania, w okresie rządów Kaczyńskiego mieli ledwie po 13, 14 lat. Nie trudno się więc dziwić, że reagują zdziwieniem i niezrozumieniem, kiedy mówi się o "zjadaniu przystawek", "doktorze G.", "gwoździu Ziobry", "łże-elitach" czy nawet o słynnym już "układzie". – Ta retoryka przypominania takich określeń przez Platformę Obywatelską już tej partii nie pomoże, bo dla młodzieży to zamierzchła historia – zwraca uwagę Pietrzyk-Zieniewicz.
W pewnym sensie "IV Rzeczpospolita" jest dla dzisiejszych 18-latków tym, czym hasło lustracji dla osób, które wychowały się po obaleniu komuny. – Zdecydowana większość moich studentów w temacie lustracji miała do powiedzenie tylko tyle, że to już historia i nie trzeba już tego odgrzebywać – dodaje politolog.
Ilona Klejnowska, 25-latka pracująca w biurze prasowym PiS, przed wyborami parlamentarnymi z 2011 roku przekonywała młodych, że głosowanie na tą partię to nie obciach, ale działanie "cool i jazzy". Wtedy się nie udało, formacja Kaczyńskiego wybory przegrała. Jak twierdzi Klejnowska, straszak w postaci "IV RP" zadziałał wtedy po raz ostatni. – Dzisiaj nawet jeśli młodzi wynieśli pewne informacje o tym projekcie z domu, są w stanie je szybko weryfikować. I robią to, co widać w sondażach – mówi naTemat.
Strategia PO: "IV RP" przypominać do skutku
Skoro straszak w postaci hasła budowy nowego państwa już nie działa, to może PO da swoim wyborcom już na zawsze zapomnieć o "IV RP"? Wykluczone. W ostatnich dniach znów pojawiła się informacja, że klub Platformy rozpocznie zbieranie podpisów pod wnioskiem o postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry, właśnie za działania w latach 2005-2007. Poza tym, jak mówi Adam Szejnfeld z PO, przypominania nigdy dosyć.
– Skoro młodzi nie pamiętają "IV RP", bo po prostu nie mogą, to trzeba im przypominać te praktyczne nawroty choroby demokracji. Lata 2005-2007 powinno się pokazywać jako rodzaj zagrożenia, które wciąż może nastąpić – zaznacza Szejnfeld.
Nawet jeśli ktoś pamięta "IV RP", to nie na tyle, żeby to był dla niego straszak. Ten projekt Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie będzie dla dzisiejszych 18-latków tym, czym jest dla starszego pokolenia, czyli zamordyzmem.