Sąd nie zezwolił biskupowi Jareckiemu, który prowadził samochód pod wpływem alkoholu, na dobrowolne poddanie się karze. Rzecznik warszawskiej archidiecezji ks. dr Rafał Markowski stwierdził krótko, że sąd nie podał powodów odrzucenia wniosku o dobrowolne poddanie karze i w związku z tym archidiecezja nie komentuje tej sprawy. – Przyjmujemy tę decyzję z szacunkiem i czekamy na rozprawę – powiedział nam ks. Markowski.
– Miałem nadzieję, że ta sprawa zostanie rozwiązana już na tym etapie. Propozycja
biskupa wydawała mi się sensowna – komentuje dla nas prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej Marcin Przeciszewski. – Sąd pewnie ma swoje powody, żeby podjąć taką decyzję – podkreśla szef KAI.
– Jest jeden pozytywny aspekt takiej decyzji. Nikt nie ośmieli się teraz mówić, że Kościół ma jakąś uprzywilejowaną pozycję w polskim sądownictwie. To ważne w sytuacji nasilającego się krytycyzmu wobec Kościoła ze strony niektórych mediów i szukania dziury w całym przez niektóre partie polityczne, na przykład Ruch Palikota - dodaje Przeciszewski.
To nie pierwszy raz, kiedy biskup staje przed sądem. Wcześniej, w 2003 roku, w podobnej sprawie sądzony był bp Andrzej Śliwiński. Biskup spowodował wtedy wypadek samochodowy, w którym ucierpiała 6-letnia dziewczynka i jej ojciec. Duchowny miał 0,8 promila alkoholu we krwi. Za to bp Śliwiński został skazany na 1,5 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres 3 lat, dostał też roczny zakaz prowadzenia pojazdów i nałożono na niego tysiąc złotych grzywny.