Idźcie i zabezpieczajcie się - czy seks pomaga w pracy i czemu nie kupujemy prezerwatyw

Czytaj też: Jesteś seksoholikiem? Wyleczą cię za darmo

Nie zgadza się z tym jednak prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Wszystko to są gołosłowne deklaracje. W naszym kraju Polacy zadowoleni są z trzech rzeczy: z historii, z pobożności i seksu. Wobec tych rzeczy nasi rodacy są przekonani o swojej doskonałej wiedzy i uważają, że nie muszą tej wiedzy uzupełniać. Dlatego nie wierzę w tego rodzaju deklaracje. Natomiast podkreślam jeszcze raz, że nasze przekonanie o wiedzy nie przekłada się na jej faktyczny stan. Z mojej praktyki zawodowej wynika, że czynnik wykształcenia nie ma tu dużego znaczenia. Moje pacjentki to kobiety często dobrze wyedukowane, ale ich poziom wiedzy o seksie i antykoncepcji jest często bardzo niski a bywa tak, że i zerowy. Co więcej, mam okazję przeprowadzać wykłady na uczelniach i co jest zatrważające, studenci nie posiadają nawet podstaw wiedzy o swoim organizmie, o jego fizjologii i hormonach. Jeżeli studentom trzeciego roku nazwy testosteron czy estrogen nic nie mówią, to o jakiej wiedzy możemy mówić - pytał Lew-Starowicz w rozmowie z Rafałem Kowalczykiem z portalu Open Medica.

Zbigniew Lew-Starowicz, tym razem cytowany przez Puls Biznesu stwierdził, że Polacy coraz częściej decydują się na inne formy seksu i być może z tego powodu traci na tym jego tradycyjna forma, a co za tym idzie także producenci środków antykoncepcyjnych. Innego zdania jest profesor Izdebski, który uspokaja, że mniejsze zakupy prezerwatyw wynikają z niżu demograficznego. Profesor uważa, że po kondomy najczęściej sięgają najmłosi, a tych jest coraz mniej. Poza tym od lat nie było w Polsce dużej kampanii związanej z AIDS. Przez to młodzi nie myślą o tym, że mogą się zarazić i rezygnują z używania prezerwatyw.

Osoby, które często uprawiają dobry seks, lepiej radzą sobie w pracy - Tacy ludzie są szczęśliwsi, bardziej pogodni, a co za tym idzie lepiej też radzą sobie w pracy. Ktoś, kto nie odczuwa satysfakcji z seksu, częściej bywa sfrustrowany, przygaszony. Przybijają go nawet drobne niepowodzenia w pracy – mówi wp.pl Janina Jaroszuk, psycholog społeczny. Z kolei zdaniem dr Magdaleny Łuźniak-Piechy należy pamiętać o psychologicznych kosztach sukcesu. - Za wszystko, co się nam uda w pracy, musimy zapłacić jakąś cenę. Zmienia się tylko waluta. Gdy w pracy odnosimy sukcesy, poświęcamy jej dużo czasu, a wtedy cierpi nasze życie prywatne i seksualne. Jeżeli wysoko oceniasz swoje życie zawodowe i seksualne, to świetnie. To na pewno dobrze wpłynie na twoje samopoczucie. Ale jeżeli tylko coś złego zacznie się dziać w życiu prywatnym, odpadnie nam jedno pozytywne ogniwo to zaczyna się wypalenie zawodowe. I już wtedy trzeba zacząć nad tym pracować, bo można nawet nie zauważyć, jak momentalnie posypie się cała reszta. Taki pracownik nie będzie się nadawał ani do pracy ani do współżycia - mówi Łuźniak-Piecha.